Hmm nie wiem od czego zacząć... Pewnie wielu z was mnie uzna za niezdare życiową (którą jestem ) ale musiałem tu napisać, bo po prostu sobie z tym wszystkim nie radze...
Mam ponad 21 lat. Pierwszy raz zakochany byłem w wieku może 15-16 jednak zbyt długo zwlekałem i poza przytulaniem nic więcej nie wyszło. Wróciła do byłego (szczenięce lata). Po tym "związku" postanowiłem sie nie zakochiwać, jednak ciągle czułem potrzebe mieć komu sie wygadać, wyżalić, przytulić bez powodu. Niestety, przez to że moja rodzina (czytaj matka) stawiała swoje potrzeby i marzenia o wykształconym synu ponad wszystko inne kompletnie nie miałem życia towarzyskiego. Więc uciekając przed tym wsiąknąłem w gry komputerowe. Jednak to było dobre na krótki czas, ponieważ co kładłem sie do łóżka widziałem jak bardzo spieprzone mam życie. No niestety nie jestem oszałamiająco piękny, do tego mam kilka kilo za dużo i chociażbym nie wiem jak bardzo sie starał to zrzucić idzie to powolnie z prostego powodu. Jestem chory (nic poważnego, jednak schudnąć szybko jest problemem :/). Zresztą pomijając tą kwestie no nie urodziłem się piękny i na to nic nie poradze. Wracając do tematu, poznałem jeszcze kilka dziewczyn ale zawsze kiedy chciałem coś więcej, jakiś związek, traktowały mnie jak przyjaciela i na nic więcej nie mogłem liczyć. Tak więc przez 21 lat nie posmakowałem co to znaczy pocałować dziewczyne. Cudowne prawda? Aby ominąć kwestie wyglądu zacząłem szukać miłości przez internet. Poznałem kilka dziewczyn jednak z żadną nie wiązałem jakiś wielkich nadzieji. Aż do pewnego momentu, gdzie udało mi się zapoznać dziewczyne która naprawde wydawała się być identyczna jak ja. Podobała mi się, ona nie zwracała uwagi na wygląd więc zaczęło być ciekawie. Niestety mieszkała 4 godziny drogi ode mnie więc nie mogliśmy się widywać, ze względu na jej brak funduszy (była ode mnie młodsza o 5 lat, jednak mimo to była bardzo dojrzała), no i moją matke która za żadne skarby by mnie nie puściła. Jednak po miesiącu pisania kocham cię itd, powiedziała że nie jest gotowa na taki związek. Załamałem się, ponieważ pierwszy raz kochał mnie ktoś z wzajemnością (tak mi się zdawało) a kolejny raz potraktowano mnie jak zabawke, zapychacz czasu. W tym czasie nawiązałem kontakt z pewną dziewczyną którą też poznałem przez internet jednak kilka lat temu i po długiej przerwie zaczeliśmy ze sobą na nowo rozmawiać (jak jeszcze byłem zakochany w poprzedniej). Kiedy "związek" z dziewczyną o 5 lat młodszą sie zakończył, ona chciała zająć jej miejsce. Jednak ja nie chciałem kolejny raz przez to przechodzić, bojąc się że znów nie wyjdzie. No ale w końcu zgodziłem się. I powiem że było warto, bo zakochałem się bez opamiętania. Po kilkaset smsów dziennie, długie rozmowy przez telefon i tak już od 4 miesięcy. Jednak coś mnie niepokoi. Z byle powodu jestem zazdrosny. Nie moge jej kontrolować, bo mieszka bardzo daleko, jednak nie byłoby potrzeby kontrolowania jej, gdyby nie to że nie potrafie zaufać. Dlatego co jakiś czas mamy dziwne akcje o bzdury. Oczywiście, bardzo sie kochamy i po szczerej rozmowie to wszystko sie rozwiązuje, jednak problem tkwi w tym, że upatruje czarne scenariusze. Nie odzywa się? Może jest z kimś innym... Wychodzi pogadać na chwile z kumplem? Może to coś więcej. Nie potrafie jej zaufać, do tego niska samoocena ciągle mnie uświadamia że na każdym rogu czycha ktoś kto może mi ją odbić. No i brakuje mi przytulenia, żeby ktoś mnie po prostu bez słowa po tylu latach pocałował. Do tego bieżące problemy na uczelni/ sytuacja rodzinna/ brak przyjaciół z którymi mógłbym wyjść wypić pośmiać sie pogadać, odbierają mi chęć życia. No i jak właśnie mam takie akcje z nią, to totalnie odechciewa mi się żyć. Jest jedynym moim źródłem szczęścia i jeśli ją strace bądź jak po kłótniach oddala sie ode mnie, nie mam ochoty żyć. Dlatego tne się itp. Jednak kiedy już nie będziemy razem (oby nie) ja tego nie przeżyje i panicznie sie tego boje. Co mam zrobić? Jak sobie z tym poradzić? Bardzo mocno ją kocham, ciągle o niej myśle, rozumiemy się, rozmawiamy szczerze, mamy sie spotkać w maju (jednak tu też obawa, co zrobi jak mnie zobaczy- kolejny czarny scenariusz, chociaż widziała jak wyglądam już, czy mnie przytuli, czy będzie chciała coś więcej, przecież mówimy sobie codziennie jak bardzo sie kochamy itd).
Może chaotycznie to jest opisane, zdaje sobie z tego sprawe ale mój problem sięga daleko i sam nie wiem co z tym zrobić.
Prosze o opinie rady, każde zdanie jest dla mnie na wage złota