Witam. Od kilku lat przyjmowałam różnego rodzaju środki psychoaktywne, od 2 lat pale papierosy.
Moja abstynencja od narkotyków to około 2 tygodnie, ale kończąc z używkami postanowiłam również rzucić palenie.
Nie paliłam niecałe 2 dni, ponieważ tak sobie postanowiłam i chciałam się tego trzymać, aż do momentu, kiedy po kilkudziesięciu godzinach postanowiłam zapalić cienkiego papierosa. Po kilku zaciągnięciach się dymem miałam silne zawroty głowy i problemy z równowagą, do tego stopnia, że musiałam się położyć na kilka minut. Po tym czasie czułam się bardzo źle, jakbym była zatruta substancjami chemicznymi, które zawiera papieros, przez około jeden dzień od tamtego momentu.
Złe samopoczucie nie przeszło, niedawno miałam napady lęku, że umrę, że to złe samopoczucie utrzyma się u mnie do końca życia, że nigdy nie będę zdrowo myślącą osobą itp. Załamałam się nad sobą. Objawy psychiczne były natarczywe, aż zgłosiłam się na pogotowie do szpitala. Poprosiłam lekarza aby podał mi jakieś środki przeciwlękowe i wypisał receptę na popularną benzadiazepine, aby przetrwać najgorszy czas. Na moją niekorzyść lekarz sugerował skierowanie na oddział psychiatryczny i odmówił podania mi leku, a co dopiero przepisania na niego recepty.
Odmówiłam skierowania na oddział, ponieważ kiedyś już byłam na oddziale psychiatrycznym z powodu nadużywania środków psychoaktywnych, niestety lekarze postawili złą diagnozę i karmili mnie lekami na schizofrenię, której wogólę w życiu nie miałam(!) Po tamtym czasie postanowiłam trochę poczytać o chorobach psychicznych i doszłam do wniosku, że to była zwykła depresja! Na ten temat rozmawiałam prywatnie z lekarzami, którzy mi pomogli wypisując mi pewien lek przeciwdepresyjny po którym było ze mną wszystko w porządku. Nie będę pisać na temat złej diagnozy, bo to nie ma sensu, ale w szpitalu mnie nie wyleczyli, dlatego takie instytucje omijam szerokim łukiem.
Jeśli chodzi o problem z narkotykami, dzisiaj byłam u lekarza po skierowanie na oddział detoksykacyjny.
Ale niestety muszę czekać na przyjęcie kilka tygodni.
W tym momencie mój nastrój opisała bym na -3, jestem jakaś "wytrącona" ze samej siebie, miewam ataki agresji(nerwicy), potrafię zbić szklankę z błahego powodu. Często płaczę również bez przyczyny. Mam lekkie huśtawki nastroju.
Wiem że to może być przyczyna przerwania kilkuletnich ciągów, ale nie biorąc narkotyków czuje się naprawde dobrze.
Moim zdaniem problem leży w uzależnieniu od papierosów.
Przez kilka dni boli mnie kark i głowa.
Badania krwi też sobie porobiłam i wszystko jest ze mną w porządku.
Czy ten moment, kiedy radykalnie przerwałam dawkowanie środków odurzających jest dobry na całkowite rzucenie palenia?
Mam koszmary nocne(od kilku dni) i boje się zapalić kolejnego papierosa.
Jestem załamana, siedzę w domu i widzę że coś jest ze mną nie tak, jednak w tym roku już rozmawiałam z kilkoma lekarzami, którzy mi w ŻADEN sposób nie pomogli.
Jestem na skraju załamania, mam wypis na detoks, ale do tego czasu jeszcze będę musiała się mocno pomęczyć ze swoim stanem psychicznym. Czy jest sens iść prywatnie do lekarza żeby dobrał leki??
Nie wiem co myśleć na ten temat, proszę o Waszą opinie i najlepiej opinie specjalisty