Trochę w skrócie......
Z matką nigdy nie miałam wspaniałych relacji,nie czułam się też przez nią kochana,po rozwodzie moich rodziców miałam wrażenie że oboje mnie nie chcą i po prostu zostałam z matką bo to ojciec się od niej wyprowadził.Mój ojczym jest spoko,lubię go,moja mama jest z nim 24 lata,chociaż nigdy zbytnio nie wtrącał się.Miałam i mam z nim dobre relacje ale to matka zawsze była tą "alfą"
Wyprowadziłam się z domu gdy miałam 19 lat,uczyłam się i pracowałam,nigdy w życiu nie prosiłam rodziców o pomoc ponieważ radziłam sobie sama,moja siostra starsza o 6 lat wiecznie czegoś chciała od matki.Ja nawet się jej nie zwierzałam,mam bardzo rozluźnione relacje z matką od wielu lat.Jeżdżę do niej na urodziny,w święta,dzień matki itp. czasami bez okazji ale rzadko bo po prostu nie mam ochoty.Moja mama "kocha" chociaż bardziej wydaje mi się że lubi swoje wnuki (moje dzieci)
Po 8 latach rozstałam się z ojcem moich dzieci,uczucia wygasły,przestało mi zależeć,mój były nie starał się i związek się rozpadł......no cóż zdarza się przecież,takie życie niestety.
Po pewnym czasie poznałam kogoś a moja matka już z góry go przekreśliła mówiąc że moi faceci nie byli porządni to i ten zapewne nie jest......byłam w szoku gdy to usłyszałam,jestem szczęśliwa,widzę że mój partner ma poważne zamiary wobec mnie,jest Nam ze sobą dobrze,widziała przecież moje szczęście.Niewiele związków mam za sobą,jestem raczej z tych które szukają tego jedynego i na stałe a nie na przelotną znajomość.Moja siostra za to miała wielu,wiecznie jakieś akcje itp
Mój aktualny partner mieszka daleko i przyjeżdża do mnie na każdy weekend bo pracuje w tygodniu no i padły też słowa z ust mojej matki "znasz Ty go w ogóle bo jakoś mi się wierzyć nie chce że bezinteresownie do Ciebie jeździ"
Bardzo mnie tymi słowami zraniła bo to tak jakby już nie można było kogoś kochać i jechać wiele kilometrów do ukochanej tylko jakiś kombinator by to musiał być.Od tej pory mam jeszcze bardziej rozluźnione relacje z matką,na dzień matki już tylko do niej zadzwoniłam,nie czułam potrzeby odwiedzenia jej.
Już trochę czasu jestem z moim aktualnym partnerem.Jest osobą z którą chciałabym spędzić resztę życia,jego zachowanie również na to wskazuje,dzieci pokochał jak własne,dzieci też go pokochały.Ojciec moich dzieci nie utrzymuje ze mną kontaktów.
Myślimy nad przeprowadzką ale jestem ostrożna,chcę się tylko przeprowadzić do miasta gdzie mieszka mój partner byśmy byli bliżej,On też ma to samo zdanie a kiedyś w przyszłości jeśli będziemy chcieli to zamieszkamy razem.
Jest mi trudno bo chciałabym mieć wsparcie w matce a nie mam,ona wiecznie pesymistycznie na wszystko patrzy.Ja również mam z tym problem,widzę że jest dobrze,że partner okazuje mi uczucia,mówi mi o tym,jest Nam ze sobą dobrze,dogadujemy się ze sobą ale potem mam w głowie obawy że to się skończy......czasami ciężko mi żyć chwilą bo zastanawiam się czy nie lepiej mieć dystans by znowu nie cierpieć.
Zastanawiam się jeszcze czy powiedzieć matce o planach przeprowadzki czy dopiero wtedy gdy już to będzie postanowione i gdy będę miała już załatwione mieszkanie.
Dlaczego niektóre osoby i to te najbliższe nie chcą się cieszyć razem z Nami szczęściem......sama jest szczęśliwa a mam wrażenie że mi życzy jak najgorzej