Moja babcia leży od dwoch miesiecy w szpitalu. Ciężko opisać cały jej pobyt bo to cyrk na kółkach. Zaczęło się od bólu brzucha i żółtaczki. Potem była operacja, podejrzenie nowotworu dróg żółciowych, wstawienie prostezy do przepływu żółci do dwunastnicy druga operacja i wieczne czekanie. W piątek babcia miała operację, gdyż zrobiła się cała żółta i wciąż ją wszystko bolałao. Położyli ją na stół okazało się, że zebrała się ropa (nie wiadomo skąd) i doszło do zapalenia otrzewnej. W sobotę było lepiej. rozmawiała z nami i nawet zartowała. Dzisiaj rano ciężko oddychała i tak jakby się z nami żegnała. Była cała spuchnięta jak wielki balon. Wieczorem podłączyli ją do respiratora i doprowadzili do śpiączki farmakologicznej. Leży na OIOMie. Lekarz wprost powiedział, że nie wie dlaczego tak się stało. nagle zaczęła się dusić i podjeli decyzje o spiączce. Nie wie skąd opuchlizna. Czy to możliwe, że on może tego nie wiedziec? Moze nie chcą nam nic mówić? Jakie są rokowania?? Proszę o pomoc w miarę możliwości. Na lekarzy w tym szpitalu nie można liczyc.