Mam problem z "walczeniem z ciemnością". Tak nazywam swoją dolegliwość. Polega to na tym, że podczas snu zaczynam wariować. Na początku delikatnie pojękuję i zaczynam ruszać kończynami. Ale kiedy się rozkręcam to idę na całość. Ponoć wygląda to jakbym dostał jakiegoś ataku. Tłukę się rękami i nogami po łóżku, ścianach i podłodze. Wydzierając się potężnie. Głównie bliżej nie artykułowane słowa. Zwykle przekleństwa. "Walka" często kończy się upadkiem z wyra i tarzaniem się po podłodze. Dlatego musiałem się przenieś na dół łóżka piętrowego. Zdarzało mi się też spacerować po mieszkaniu. A potem budzić w różnych częściach mieszkania. Od czasu gdy obudziłem się na balkonie (III piętro) współlokator zamyka drzwi na zamek do którego nie mam klucza. Dobry chłop tak na marginesie. Oczywiście nigdy nie byłem tego świadkiem. Bo niby jak skoro śpię? Wszystko znam z opowieści obserwatorów( głównie nie mogących przeze mnie spać). No chyba, że rano budzę się na podłodze w kuchni czy łazience, podczas gdy wieczorem położyłem się spać do wyrka.
Normalnie by mi to nie przeszkadzało. Ale po pierwsze przeszkadza to innym. Czasem odnoszą obrażenia. Np. podbiłem oko dziewczęciu, które chciało mnie obudzić jak "machałem rączkami". Po drugie każda "walka" kończy się urazami ciała. Począwszy od siniaków, stłuczeń i zadrapań, poprzez wybicia i skręcenia, skończywszy na złamaniach (jak na razie 2 palce i pęknięta ręka). Po trzecie obawiam się jednak, że kiedyś wylezę przez okno...
Oczywiście nie dzieje się tak co noc. Nie mam też pojęcia o czym wtedy śnię. Trudno też stwierdzić czy działam tak pod wpływem stresu. Zwracałem uwagę na okoliczności nocnych działań, lecz nie znalazłem przyczyny.
Impulsem do odezwania się do kogoś w tej sprawie była wczorajsza noc. Gdy to złamałem palec. Co wkurzyło mnie niesamowicie. Proszę więc o jakąś radę.
Pozdrawiam Syn Adama.