witam,
postaram się opisać dość szczegółowo więc..
w 2012 roku na wakacjach ubzdurałem sobie,że będę się odchudzać, miałem leciutką nadwagę..Zacząłem jeździć dużo rowerem, wpadałem do domu tylko żeby coś zjeść, miałem już naszykowane prawie zawsze ryż + jogurt i tak to było, po 2-3 tyg. takiego jedzenia przestałem a problemy zaczęły się w wrześniu, zacząłem mieć wzdęcia, wtedy mój stolec chyba był jeszcze ok. olewałem to, często ze szkoły się zwalniałem bo bolał mnie brzuch (pamiętam,że był to promieniujący ból na jądra, a czasami nie, w tym roku miałem taki ból 2-3 razy, wtedy był częściej) jak już mówiłem wzdęcia, jakoś po paru msc. powiedziałem sobie dość! muszę się z tego wyleczyć, nie udało się. Pierwszy lekarz - diagnoza : jelito drażliwe (chyba wszystkich tak odsyłają) znów po paru msc.poszedłem do ulubionego lekarza, opowiedziałem, dostałem skierowanie na usg brzucha (wszystko ok) na pasożyty chyba i badanie krwi (alat czy coś tam jeszcze) wszystko ok. a problemy dalej były , dostałem też kolonoskopie ? było to przed wakacjami, na wakacjach problem był mały, do szkoły się nie chodziło. spałem dużo, zauważyłem,że jak jeździłem nad jakieś jezioro czy coś to problem się bardzo zmniejszał, tak sobie myślałem,że to jest jakieś zapalenie i pod wpływem zimnej wody przechodziło. Problem został do dziś, coraz bardziej siada mi na psychike , widzę w ludziach zło w moją stronę, dużo znajomych się odwróciło, wydaję mi się,że tym zarażam (głupie? nie sądze :/ ), naprawdę... dochodzi do tego świąd odbytu, teraz codziennie rano mam prawie zawsze coś w postaci biegunki, słabo trawie pokarmy... Często rano boli mnie brzuch (zawsze to po lewej stronie) że muszę iść do toalety bo... będzie masakra.
Chciałbym się z tego wyleczyć bo nie da się za bardzo żyć, w pracy ? praca mnie denerwuje jak mam chodzić z bólem brzucha czy z uczuciem niewypróżnienia, to nie jest fajne. Dziewczyna ? kiedyś byłem chłopakiem który miał zawsze dużo zainteresowanie wśród rówieśników a teraz? Ograniczam takie kontakty przez moje problemy. Ehh.. takie życie to nie życie.