Siemanko. Kiedy miałem jakoś pięć lat, zdarzyło się coś dosyć bolesnego, a mianowicie upadłem na kredkę, z którą biegłem - trafiło na głowę, a dokładniej czoło. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Raczej nieumiejętna opiekunka przemyła mi ranę i było okej - jakoś tak, szczegółów nie pamiętam. Cały problem polega na tym, iż kawalątek rysiku z kredki został mi w bani, to się zagoiło i latam z tym tak kilka, jak nie kilkanaście lat. Jak dotykam te miejsce, to normalnie czuje, że coś tam mam, na sto procent rysik. I pytania są takie;
- potrzebna by była jakaś operacja, by to usunąć?
- czy zostawiłoby to jakąś rażącą bliznę?
Nie mam jakichś kompleksów z tego powodu, ale jakby nie było to zbyt skomplikowane to mógłbym usunąć to na szybkości czy nawet ktoś, kto się tym zajmuje.
Z góry dziękuje za odpowiedź : )