Witam. Na wstępie chciałbym przeprosić jeśli coś z mojej treści będzie nie zrozumiałe, ale to wina tego co się ze mną dzieje. Będę pisał chaotycznie, ale starał się w miare wydusić to co we mnie jest. A więc mam 21 lat, 3 tygodnie temu urodził mi się syn(w sylwestra), który jako jedyny trzyma mnie jeszcze przy "jako takim" funkcjonowaniu i zyciu. Mam zdrowe dziecko, dobrze płatną prace, ale od paru miesięcy coś zaczelo się ze mną dziać, juz nawet sam nie wiem tak na prawde co mi jest i o co mi chodzi. Nie potrafię się na niczym skupić, mam problemy z pamięcią, wszystkiego się boję, czuje się jakbym tracił kontakt z rzeczywistoscia, praktycznie nic już nie czuje, na niczym mi nie zalezy, nie wiem już co jest prawdziwe a co nie, mam ze wszystkim problemy nawet w prostych codziennych czynnosciach.. Codziennie zyje w stresie i napięciu. 2 miesiące temu byłem u lekarza rodzinnego powiedzieć o swoim problemie i moj lekarz rodzinny stwierdzil ze mam lekką depresje i przepisał Citaxin 10. Te tabletki to była jakaś masakra, musiałem je odstawić bo czułem sie po nich fatalnie, w sumie ciagle sie czuje.. W grudniu zacząłem psychoterapie, ale nie wydaje mi się zebym co kolwiek z niej wynosil. Gdy tam ide jest dobrze, ale tylko na chwile. Mam też dni ze łapie takie powera do zycia ze jestem w stanie zrobic wszystko i nic mnie nie zatrzyma, ale pozniej znów wszystko wraca do szarej rzeczywistosci.. Na niczym się nie znam, nie mnie nie interesuje, ciągle chodze wkurzony, użalam się nad sobą i nie wiem juz sam co mi jest, zgubiłem się gdzieś i nie wiem jak wrocic do normlanosci.. Kiedyś ze wszystkiego zartowałem, bylem dowcipny, lapalem szybko kontakt z ludzmi, a teraz? ja juz nie potrafie z nikim rozmawiac, wszedzie stoje gdzies z boku i tylko nasluchuje i tylko czasami się wtrące. Czuje jakby moj umysl cofał się w rozwoju, jakby rozpadł się, jakby ktoś go sformatował i zostało tylko w nim pare plików. Mam natłok mysli, ciagle przewijają mi się sytuacje z mojego zycia ktore od kad pamietam nie bylo kolorowe, ojciec ktory pił, matka ktora ciagle gadała ze nic nie potrafimy, ze wszystko robimy zle i w sumie do teraz tak gada, zadnego wsparcia ze strony rodzicow. Gdyby nie moja dziewczyna i mój syn to dlugo juz bym sie nie zastanawial nad moim dalszym losem. W MOJEJ GŁOWIE JEST TOTALNY HARDCORE Z KTORYM NIE WIEM CO ROBIC, GDYBYM CHOCIAZ WIEDZIAL CO MI JEST I O CO MI CHODZI... Do tego te pieprzone czerwienienie się. Moje zycie to jakas masakra... Przewijają mi się mysli o roznych chorobach a najbardziej jedna.. schizofrenia.. Mam zamiar isc rowniez do psychiatry, ale nie wiem czy on w ogole mnie zrozumie bo jak mozna tak rozpieprzonego czlowieka ktory gada trzy po trzy zrozumiec. Skoro ja sam nie wiem o co mi chodzi i co w ogole sie dzieje to jak specjalista moze? A co wy o tym sądzicie.. Pomóżcie, bo dlugo tak nie pociągne :/ Pozdrawiam, Karol.