Witam, mam pytanie do ludzi tutaj na forum, którzy mają swoje doświadczenia z lekarzami.
Mam dosyć leczenia tarczycy w taki sposób jest prowadzone moje leczenie..Pół roku temu wynik (przerwane leczenie na 2lata, brak dostępu do lekarza endo. więc wynik bez regulacji lekami) tsh3 był powyżej 5,5, fth i anty też źle wyszły, anty były dużo poza normą. USG nie pokazało żadnych guzów, są jednak powierzchnie niejednorodne i widać, że mam hashimoto(od 12 roku życia zdiagnozowaną i leczoną zapobiegawczo hormonami).
Po rół roku wynik tsh3 mam niższy 4,5 ale szału nie ma, fth i anty nawet nie zlecił..usg nie zlecił..znowu będę brać tabletki i nic. Nie widzę poprawy. Ciągle się źle czuje, nie wysypiam(próbowałam brać ziołowe tabletki na spanie z melisy, średnio pomagają, raz tak, raz nie) . Wyglądam w pracy jak zamulony człowiek, który nie zawsze kontaktuje i mogę mieć przez to problemy. Obfite i bolesne miesiączki to standard od lat i lekarz endo wie - gin. też wie i prawie żadnej poprawy po braniu letroxu. Problem jest też taki, że na lekarza specjalistę czeka się 6 miesięcy u mnie, a w mieście jest "aż" dwóch z czego ten drugi nie ma kontraktu i zajmuje się bardziej onkologią(ma też taką specjalność), a chorymi na tarczyce od jakiegoś czasu już nie.
Teraz pytanie, co ja mogę powiedzieć więcej mojemu lekarzowi , że na prawdę mam problem i w 99% myślę, że to wina źle uregulowanych hormonów, albo co mogę zrobić więcej niż do tej pory, zeby poprawić sobie jakość życia :/.