Dzień dobry
Nie wiem czy w dobrym miejscu szukam pomocy, ale pomimo to spróbuję... Chodzi o moją babcię. Od kiedy pamiętam conajmniej kilka razy w tygodniu chodzi do lekarzy i "hobbistycznie" zażywa różnego rodzaju lekarstwa. Wstarczy, że smak tabletki nie jest taki jaki by chciała i momentalnie zaczyna coś ją boleć. Nie zwraca uwagi na dozwoloną dzienną dawkę leku (przekracza ją codziennie). Twierdzi, że lekarze przepisują jaj złe leki i nie wiedzą co jej jest. Chodzi więc od lekarza do lekarza... Rozmowy z nią zawsze sprowadzają się do tematu chorób, lekarzy i tabletek. Uważa, że nikt nie jest tak chory bardzo jak ona a wszyscy wręcz udają. Owija się szmatami, smaruje octem i tak jak wyżej napisałam zażywa niekontrolowanie lekarstwa.
Nigdy nie słyszałam od niej żadnej miłej historii, która wydarzyła się w jej życiu. Każda jedna dotyczy wycieczek do lekarzy, tego co ją boli, lekarstw itp... a w niemal każdej tej historii ktoś ją obserwuje, wszyscy robią jej na złość, coś jej ginie z domu, wszyscy są łobuzami etc. Staje się to powoli nie do zniesienia.
Dawno temu zupełnym przypadkiem widziałam u babci dokument dot. leczenia u psychiatry ale w rodzinie jest o tym cisza. Jak dobrze pamiętam było w rozpoznaniu słowo "psychoza..." Niestety nie potrafie przypomnieć sobie co było dalej napisane. Wydaje mi się, że babcia potrzebuje nadal pomocy takiego specjalistybi być może lekarstw, które spowodowałyby choćby w części polepszenie jej stanu psychicznego. Prosiłam moją mamę o interwencję ale ona nie chce przyznać się do tego, że z babcią coś jej nie tak.
Nie wiem czy może to mieć jakiś związek ze stanem zdrowia mojej babci ale napiszę: Babcia miała ok 27 lat kiedy zostawił ją mąż z dwójką małych dzieci i odszedł do innej z którą miał dziecko kilka dni młodsze od mojej mamy. Nigdy więcej nie wyszła za mąż ani nie spotykała się z innym mężczyzną.
Proszę powiedzcie mi co mogę zrobić?

Z góry dziękuję za odpowiedź.