Napisal
Nie zarejestrowany
Witam. Mój problem pojawił się w szkole podstawowej, a już mam 21 lat...i jest coraz gorzej. Zaczęło się stresem przed powiedzeniem wiersza z pamięci na forum klasy, więc umawiałam się z nauczycielką i mówiłam go na przerwie. W gimnazjum doszedł problem z czytaniem na głos... Teraz jestem na drugim roku studiów i coraz częściej pojawiają się takie sytuacje. Mianowicie kiedy mam coś przeczytać z ławki, przeczytać lub powiedzieć na środku sali ogarnia mnie paniczny lęk. W liceum problem ten miałam praktycznie jedynie na języku polskim, lekcje angielskiego były dla mnie przyjemnością, uwielbiałam czytać, wypowiadać się, czułam się w tym dobra. Teraz nawet angielski sprawia mi ogromny problem. Chodzi o to, że moim zdaniem się jąkam. Kiedy z kimś luźno rozmawiam i nie myślę o tym wszystko jest w porządku, ale zawsze w przypadku wystąpień publicznych praktycznie o niczym innym nie myślę... Doszło nawet do tego, że zamiast się odezwać wolałam powiedzieć, że czegoś nie zrobiłam albo, że nie umiem i dostawałam dwóję. Serce wali mi jak oszalałe, głos się trzęsie, zacina, jest mi gorąco, robię się czerwona, wszyscy się na mnie dziwnie patrzą gdy stoję na środku, a jak czytam z ławki to się nawet odwracają... Nawet nie chcę wiedzieć co sobie o mnie myślą, potem tylko spotykając ich na kolejnych zajęciach jest mi strasznie wstyd bo mam wrażenie, że jak na mnie patrzą to myślą tylko o tym. Kiedyś po lekcji angielskiego, kiedy lektorka poprosiła mnie o przeczytanie tekstu, koleżanka ze śmiechem zapytała czy się tak stresuję, bo głos mi się strasznie łamie i robię pauzy w czytaniu. Nie wiem wtedy gdzie mam podziać wzrok... Zaczęłam unikać zajęć, czego konsekwencją są później problemy z zaliczeniami... Przepisuję się do innych nauczycieli, kiedy wiem, że tamci zadają referaty ale nie zawsze się tak da. Jeszcze kilka tygodni temu stresowałam się tylko w wieczór przed stresującymi zajęciami, teraz towarzyszy mi to cały czas. Dziś dowiedziałam się od koleżanek, że jedna nauczycielka zadała im referaty ( ja te zajęcia mam za tydzień, są w wymiarze co 2 tygodnie) ale już nie mogę przestać o tym myśleć, mimo, że jeszcze żadnego referatu nie dostałam. Wstydzę się iść do psychologia lub psychiatry, bo nie umiem o tym otwarcie mówić, od razu chce mi się płakać, bolą mnie płuca i głowa. W rodzicach nie mam oparcia bo albo nie słuchają kiedy mówię, że coś mnie stresuje, że się czegoś boję albo zaczynają się denerwować mówiąc: "to jak my niby mamy ci w tym pomóc?". Ja już nie wiem co mam robić... nie potrafię przez to normalnie funkcjonować, przestałam spotykać się ze znajomymi (bardzo to lubię, ale nie mam ochoty wychodzić z domu, uchodzę za osobę towarzyską i pewną siebie), nie potrafię się na niczym skupić, mam problemy z nauką, ciągle siedzę w domu i ciągle o tym myślę, dosłownie ciągle. Jutro mam bardzo bezstresowy dzień a mimo to myślę o nadchodzącym angielskim i innych przykrych sprawach i łzy mam w oczach... Zapisałam się do szkoły języków obcych i tam jest o niebo lepiej, zdarza mi się zaciąć ale nie zniechęca mnie to, chcę i lubię tam chodzić. Mam już dość, coraz częściej miewam myśli samobójcze...