Nie mam zielonego pojecia, czy dobrze robie. Czy jednak lepiej nie byloby o tym wszystkim juz zapomniec. Oszukala mnie odnosnie swojej przeszlosci. Kreowala sie na grzeczniejsza, niz byla. Co jest w tym wszystkim najbardziej szalone to fakt, ze bylem jej 1 partnerem seksualnym (wszystko na to wskazuje, ale teraz to juz nawet w to nie moge w pelni uwierzyc). Nie bolalaby mnie jej przeszlosc, ale opowiadajac o swoich milostkach widzialem, ze cos kreci. Wiedziala, ze takie rzeczy sa dla mnie wazne a ona manipulowala wypowiedziami tak, zeby mowic prawde, ale w taki sposob, zebym zrozumial cos innego. Na przyklad mowi ze byla z trzema, a w rzeczywistosci bylo ich dajmy na to 6 (no bo byla z trzema... i jeszcze trzema).
Naprawde to bardzo dziwne bo wystarczylo, zeby byla szczera. Uwaza to za 'drobne kretactwa' i robi tak na kazdym kroku, oszukujac rodzine i przyjaciolki. Prawde mowiac to bylem wyjatkiem, bo mnie oszukiwala rzadziej, niz reszte.
Czy zaufanie mozna odbudowac? Czy jest sens ratowac cos takiego? To moj pierwszy zwiazek, pierwsza milosc a co zabawne swoje lata mam