Może zacznę od tego, że prowadziłam swój kalendarzyk miesiączkowy. Niestety mój telefon uległ autodestrukcji i straciłam wszystkie dane z niego. Wyczekiwałam na okres jednak nie nadchodził. Wydaje mi się, że spóźnił się on o jakieś 2-3 tygodnie. Po tym czasie dostałam "okres"/ "plamienie". Sama nie wiem jak to określić. Nie była to normalna krew ale zasuszona. Nie było jej sporych ilości, a generalnie mam dość obfite miesiączki. Po tygodniu nadeszła normalna bardzo obfita miesiączka. Mocniej niż wcześniej. Dodatkowo wiązała sie ona z ogromnym bólem i nieprzespanymi nocami. Normalnie zawsze miewam bolesne miesiączki ale boli 3 dni a reszta jest do zniesienia. Natomiast tu cały tydzień miałam ogromny ból. Nie pomagało mi ani ciepło ani zimno. Od obydwóch wariowałam, a ból nasilał się. Po tygodniu w takich męczarniach miesiączka ucichła. Nastał jeden dzień przerwy. W kolejnym tygodniu w pierwszy dzień nie miałam krwi. Może jakieś śladowe ilości przy załatwianiu się. Natomiast na drugi dzień znowu dostałam ogromnych boleści z obfitszym krwawieniem. Udało mi się rozruszać ten ból idąc na siłownie. Co o tym sądzicie ? Miałyście podobną sytuację??
Dodam jeszcze, że mieszkam poza granicami Polski i tu ciężej jest mi się dostać do lekarza. Musze przejść przez cały proces pójścia do przychodni i dopiero wtedy mam szansę na dostanie się do ginekologa, na którego oczywiście trzeba swoje wyczekać.