Witam! W dni płodne (prawdopodobnie w czasie owulacji) współżyłam z zabezpieczeniem. Kilka dni później nabawiłam się infekcji, która objawiała się m.in. serowatym śluzem. Tydzień po stosunku śluz ten zmienił konsystencję i barwę, stał się rzadszy, ciemnoróżowy, podbarwiony krwią. Był taki przez dwa dni. Pomyślałam, że to może być plamienie implantacyjne, dlatego wykonałam badanie krwi (jakieś 8-10 dni po owulacji, trudno mi to jednoznacznie określić). Wynik był 0,1, ale nie uznałam go za wystarczająco wiarygodny i zaczęłam bardzo się stresować, gdyż nie chciałabym jeszcze mieć dzieci. W ostatni piątek, a więc idealnie w terminie, dostałam miesiączki. Tyle że nie wiem, czy to faktycznie miesiączka. Zaczęła się podobnie jak zwykle - od silnych bóli podbrzusza i skąpych krwawień połączonych z niewielkimi skrzepami. Jednak drugiego dnia była tylko trochę bardziej obfita, choć nadal towarzyszyły jej małe skrzepy, a wieczorem właściwie zanikła. Wróciła trzeciego dnia po południu i znów wieczorem zanikła. Dziś jest czwarty dzień i w zasadzie nie wiem, czy się pojawi. Zastanawia mnie, czy to musi być ciąża, czy może na moją miesiączkę i to dziwne plamienie 6 dni przed nią mogły wpłynąć stres, jakieś zmiany hormonalne, infekcja czy inne choroby narządów płciowych, które mogę mieć, a o których nie wiem? Dodam, że już moja poprzednia miesiączka była bardziej skąpa i krótsza niż dotychczas, tyle że wtedy nie miałam wątpliwości, że to faktycznie jest miesiączka, a teraz niestety takowe mam. Co więcej, w poprzednim cyklu (a dokładniej w jego połowie, w okolicach owulacji) również zdarzyło mi się takie różowe plamienie tydzień po stosunku. Proszę o poradę, zanim zrobię test i udam się do ginekologa!