Witam serdecznie!
Mam 17 lat.
Właśnie wróciłem od mojej pani doktor pierwszego kontaktu i jestem lekko poirytowany jej diagnozą.
Sprawa przedstawia się następująco:
Dzisiaj mamy czwartek, 18 sierpnia,
od przełomu niedzieli/poniedziałku zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie, senność, w poniedziałek pojawił się narastający ból gardła.
Medycyną domową w postaci grzańców, herbatek, holinexów, płukania ziółkami we wtorek wieczorem ból już praktycznie minął.
Zamiast gardła "przerzuciło" mi się na nos, kaszel - no po prostu objawy przeziębienia/kataru - zaznaczam, że 10-ego sierpnia byłem na dużym koncercie (przepocenie, wyjście na zimną noc - standard) i ponad rok czasu chorowałem na zatoki, które niekiedy wracają.
Wczoraj (środa) czułem się już po prostu dobrze - lekkie osłabienie po polopirynie, no i ten nos, który również spokojnie sobie "mijał" - dzisiaj rano jednak troszkę mnie osłabiło, także zdecydowałem wybrać się po profesjonalną diagnozę.
Po przebadaniu pani doktor stwierdziła, że mam zapalenie krtani i tydzień mam siedzieć w domu bez jakiegokolwiek
wychodzenia, co delikatnie mnie zaniepokoiło - przecież czuję się na siłach, zakaszle mnie raz na kilka godzin, gardło praktycznie przeszło - została lekka chrypa.
Chciałbym się dowiedzieć, czy ta diagnoza jest aby na pewno odpowiednia, cholera, może się nie znam na medycynie ale termometr wskazuje prawie 30 stopni.
Najgorszym kruczkiem oprócz oczywiście ślicznego końca wakacji jest to, że od pierwszego sierpnia zapisałem się na siłownię, ciało mam już dość "wprawione w cykl", a taka przerwa automatycznie skreśla mi trening, ciągły wysiłek, blokuje mnie fizycznie i psychicznie.
Myślę, że na pierwszy post tyle wystarczy, dzięki za wszystkie odpowiedzi - na pytania również chętnie odpowiem.
Pozdrawiam, Krzysiek.