Witam.
Zanim poproszę o jakąś poradę, nakreślę trochę swój problem.
Mam 21 lat i jestem studentką. Teoretycznie mam kilkoro fajnych znajomych, w każdym razie, wiem, że to osoby, które twierdzą, że mnie lubią. Jednak nie potrafię wytrzymać w towarzystwie innych ludzi. Jestem wtedy spięta i mam wrażenie, że spotykanie się z kimkolwiek to wysiłek, a moich sił starczy czasem na godzinę, czasem na trochę dłużej. Szybko jednak szukam pretekstu aby od nich uciekać. Teraz, kiedy zaczęły się wakacje, nie widuję się już prawie z nikim i w dodatku mieszkam sama. Teraz z kolei od dłuższego czasu przytłacza mnie samotność. Chociaż wydaje się, że jest na to rozwiązanie, jest kilka osób, które chętnie ze mną się zobaczą, to wiem, że nawet wtedy wszystko będzie działo się obok mnie a ja znowu będę w zdenerwowaniu czekać, aż wrócę do domu. Przez to wszystko moje życie jest kompletnie puste, leżę cały dzień w łóżku, czasem czytam jakąś książkę lub głupoty z internetu. Ostatnio straciłam apetyt i chociaż zawsze byłam trochę za chuda, to teraz jem tylko raz dziennie i odwlekam posiłek tak długo, jak długo jestem w stanie utrzymać się na nogach.
Chciałabym, aby istniała jakaś pigułka która otworzyłaby mnie do ludzi, bo bez tego każda próba kończy się fiaskiem. Wydaje mi się, że nawet to, że kilka osób uważa mnie za koleżankę, zawdzięczam alkoholowi, gdybym była trzeźwa, uznaliby mnie za jakiś manekin, bo nie byłabym w stanie się do nich odezwać.
Czy jest jakiś sposób aby nie czuć się tak obco wśród innych ludzi? Przynajmniej wśród tych, których lubię (z daleka) i którzy ponoć również mnie lubią? Czy istnieje jakiś środek farmakologiczny? Proszę o pomoc, bo tak naprawdę samotność mnie dobija i nie wyobrażam sobie, jak mogę dłużej funkcjonować unikając ludzi