Witam, rozpisze się troszkę.
Otóż od ponad miesiąca nie czuje się najlepiej, jestem osłabiona, mam częste (prawie codziennie) bóle głowy promieniujące od karku- jak się okazało powiększonego węzła chłonnego. Ze względu na to, że choruje na niedoczynność tarczycy od 2 lat podejrzewałam że moje samopoczucie może być spowodowane złymi wynikami TSH, anemią (walczyłam z zajadami). Z tymi objawami udałam sie do lekarza, dostałam skierowanie na badania (TSH, Morfologia, Lipidogram, mocz, ob, Żelazo,Sód i Potas) i ku mojemu zdziwieniu wyniki morfologi , moczu, żelaza, sodu i potasu były rewelacyjne, TSH- podwyższone 5,2 i wysoki cholesterol, OB-9. Pani doktor stwierdziła że skoro wyniki są dobre to nie należy przejmować się węzłami bo mogą one być spowodowane wyrastająca ósemką. Dostałam leki na tarczycę i te obniżające cholesterol i idąc za radą Pani doktor odpuściłam sobie z tymi węzłami. Jednak na drugi dzień po wizycie zauważyłam że mam powiększone niemalże wszystkie węzły szyjne(przede wszystkim karkowe górne i nadobojczykowe), jak również te w zgięciach łokciowych, pachowe i pachwinowe.
Do dnia dzisiejszego węzły są powiększone (tj 2 tyg). Od tygodnia mam stany podgorączkowe. Skóra nad węzłami nie jest zmieniona. Węzły nie są bolesne. Mogę wykluczyć opcję toksoplazmozy, mononukleozy i chorobę kociego pazura. Nie mam kota, chłopaka, jestem osoba dość sterylną więc złapanie tych chorób wykluczam. Nie przechodziłam w ostatnim czasie żadnych infekcji. Czy powinnam czekać czy udać się do lekarza? Jakie ewentualne badania zrobić? Czy możliwe jest by np objawy niedoczynności tarczycy maskowały objawy np chłoniaka (nocne poty). Kiedyś moje TSH wynosiło 23 i nie czułam się tak fatalnie jak teraz przy 5,2. Ratunku!!!