Dzień dobry,
Mam prawie 20 lat, od dawna miesiączkuję regularnie (28 dni).
Od około 9 miesięcy obserwuję regularny spadek odporności w 4 tygodniu cyklu.
Zazwyczaj przegrywam tę walkę i kończy się męczącym przeziębieniem. Ryzyko zwiększa się, gdy tylko mam krótszą noc (o 2h wystarczy!) lub jak pojawi się najdrobniejszy stres, ale i bez tego mogę się w tym czasie bez problemu rozchorować (sprawdzałam).
Nigdy wcześniej nie występowała u mnie tak wyraźna i systematyczna zależność między fazą cyklu, a stanem układu odpornościowego. U matki z rzadka, ale to raczej już podczas miesiączki.
Jest to niezwykle męczące, sama świadomość zbliżania się 4 tygodnia oddziałuje negatywnie na mój nastrój. Ponadto interesuję się tematem zdrowia i intryguje mnie, dlaczego dokładnie tak się dzieje, jakie reakcje w organiźmie konkretnie są za to odpowiedzialne, czemu wcześniej nie było problemu...
Próbowałam wzmocnić odporność - zmieniłam ogólną dietę (codziennie owoce i warzywa, więcej ryb, prawie zero śmieciowego jedzenia i produktów nienaturalnych, tylko biała i zielona herbata itp.), suplementuję wit. D czy ostatnio Magnez, a w 4 tyg. wit. C. Nie mam czasu, aby całymi dniami bawić się w przygotowywanie sobie mikstur czy ziółek, ale próbowałam też walczyć np. pijąc wywar z imbiru lub jedząc czosnek. Mam wrażenie, że nic nie działa, a bardzo nie chcę brać tabletek antykoncepcyjnych.
Czuję się bezradna, pomocy...
PS. Przepraszam, jeżeli post nie pasuje do tego działu - napisałam tutaj ze względu na zależność z cyklem.