Co jeszcze może pomóc? Rak trzonu macicy 61 lat.
U mojej mamy w sierpniu 2014 roku wyryto raka trzonu macicy. W październiku przeprowadzono operację wycięcia macicy z przydatkami. Guz był duży. Histopatologia wykazała- rak złośliwy- niezróżnicowany rak endometrialny GIII.
Dodatkowo cukrzyca i otyłość jako czynniki bardzo źle rokujące.Mama przeszła 4 cykle brachyterapii wewnątrz jamowej.Później radioterapia(miesiąc w szpitalu). Miało być dobrze wyniki i markery były w normie i co 2 miesiące do kontroli.
W lipcu 2015 (4 miesiące po zakończeniu leczenia) w trakcie kontroli wykryto mały guzek w pochwie. Badanie histopatologiczne i tomograf wskazało na wznowę. Dodatkowo pojawiły się powiększone węzły chłonne przy nerce i wątrobie oraz drobne guzki w płucach.
Zadecydowano o chemii. Paclitaxel i Carboplatyna. 5 serii.
Mama dobrze znosiła chemię. Nie wymiotowała, kilka dni po chemii pojawiały się bóle mięsni i osłabienie ale później wszystko wracało do normy i czuła się lepiej. Staraliśmy się wzmacniać organizm różnymi witaminami, ziołami. ..
Markery były cały czas w normie ale nie spadały jakoś znacznie. Lekarze zdecydowali o nie podawaniu 6 serii chemii. Podali za to 2 cykle brachyterapii „na próbę”. 4.0 na obszar guza Hr/CTV.
Próba nie zakończyła się dobrze ponieważ jak wcześniej nowy guzek nie dawał dolegliwości bólowych to po brachyterapii zaczął boleć do tego stopnia że mam zaczęła mieć problemy z siedzeniem.
W grudniu 2015 i styczniu 2016 przyjeła 2 serie chemii już silniejszej- Doxorubicyna i Cisplatyna. Tą chemie mam już zniosła o wiele gorzej. Organizm strasznie się osłabił.
W lutym tomograf wskazał , ze guzka w pochwie już nie widać podobnie zmiany w płucach i jamy brzusznej. Uznaliśmy, że w końcu zaczęło się coś dziać dobrego i jest jakiś postęp w walce z nowotworem.
Lekarze zdecydowali o nie kontynuowaniu chemii ponieważ wyniki są dobre i wdrożeniu leczenia hormonalnego.
W marcu 2016 mam zaczęła dostawać zastrzyki z hormonami. Dolegliwości bólowe nadal się utrzymywały- lekarze twierdzili, że do objaw choroby chociaż dziwne wydawało nam się ze zaczęło bolec dopiero po brachyterapii….
W połowie marca mama dostała silnego krwotoku z dróg rodnych. Straciła dużo krwi i już było bardzo kiepsko. Krwotok lekarze uznali, za postęp choroby chociaż tomografia w lutym wskazała wyraźnie na poprawę. Guzek w pochwie wg lekarzy się rozpadł się i zaczęły się pojawiać owrzodzenia. …
Markery są cały czas w normie... kolejna tomografia dopiero we wrześniu. ….
Przez cały czas próbujemy różnych specyfików to jakie witaminy, to jakieś zioła, dobre odżywianie i to dawało jakieś efekty bo wszyscy lekarze się dziwili, ze mama tak dobrze się wygląda mimo choroby…
Zalecono kontynuowanie zastrzyków hormonalnych i opiekę paliatywną- lekarze już nie mają pomysłu na inne postępowanie .Wg nich leczenie onkologiczne zostało zakończone. Obecnie mam przyjmuje również sterydy. Efektów ubocznych jest mnóstwo znowu przytyła ma opuchniete nogi, parametry nerkowe są podwyższone...
Czy jest jeszcze jakaś szansa na jaka formę leczenia? Bo konwencjonalne metody zawiodły…. Macie jakieś doświadczenia?