Witam
Moja mama zachorowała w 2012 na raka lewej nerki z przerzutami do kosci. Usunięto nerkę, a lewa kość udowa złamała się. Wstawili jej śrubę. Brała dwie chemie, ktore ppmagały, ale w końcu lekarz stwierdził, że dalej dać nic nie moze, bo chemia zaszkodzi bardziej niż pomoże. Brala różne leki wzmacniające na kości. W tomografie wyszło, że są przerzyty do wątroby i płuc, ale w trakcie chemii jszcze ogniska się nie powiększały. Było ok. W ostatnich dwóch miesiącach mama schudła, była osłabiona. W tamtym tygodniu tak straciła siłę, że nie miala siły sama chodzić. W tamten wt nic nie chciala jeść i zaczęla slabiej mowić, ciągle spała. Lekarz rodzinny dał witaminy, coś na apetyt. onkolożka to samo, ale u niej bylysmy 2tyg tenu. Mowila, że w danej chwili nic nie można więcej dać i za 2tyg czyli dzis zrobic badania. W tamta srodę mama nie kontaktowala. Mowila glupoty jak chora psychicznie. W czwartek trafila na oddzial paliatywny. Poki co, to dostaje przeciwbolowe i kroplowki nawadniajace. Jutro ma byc lekarz. Mama ciagle spi, a jak sie obudzi to troche sie usmiecha, powie moje imie, czyli rozpoznaje, ale takto cos tam bełkocze i znow sie powierci i spi. Co mam myslec? Czy ktos mial taki prYpadek? Czy moga to byc przerzuty do mozgu? Czy moze to tylko oslabienie??? ma dopiero 50 lat: (