Witam, mam 19 lat i problem dotyczący wspomnień. Nie jestem dobry w opisywaniu swoich problemów, więc tekst może być trochę chaotyczny, ale do rzeczy.
Mój problem ze wspomnieniami opiera się na tym, że 95% z nich nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie odczuwam kompletnie nic wspominając różne momenty z okresu mojego życia, złe jak i dobre, takie jak pierwsze wystąpienie publiczne, pierwszy koncert, pierwsza dziewczyna, wyjazd ze znajomymi do innego kraju i przygody z tym związane. Wspomnienia są poszarpane, skupiając się na nich widzę jedynie pojedyncze ujęcia, jakby puste, nie nie niosących ze sobą żadnych uczuć fotografie. Większość rzeczy w życiu które robię, niekiedy szalone, robię z myślą o tym, aby na starość "mieć co wspominać", ale słabo to widzę, jeżeli już teraz mam takie problemy, a bardzo chciałbym chociaż przez chwilę poczuć ten klimat który panował w danej sytuacji.
Jest to wciąż 95%, 5% to są moje, uważam bardzo traumatyczne oraz "nieszablonowe" przeżycia z dzieciństwa ciągnące się do dzisiaj, które pamiętam doskonale i w większości wywołują u mnie emocje. Pisząc "nieszablonowe", chodzi mi o to, że nie były to typowe problemy rodzinne, przemoc fizyczna bądź psychiczna, znęcanie się, lub coś w tym stylu, ale to temat na prywatną korespondencję.
Moje pytanie: czy jest to normalne? Czy za 10 lat gdy usiądę sobie na kanapie z chęcią spędzenia paru godzin na wspomnieniach, nawet przez chwilę nie poczuję klimatu który panował w danych sytuacjach, wspomnienia nie wywołają u mnie żadnych emocji? Problem, przynajmniej dla mnie, jest na tyle poważny, że zaczynam pod to ukształtowywać sobie cały światopogląd, że to co robię aktualnie, wszystkie przyjemności których doświadczam, spotkania ze znajomymi, ważne momenty w życiu nie mają żadnego znaczenia, bo za rok i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia i człowiek dochodzi do wniosku, że nie warto tego w ogóle robić. Dziękuję za przeczytanie tej dość długiej, chaotycznej wypowiedzi oraz proszę o odpowiedź, pozdrawiam.