witam, mój problem zaczął się ponad 3 lata temu i dalej, niestety się z nim borykam..
otóż w tamtym czasie pewnego feralnego wieczoru, poszedłem do kumpla zapalić dopalacza..
był to dokładnie Spice Gold, w postaci blunta..niestety "skonsumowałem" go zbyt szybko
i wtedy właśnie moje życie się odmieniło..reszte wieczoru spędziłem w toalecie rzygając,
nie mogąc się totalnie ruszyć, miałem też halucynacje, że moi rodzice po mnie przyszli itd..
wstałem następnego dnia i już zauważyłem, że coś jest nie tak, jednak myślałem, że faza jeszcze trwa,
także się nie przejąłem..jednak z biegiem czasu nic się nie zmieniło..było jeszcze gorzej..objawy, jakie
mi towarzyszyły to, jakby ucisk na lewe oko, straszny światłowstręt, brak koncentracji podwójne widzenie, skupienie wzroku na jakimś przedmiocie wymagało więcej czasu, zanim oczy się "zjadą" czemu towarzyszył okropny ból głowy , zwłaszcza ścisk w okolicy czołowej, nie mogłem funkcjonować, przy wyjściu na zewnątrz i wystawieniu na promienie słoneczne momentalnie stawałem się śpiący. O nauce nie było mowy - nic nie byłem w stanie zapamiętać..absolutnie nic..
niewytrzymując już, poszedłem do lekarza, który zauważył, że mam bardzo wysokie ciśnienie krwi(w granicach 160/100), dodam, że wcześniej nie miałem żadnych problemów z ciśnieniem.
Pod tym kątem poszedłem do szpitala, gdzie powiedziałem o zażyciu dopalacza, co chyba zignorowano, bo twierdzili, że po 1 razie to niemożliwe..zrobiono mi szereg badań lecz nic konkretnego nie wykryto..a czułem się dalej tak samo, totalnie zamroczony, oszołomiony bez żadnej motywacji, niezdolny do czegokolwiek, jak się np. kładłem po południu to wstając za cholere nie wiedziałem, czy to noc, dzień gdzie jestem itd totalna bezorientacja, nie rozumiałem logicznych rzeczy, nie pamiętałem czy coś wydarzyło się wczoraj czy pare dni temu....po wyjściu ze szpitala, poszedłem do neurologa, który również nie wierzył, że po 1 zażyciu coś się mi stało, najpierw skierował mnie do okulisty (ze względu na podwójne widzenie) u którego wszystko wyszło ok a potem na rozonans magnetyczny aby wykluczyć, udar mózgu (co podejrzewałem, gdyż oprócz ucisku na lewe oko, miałem również osłabioną lewą stronę ciała) i mnie uspokoić nieco..i rzeczywiście na MR nic nie wyszło niepokojącego. Byłem następnie u psychiatry, który z takimi obiawiami stwierdził u mnie jakieś zaburzenie psychiczne i głęboką depresję i przepisała jakieś leki..nie chciałem się z nikim widzieć, każde spotkanie, każda rozmowa to była męka, jakiś wewnętrzny lęk, mimo, iż wcześniej byłem duszą towarzystwa. Znajomi mnie nie poznawali i dopiero później powiedziałem im prawde..prawie całe wakacje przesiedziałem w domu płacząc w poduszkę z ogromnymi wyrzutami sumienia i obwiniałem się o skutki tamtego wydarzenia. Równocześnie ciśnienie krwi było bardzo wysokie i brałem leki na obniżenie (zresztą biorę do teraz). Bardzo mocne bóle głowy zaczęły przechodzić, jednak cały czas miałem ucisk na lewe oko i podwójne widzenie. W późniejszym okresie wakacji pojechałem do babci na wieś, gdzie spotkałem się z kuzynostwem, nie chcąc użalać się nad sobą, nic im nie powiedziałem i postanowiłem udawać, że wszystko jest ok. Różny efekt to przynosiło, ale ogólnie moje samopoczucie zaczęło się poprawiać i odłożyłem nawet leki od psychiatry..nie wiem czy słusznie..ale już się u niej nie pojawiłem..no i w późniejszym okresie zacząłem ożywać, bóle i oszołomienie, zamroczenie jakby zaczęły mijąć we wrześniu miałem poprawki na studiach i jakoś udało mi się na nie nauczyć. Potem przyszedł rok akademicki i w przybliżeniu wszystko zaczęło wracać do normy, właściwie prócz ciśnienia, które dalej miałem wysokie. Ale ogólnie odzyskałem radość życia..i tak było przez jakieś pół roku do czasu w, którym stało się coś czego nie wiążę z poprzednim wydarzeniem, o którym już zapominałem..otóż zaatakowała mnie chlamydia przez, którą byłem strasznie słaby, często chorowałem w okresie zimowym, towarzyszył jej ciągły ból gardła..brałem na nią antybiotyk i podobno zniknęła..jednak dalej czułem się strasznie słabo, miałem jakieś lęki, brak intensywnego myślenia, kombinowania, brak koncentracji, kłopoty w nauce i ból gardła nie mijał.. w wymazie, który robiłem później wyszło mi, że mam gronkowca złocistego i leczyłem się na niego..moje samopoczucie dalej nie ulegało poprawie..w tamtym okresie pojawił się ( i trwa do dziś)problem z oddawaniem moczu i potencją..wiązałem to wszystko z jakimś zapaleniem bakteryjnym, jednak ostaetcznie nie doszedłem w czym tkwił problem. I tak żyłem z dnia na dzień, raz lepiej, raz gorzej ale nigdy optymalnie dobrze, cały czas zdarzało mi się również mieć mroczki przed oczami..jednak nie narzekałem, gdyż miałem nadzieje, że to kwestia czasu zanim się wylecze i będę czuł lepiej, gdyż ten problem wydawał już się bardziej przyziemny niż opisywany wcześniej..w późniejszym okresie tj. rok temu pod koniec czerwca chcąc nauczyć się na egzamin wypiłem kawe czy 2, czego wcześniej starałem się unikać ze względu na moje ciśnienie(mimo,iż alkohol i papierosy zdarzało mi się zażywać, nawet w większych ilościach). Rano się obudziłem i wrócił koszmar może nie w takim natężeniu ale, znów miałem jakby pulsowanie w okolicy czołowej, totalny brak koncentracji, światłowstręt, kłopoty z pamięcią, a i co dziwne miałem ucisk oka ale tym razem prawego i znów podwójne widzenie i jakby osłabienie nerwowe prawej strony. Znów się załamałem i większość wakacji spędziłem w domu, prócz paru wyjazdów podczas, których nie czułem się najlepiej. I znów przeszedł rok akademicki i myślałem, że znów się jakoś "odrodzę", jednak nic się specjalnie nie zmieniało. Poszedłem do neurologa znów i znów to samo..badanie u okulisty, który znów stwierdził, że dno oka itd ok i skierowanie na rezonans magnetyczny, z podejrzeniem stwardnienia rozsianego. Jak to usłyszałem to już się zupełnie załamałem, b.często płakałem, z największym wysiłkiem wstawałem na uczelnie, i również z największym wysiłkiem udawałem, że jest ok. Mimo,iż powiadomiłem przyjaciół o moim stanie, nie chciałem ich tym obarczać. Także w oczekiwaniu na MR, myślałem tylko o tym i byłem pewien, że obawy o stwardnienie się potwierdza, gdyż bardzo wiele objawów się zgadzało. Ale na całe szczęście badanie to wykluczyło tę chorobę. Potem troche odzyskałem formę, nawet udało mi się obronić inżyniera jakimś cudem i momentami było wporządku i myślałem, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, jednak w późniejszych sytuacjach nagle łapał mnie ogromny dół nie wiadomo z jakiej przyczyny, takie obniżenie nastroju, przygnębienie. Mam obecnie dalej światłowstręt, oszołomienie, podwójne widzenie, czasem zdarza się osłabienie kończyn (ale to chyba na tle nerwowym) pozatym jestem bardzo nerwowy niecierpliwy, szybko tracę zapał, zero kreatywności, pomysłów, często zdarza mi się, zwłaszcza jak jestem na dworze w dzień, stan oszołomienia i nieświadomośc tego co się dzieję, brak zapału do czegokolwiek, kłopoty z planowaniem i ogólnie z wyobraźnią. Muszę wspomnieć, że zdarzają mi się, choć rzadko lepsze dni (np.na kacu gdzie nie towarzyszy mi uczucie ucisku w okolicy czołowej i jakby wszystko jest w normie, światłowstęr znika i lepiej się czuję psychicznie, dlatego sądzę, że gdyby nie ta dolegliwość wszystko byłoby ok. Nie wiem jednak co jest jej przyczyną, czy napięcie psychiczne, czy może zaburzenia działania gruczołów dokrewnych w mózgu tj. szyszynka lub podwzórze. Dalej mam problemy z oddawaniem moczu (są okresy gdzie oddaje go bardzo mało, brak parcia na pęcherz, przy oddawaniu b. słabe ciśnienie) oraz co jeszcze bardziej mnie martwi, brak libido, zainteresowania seksem, porannych, spontanicznych erekcji, co już chyba podchodzi pod impotencję Często staram sobie uświadamiać, że wszystko będzie ok, staram się nie myśleć i nie rozpamiętywać tego co było, jak to się wszystko zaczęło, gdyż mam dalej ogromne poczucie winy i wyrzuty sumienia, które napadają mnie samoistnie przy obniżeniu nastroju. Nie wiem do kogo się zgłosić..do psychiatry, psychologa, myślałem, że jakoś dam rade sam to przezwyciężyć, ale obawiam się, że bez pomocy sobie nie poradzę..JEŚLI KTOŚ Z WAS, PRZEŻYŁ BĄDŹ PRZEŻYWA COŚ PODOBNEGO I WIE CO MI MOŻE POMÓC, BŁAAAGAM O POMOC. Przepraszam za chaotyczną formę i rozległą treść POZDRAWIAM. WIERZĘ, ŻE WSZYSTKO SIĘ JAKOŚ UŁOŻY