Witam, mam 17lat jak byłam maala to bralam leki na uspokojenie ,bo strasznie byłam nerwowa , jakoś w jak miałam 8lat to ojciec nas zostawił i wyprowadził się do innej baby , ma z nią dziecko..mama mu wybaczyła i wrócił na ugode..jakoś w 2014 zakochalam się w takimi chłopaku, który pisał jak to mnie nie kocha itd ,a tak naprawdę pisał prawie to każdej ..moje zaufanie legło ,do dzisiaj mu nie potrafię uwierzyć w nic.. W 2015 zaczęły się gorsze schodki ...byłam tak przywiązana do pewnej osoby ,byłam z nim parę miesięcy ,ale odszedł ..co prawda z mojej winny..ale jakoś po tym pierwszym zaczęłam się lekko okaleczac ,po tym drugim juz reguralnie codziennie nie umialam bez tego zyc..codziennie płacz ..każdy wieczór tak wyglądał..teraz zaczęła się szkoła średnia ,dostalam się do technikum ,po czym mnie przenieśli do zawodowki ,bo stwierdzili ze sobie tutaj rady nie dam..przez pewną opinie..niedawno się dowiedzialam,ze ojciec pomimo ze wrócił to nadal utrzymuje z tą kobietą kontakt ,nawet zabrał ją teraz z tym dzieckiem na wakacje ,bo jeździ w delegację do Niemiec...mam chłopaka z którym jestem od roku , ciągle kłótnie ,zero wsparcia, zrozumienia ,no nic..a nie potrafię zerwać ,a mam wrażenie,ze on mnie doprowadza w gorszy stan...mama ma chorobę ,musi iść teraz za niedługo na musową operacje...ja już nie wiem co ja mam ze sobą robić ,płacze,często nie mogę zasnąć ,a jak zasne to się budze ..w dzień często spie..nie mam ani ochoty chodzić na praktyki ani do szkoły ,mam ochotę to rzucic i juz ..często mam myśli samobójcze ..proszę Boga żeby mnie z tad zabrał ...i wraca mi chec do cięcia...mowie do chłopaka ze jest cos nie tak ze mną, a on ma w to wylane. Teraz mam pytanie czy ta nerwica mogła się nasilić? czy to początki depresji?