Witam. Mam ogromny problem z moją mamą, która 4 lata temu (ledwo) przeżyła wylew krwi do mózgu. Okazało się, że miała tętniaka - wylew nastąpił w płacie czołowym, jeśli dobrze myślę, to był to w takim razie wylew krwotoczny. Mama przez 3 tyg. leżała na OIOMie, potem wymagała właściwie permanentnej opieki. Po wyjściu ze szpitala trafiła do Konstancina na rehabilitację, dużo jej to pomogło, jednak że jest bardzo niechętna wszelkim zajęciom - pobyt przerwała w połowie (po miesiącu, albo 3 tyg.).W zeszłym roku również uczęszczała na rehabilitację do Otwocka, z której w końcu zrezygnowała. Mama ma dodatkowo problemy z tarczycą i bardzo szybko się męczy. Ma nieco ponad 50 lat, a właściwie funkcjonuje jak osoba starsza - całymi dniami leży przed TV, niezawsze wykonuje swoje obowiązki domowe, których i tak ma właściwie niewiele. Co najgrosze po chorobie wróciła do palenia papierosów - to jej wielkie uzależnienie, próbowała już parokrotnie rzucić przed chorobą, obecnie ma podejście, że i tak nie uda jej się tego zrobić, wiec po co próbować. Jestem świadoma, że wynika to również po części z jej nieodwracalnych uszkodzeń płata czołowego. Bardzo ciężko mi na to patrzeć. Mama nie odstawiła też całkowicie alkoholu, teoretycznie mówi mi, że wypija szklankę wina dziennie. Studiuję, więc nie jestem w stanie tego pilnować, oczywiście bardzo irytuje mnie, że w ogóle to wino pije. Zresztą martwię się, że ta szklanka dziennie moze nie być do końca prawdą - a przynajmniej niezawsze.

Bardzo chciałabym, żeby rzuciła papierosy, alkohol i żeby ją w jakiś sposób zaktywizować. Nie wiem, czy praca zawodowa będzie jeszcze kiedykolwiek dla niej - teoretycznie neurolog powiedział, że u niej sprawa choroby jest już zakończona. Duży wpływ ma na pewno jej szybkie męczenie się przez tarczycę, ale myślę, że to jest też dlatego, że jej życie polega głównie na leżeniu. Wiem, że wiele czasu już minęło i powinniśmy na to radzić jakoś wcześniej. Jedyne co mam na swoją obronę to mój młody wiek i to, że dopiero z czasem dorosłam do tego, że to ja powinnam zająć się sprawą, by pomóc mamie wrócić do życia (mieszka z nami ojciec, ale powoli zaczynam widzieć, że jemu trzeba mówić, co ma robić i nie warto na nim polegać, jeśli chodzi o wymyślenie dróg działania). Ja k patrzę na nią to bardzo martwię się ile lat tak jeszcze pociągnie. Przecież nie można leżeć całe życie. Będę bardzo wdzięczna za jakieś rady, do jakiego specjalisty możemy się udać (myślę nad neuropsychologiem, ale nie wiem czy dobrze myślę) i o np. numery telefonów do sprawdzonych osób z terenu Warszawy (najlepiej prawej strony Wisły, ale centrum i niedalekie okolice też nie będzie dla nas problemem, o ile warto będzie tam dojeżdżać) oraz o ilinię otwocką.