Witam serdecznie. Mam problem z moim młodszym bratem. Niedawno skończył 18 lat, więc teoretycznie powinien rozumieć zasady funkcjonowania w społeczeństwie, jakim jest rodzina, szczególnie, że mamy jeszcze trójkę młodszego rodzeństwa. Jednak wydaje mi się, że ma jakieś zaburzenia na tle rozwoju seksualnego, bo robi rzeczy charakterystyczne dla 12-13-latka. Pierwszym z problemów jest zupełny brak wstydu i poczucia intymności - zwracamy mu bardzo często uwagę, że czujemy się zniesmaczeni (szczególnie żeńska część rodziny), kiedy chodzi po domu w luźnych, krótkich bokserkach, przez które widać jego owłosienie intymne, a często nawet narządy rozrodcze:/ Czasami naciąga te bokserki (że niby musi się przewietrzyć, ale widać, że robi to w celu pokazania nam, co w nich ma) i widać dosłownie wszystko. W łazience też się nie zamyka, kiedyś stojąc przede mną zaczął się rozbierać (oczywiście tylko bokserki bo nic więcej na sobie nie miał), żeby wymusić sobie prawo do skorzystania jako pierwszy, chociaż ja szybciej weszłam do pomieszczenia. Dodatkowo ciągle opowiada o rozmiarach swoich narządów i często zmusza nas do ich oglądania, broniąc się, że wcale nie musimy patrzeć, ale widocznie chcemy i widzimy to co chcemy widzieć, bo na pewno same mamy ochotę sobie popatrzeć. Uważa że jest u siebie i ma prawo sobie chodzić jak chce- teraz już jest i tak lepiej, bo kilka lat temu wychodził z łazienki zupełnie nago. Kolejną sprawą jest to, że nie krępując się zupełnie oddaje mocz do umywalki po czym wyciera narządy do ręcznika przeznaczonego do wycierania rąk, a umywalkę pozostawia nawet bez spłukania tego po sobie. Robi to nawet w obecności innych członków rodziny. Tłumaczę mu setny raz, że to nie jest normalne i że ma też uszanować nas, ale odpowiada, że to jest normalne, jemu tak wygodniej i tak będzie robił. Zagroziłam, że następnym razem poinformuję jego dziewczynę o tych praktykach, ale tylko się zdenerwował. Rozmowy odpadają, bo jest typem człowieka, który jest przekonany, że zawsze ma rację, nie rozumie, że może jej nie mieć i wpada w furię, kiedy ktoś go skrytykuje. Dodatkowo, kiedy ma taką fazę to potrafi się przyczepić do kogoś i wygłupiać się chodząc za nim do tego stopnia, że najspokojniejsze osoby się zaczynają irytować. Kiedy natomiast czegoś chce potrafi zrzędzić i truć tak długo aż ludzie decydują się robić rzeczy, których normalnie by nie zrobili, ale chcą mieć święty spokój. Zmierzam do tego, że jest na tyle trudnym typem człowieka, mającym problemy ze zrozumieniem innych i zaakceptowaniem, że może czasami się mylić, że nie da się mu wytłumaczyć, że to co robi jest złe. Nie da się też niczym zagrozić, bo uważa że jest wolnym człowiekiem, ma skończone 18 lat i po prostu nie będzie robił czegoś tylko dlatego, że ktoś mu kazał. Nie wiem jak sobie z tym radzić, ale jest to bardzo uciążliwe i naprawdę ciężko nam się funkcjonuje. Czy to może być jakaś choroba? Dodam, że już w przedszkolu wyciągał sobie na wierzch narządy intymne i chodził tak po sali. Nie wiem,czy to jakieś zaburzenia, czy można to leczyć? Młodszy z braci ma zespół aspergera- czy istnieje możliwość, że on również ma podobne schorzenie? Jeśli tak to co zrobić, żeby przestał nas maltretować widokiem swoich genitaliów ( to chyba naturalne, że później czujemy obrzydzenie wobec własnego brata) i żeby przestał robić obrzydliwe rzeczy, które utrudniają nam funkcjonowanie? Z góry dziękuję za pomoc.