Witajcie. Od dłuższego czasu nasza cała rodzina zmaga się z dosyć nietypowym problemem. Moja babcia jest w podeszłym wieku, nie ma problemów z chodzeniem, normalnie żyje sobie na wsi. ponad 7 lat temu miała założoną zastawkę serca, przyjmuje masę leków. Jak ją odwiedzamy a staramy się często do niej jeździć to się cieszy, że odwiedzają ją wnuczki, często coś jej pomagamy, chociażby poodkurzać czy pozamiatać w domu. Relacje są dosyć dobre.
Na czym polega problem?
Od ponad 2 lat babcia oskarża ciotkę o jakieś kradzieże, o kradzieże kozaków, jakichś motylków ozdobnych i innych mało użytecznych przedmiotów. Znam dobrze ciotkę i wiem, że nigdy by nie okradła babci bo sama jej dużo pomaga. Później zaczęła wyzywać ciotkę, nie będę przytaczał słów, doszło do tego, że ciotka przestała jeździć do babci, później babcia wycelowała w kuzynkę też że ją okrada, że pojedzie do jej miasta i powiesi kartki że moja kuzynka jest złodziejką i k**wą (moja kuzynka udziela się spolecznie w fundacji i mopsie), kuzynka też przestała odwiedzać na jakiś czas babcię. Później o to samo oskrżała wujka, mojego ojca, moją mamę, mnie samego ogolnie cale otoczenie ją okrada. Rodzina mysli ze to kwestia wieku i ze lepiej niech sie wygada, pomija problem milczeniem. Ostatnio jej ataki sie nasilily i potrafi dzwonić do mojej mamy lub siostry o 7 albo 6 ranno zeby kogos powyzywac i oskarzyc o zlodziejstwo, twierdzi ze chodze w jej spodniach....
Mial ktos juz taki problem? jak to sie leczy? do jakiego lekarza z tym sie chodzi? moze to byc kwestią zle dobranych lekow?
podkresle, że jak odwiedzamy babcie to nie ma wtedy tego problemu, jest usmiechnieta i raz jak z nią probowalismy o tym problemie pogadac to mowila ze nic takiego sobie nie przypomina, ze nic takiego nie mowila, zapiera sie ze nic takiego z jej strony nie mialo miejsca...