Witam.

Otóż kilka dni temu zawierciło mnie w płucu, więc zakaszlałem kilkukrotnie, aby pozbyć się pyłu czy czegokolwiek, co mogło spowodować owe podrażnienie. Następnego dnia, jednak wziąłem głębszy wdech i usłyszałem lekki świst, który do tej pory się nie powtórzył. Ponownie zakaszlałem, lecz tym razem intensywniej, czego efektem była doprawdy mikroskopijna ilość wydalonej z organizmu wydzieliny (czysta wydzielina). Dosłownie chwilę późnej splunąłem, tym razem śliną, która miała delikatne, czerwonawe zabarwienie oraz lekki, acz charakterystyczny posmak krwi. Wystarczyło przepłukać usta i gardło łykiem wody, aby pozbyć się defektu smakowego oraz wzrokowego. Tego samego dnia wieczorem zauważyłem, że kiedy kaszlę mocniej niż zwykle czuję w dole płuc podobnie jak przy suchym kaszlu. Wydzieliny nie ma, lub jest w ilości doprawdy nikłej. Natomiast domieszka krwi w ślinie pojawia się przy silnym, wymuszonym kaszlu, ponieważ samoistny mnie nie nęka.

I tutaj rodzi się moja niepewność, gdyż ogólnie rzecz biorąc krew mnie zaniepokoiła. Mogło to być zwyczajne, pęknięte naczynko podczas kaszlu czy raczej coś więcej?