Witam.

Przepraszam za dziwną nazwę wątku , ale sam nie wiem jak to określić.

Jestem w wieku licealnym (17). W maju , po paleniu marihuany miałem tzw. 'bad tripa'. Potem chyba nerwica lękowa , tyle , że objawy jakby słabsze. Wydaje mi się , że przewinęła się tam gdzieś depresja , chociaż ciężko powiedzieć. Może to poprostu wciąż była nerwica. Jednak niemalże z dnia na dzień zauważałem poprawę. Mija lekko ponad miesiąć i nie mam już żadnych objawów nerwicy czy depresji. Jednak nie na tym polega problem. Moja mama choruje na chorobę afektywną dwubiegunową. Trochę się o tym naczytałem , wiem że jest duża szansa na odzedziczenie + jeszcze ten miesiąc po paleniu. Boję się , że odziedziczę chorobę. Bardzo dużo o tym myśle , dowiaduje się na temat choroby itd. W internecie przeczytałem już chyba wszystko. Wiem , że w różnym wieku może się to pojawić. Przez to nie potrafię jakoś myśleć o przyszłości , starać się w szkole , cieszyć się z dobrych ocen itd. Myślę , że co z tego skoro skończę szkołę itd. , skoro pewnie zachoruje. Czuję się przez to trochę zagubiony , jakbym już miał nie być taki jak kiedyś , jakbym na wszystkie sprawy miał patrzeć już zawsze w inny sposób , tylko myśleć o chorobie. Czasem myślę , że lepiej , żeby to się już zaczęło , miałbym wtedy z jednej strony spokój , brak tej niepewności , tego myślenia. Rozmawiam z kolegami i gdzieś w sobie zazdroszczę im , że nie mają takich problemów , że potrafią poprostu żyć , mają jakieś plany na przyszłóść , nie mają strachu że nagle dopadnie ich choroba psychiczna i zniszczy im całe życie. Nie potrafię już marzyć o założeniu rodziny , starać się , żeby mieć kiedyś dobrą pracę itd. Przecież w każdej chwili wszystko może mi się rozsypać. Teraz raczej marzenia zeszły na takie , aby dożyć kilkudziesięciu lat , mieć spokój , aby umrzeć naturalną śmiercią , nie popełnić samobójstwa z powodu choroby psychicznej (strasznie boje się tematu samobójstwa). Proszę o pomoc.