Witam,

od dłuższego czasu borykam się z problemem pieczenia, tudzież szczypania w okolicy cewki moczowej (niestety nie jestem w stanie stwierdzić, czy to na pewno cewka szczypie, ale na pewno jej okolice). Objawy występują przeważnie pod koniec oddawania moczu, oraz podczas stosunku i trwają przez jakiś czas po tych czynnościach. Czasami zaczyna się ot tak, samo z siebie.

Nie jest to raczej zapalenie cewki, ponieważ nie są to te same objawy, pieczenie nie jest aż tak bolesne, nie mam parcia na pęcherz, no i nie sikam kropelkami. Owszem, czasem jak już bardzo piecze wysikanie na siłę kilku kropelek + ciepły prysznic pomagają. Dodatkowo zwykłe badania moczu wyszły dobrze.

Mało piję. Lekarz ginekolog stwierdził, że jak będę pić więcej, to objawy będą słabsze. Być może, ale nie potrafię po prostu więcej pić! Chcę pozbyć się problemu, albo chociaż dowiedzieć się z czym się wiąże... :/

Nie wiem czy ma to związek (czuję że tak), ale objawy nasilają się kiedy jest mi zimno - szczególnie w stopy, oraz kiedy jest wilgotno. Jesienne deszcze to dla mnie morderczy czas i wtedy najchętniej nie wychodziłabym z wanny z ciepłą wodą. Kiedy już się zagrzeję, objawy ustępują.

Biorę tabletki antykoncepcyjne. Nie mam upławów (choć raz lekarka stwierdziła "lekkie mleczne"). Noszę bawełnianą bieliznę i unikam bardzo ciasnych spodni. Używam płynu do higieny intymnej. Dbam o higienę. Mam stałego partnera.

A propo partnera. Raz, praktycznie na początku naszego związku skarżył się na mocne pieczenie cewki. Towarzyszyło temu hmm... Nie wiem jak to prawidłowo określić. Złuszczenie się skóry na żołędziu? Wyglądało to jak stan zapalny, był czerwony, bolesny i potem zeszła z niego warstwa skórki. Zanim dostał się do urologa był u lekarza pierwszego kontaktu, ten skierował go do urologa, a do tego czasu kazał żołądź czymś przemywać (chyba to była woda borowa? bromowa? niestety nie pamiętam, nie znam się i zbłaźnić się nie chce, ale chyba któreś z tych...), oraz przepisał maść. Jak facet dostał się do urologa to stan zapalny już minął, a ten stwierdził, że wszystko w porządku (bez zagłębiania się w szczegóły oczywiście :/) . Od tamtej pory partner ma spokój. A ja NIE - choć nie wiem czy te dwie sprawy się łączą. Plus moja dolegliwość była pierwsza - raczej nie on mnie tym zaraził - jeśli oczywiście się od kogoś zaraziłam.

Wracając do przydatnych danych: mam problemy z PH pochwy. Jak już mówiłam piję mało wody.

Lekarz ginekolog próbował mnie leczyć antybiotykiem dopochwowym (niestety nie pamiętam nazwy), na chwile kryzysu przepisała mi maści: Lorinden C, a za drugim razem Primafucort. Obie raczej nie przynoszą efektów.

Bardzo proszę o wszelkie wskazówki co to może być, postaram się to skonsultować z ginekologiem, bo do urologa mogę mieć ciężko się dostać. No i najważniejsze pytanie, jakie badanie by pomogło? I jakie są jego koszty - tak przy okazji... Bo obstawiam, że załapać się na badania darmowe w sensownym terminie też nie będę miała szans.

Za wszelką pomoc serdecznie dziękuję.