Witam
Na wstępię - to będzie bardzo długi tekst. Postanowiłem go napisać jednokrotnie i wkleić na kilka medycznych forów dyskusyjnych. Jestem już bardzo zmęczony trwającą sytuacją, podupadam psychicznie i nie mogę normalnie żyć. Bardzo proszę o jego przeczytanie, być może ktoś wpadnie na pomysł co robić dalej. Lekarze dali mi skierowania do Reumatologa, Endokrynologa, Neurologa, Laryngologa, Gastroenterologa, Kardiologa. Na zapisy do tych lekarzy trzeba jednak bardzo długo czekać, bardzo często też przydatne są dodatkowe badania, na które znowu trzeba czekać. Ostatnimi czasy bardzo źle się czuję, wolałbym skorzystać z opieki medycznej szybciej, jednak wg. lekarzy nie ma w moim przypadku podstaw do skierowania mnie do szpitala. Jestem skłonny wykonać pewne badania we własnym zakresie - prywatnie, czy też udać się prywatnie do jakiejś poradni - nie wiem tylko co w moim przypadku może być priorytetem - nie stać mnie na wykonanie wszystkich badań jednocześnie prywatnie. Popadam w depresję i nie wiem co dalej - skończyłem studia, mam pewne pasje, ale obecnie nie mogę normalnie funkcjonować - bardzo mi to dokucza, nie mogę podjąć pracy a z poprzedniej zreyzgnowałem. Bardzo proszę jeszcze raz, może ktoś będzie miał pomysł, sugestię, w któą stronę iść. Od wielu lat liczę na pojawienie się osoby czy lekarza który w końcu "postawi mnie na nogi". Mój "najnowszy" problem jest na samym końcu pod podtytułem "PROBLEM DZISIEJSZY". Wcześniej jednak przedstawiam swoją historię, bo być może ma ona związek z moim obecnym stanem.
HISTORIA
Od 2002 męczę się z omdleniami lub czymś omdleniopodobnym. Zwykle pojawia się szum/pisk w uszach, uczucie utraty kontaktu z otoczeniem, zaworty głowy i zaburzenia równowagi, pojawia się płytki odech, suchość w ustach, "ciepła/zimna" potliwość karku, dłoni i stóp, duszność, czasem potrzeba odkaszlnięcia - czasem nieco pomagające, mroczki przed oczami, lekkie zawężenie pola widzenia, drętwienie zębów, uczucie powolnej utraty świadomości, uczucie napełnienia po lewej stronie głowy w okolicach ucha, zatok, drażliwość na światło i dźwięk - i wtedy, nagle następuje "wystrzał" adrenaliny (pojawia się nagłe uczucie zdenerowania - tzn. uczucie stresu) przyspiesza akcja serca - dochodzi o tachykardii (często ok. 110) wzrasta ciśnienie, przy każdym poruszeniu czuję, że serce bije mocno i szybko - jest to dość nieprzyjemne, ale wręcz przeze mnie pożądane - dzięki temu nie tracę przytopmności, zaczynam czuć się dobrze, znikają wszystkie powyższe objawy. Serce po jakimś czasie "po zrobieniu porządku" zwalnia, powraca do 80 czasem 76 uderzeń (zwykle bije u mnie szybciej - przyjmowałem kiedyś betabloker, ale czułem się źle) zmniejsza się ciśnienie - niestety, parabolicznie cały proces się powtarza.
Po kilku takich "akcjach" w końcu wszystko powoli się uspokaja - wtedy zwykle łapie mnie senność i zmęczenie a także chęć skorzystania z wc (mocz/stolec).
Czasem pojawia się samoczynnie, czasem po posiłku, dość często na mieście (np. w hipermerketach, przy spoglądaniu wzrokiem w górę).
Dzieje się to od 2001/2002 roku - po raz pierwszy zdarzyło się w szkole średniej na lekcji matematyki - zostałem zabrany przez pogotowie do szpitala. W szpitalu po 3 tygodniowej hospitalizacji stwierdzono, że w zasadzie wszystko jest ok. Stwierdzono stłuszczenie wątroby (problemy z wątrobą mam od lat 90 od momentu operacji wyrostka robaczkowego), zbyt wysokie ciśnienie (dostałem Amlozek), nie dokońca prawidłowy sapis EEG w tyle głowy, hiperurykemie oraz zaburzenia metaboliczne (podwyższony aspat, alat, cholesterol, triglicerydy). Od tamtego momentu leczyłem się w Centrum Zdrowia Dziecka. Chciano tam wykonać mi biopsję wątroby, ale myśl tą w końcu zaniechano. Miałem wykonane CT głowy (RMI również, aczkolwiek pomylono badania - do końća nie wiem, czy to co mam, to wynik mojego badania...). Rzekomo badania ok.
Ataki powtarzały się bardzo często, mniej więcej do roku 2004, niepozwalając mi normalnie żyć, doprowadzając do depresji, po czym ustąpiły praktycznie same. Obniżeniu uległo ciśnienie - odstawiłem Amlozek (powodował skutki uboczne w postaci paraliżów sennych, LD, OOBE i innych nieprzyjemnych nocnych przygód). Ataki zdarzały się bardzo sporadycznie (raz na rok lub pół roku).
SERCE
Po za tymi "atakami" zmagam się również z arytmią niewiadomego pochodzenia (była raz zarejestrowana na izbie przyjęć - szpital nie dysponował jednak drukarką, więc nie mam tego zapisu "na papierze" jedynie widoczny był na monitorze). Często są to dodatkowe skurcze, czasem gromadne - te są najgorsze, przy 4 krotnym gromadnym uderzeniu przestaje mieć możliwość oddychania - na szczęście serce wraca w "normalny tryb" pracy. Nie wiem do końća jakiego typu są to zaburzenia, na jednym z wyników mam napisane, że zaburzenia przewodzenia typu komorowego. Później powtarzano holderty -i jak na złość - nigdy podczas badań arytmia nie wystąpiła, toteż jej nie wykryto. Lekarze coś mówili o wydłużonym odcinku QT, ale opinie były różne i ten temat porzucono. Miałem wykonywane przynajmniej 2x Echo serca - budowa prawidłowa.
TARCZYCA
W roku 2007 pojawił się ucisk w klatce piersiowej. Wykonano podstawowe badania, okazało się że wynik TSH wynosił 90 mlU/l. Lekarka powiedziała że to prawdopodobnie pomyłka komputera i że śmiało mogę wyjechać - wtedy do Egiptu. Wyjechałem. Czułem się znakomicie - po za uciskiem w klatce piersiowej - tak jak by siedział na nich 200 kilowy słoń - po za tym, wszystko wspaniale - wręcz ponad przeciętną.
Wróciłem, wykonałem badanie jeszcze raz. Tym razem wynik wyniósł 68mlU/l. Co ciekawe, podczas dwutygodniowego pobytu zagranicą, schudłem 12 kilogramów. Myślałem, że to może "ichniejsza" kuchnia tak działała - lekarz powiedział, że mam mocną niedoczynność tarczycy i powinienem był przytyć. Zwykle ważyłem od momentu operacji wyrostka sporo - ok 90kg przy wzroście 174cm. PO wakacjach ważyłem 78kg! Cieszyłem się jednak, że pomimo wagi przynajmniej twarz mam w miarę pociągłą.
Udałem się do enokrynologa na cito, dostałem wtedy lektrox. Po zaczęciu przyjmowania leku, ucisk w klatce piersiowej ustąpił, wynik TSH wrócił do normy, niestety przytyłem i to znacznie więcej, gdyż zacząłem ważyć 95-100kg, twarz również stała się owalna, pojawiła się "druga" broda... Stałem się senny, wiecznie zmęczony (nie występowało to przy tym 90 TSH). Ale ok. Miałem usg tarczycy (guzek w prawym płącie ok 1,3cm - miałem biopsję, pierwsza im nie wyszła, w drugiej niby ok). Miałem wymuszone przez siebie badanie na przeciwciała antyTPO.
Wyniki
AbTg t 51,442 U/ml - norma Poniżej 60 U/ml
AbTPO 2580,614 U/ml - norma Poniżej 60 U/ml
Na tej podstawie stwierdzono Hashimoto.
Do dziś przyjmuję lewotyroksynę - w tej chwili jest to Euthyrox w dawce 125.
Miałem badane węzły chłonne szyjne - pojedyncze powiększone karkowe, ale rzekomo ok.
WĄTROBA
Podejrzenia były też zapalenia wątroby na tle autoimmunologicznym - później zaniechano wykonywania biopsji. Obecnie zażywam Essentiale Forte i enzymy wątrobowe są w normie.
DNA MOCZANOWA
W roku mniej więcej 2009 pojawiła się dna moczanowa. Okropne bóle stawowe w stopach - a ostatnio też w prawej dłoni. Ataki te występowały rzadko, lekarze machali ręką i zrzucali to na dietę. Odżywiałem się i odżywiam w miarę dobrze, aczkolwiek zapewnie do ideału mi daleko - dietetyczki u których byłem niezbyt mi niestety pomogły (jedna z nich sama miała problem z nadwagą, czy wręcz bym powiedział, otyłością).
W roku 2012 zaczęto mnie badać na tą dnę. Wynik doplera i usg nerek, kreatynina oraz wynik moczu były dobre, ale ze względu na nasiloną częstotliwość ataków i lekkie zmiany w stawach stóp lekarze zaczęli coś mówić o zaczęciu przyjmowania allopurynolu - Milurit i ew. Kolchicyny. Jednak się wstrzymali. Od momentu pobytu w Centrum Zdrowia Dziecka mam kwas moczowy na poziomie ok. 10mlU/l.
W 2013 roku niestety pojawiły się kolejne ataki dny - lekkie, ale dłużej trwające. Powróciły też arytmie, doszły skurcze mięśni łydek (zwłąszcza w nocy) i drganie mięśni - różnych w tym powiek (te ostatnie chyba najbardziej akceptowalne). Powóciły też ataki o których napisałem na wstępie. Co prawda, nadal występowały dość rzadko (raz na mniej więcej 3 miesiące) ale powróciły.
Udałem się na badania - te, były takie jak zwykle - po za morfologią. Ta zwykle dobra, wykazałą pewne nieprawidłowości.
WBC 10,87 (Norma 4 - 10)
LYM# 4,60 (Norma 1,10 - 3.40)
Przestraszyłem się nieco, lekarz stwierdził, że jest ok.
REFLUKS
Od ok. 2010 zdarza się mi w nocy przeżywać koszmar. Budzę się z zatkanymi płucami - podejrzewam, że kwasem żołądkowym i się nim duszę. Kilka razy myślałem, że to już koniec. Staram się nie jeść przed snem - przynajmniej 4 godziny. Niestety nie zawsze to pomaga. Na szczęście udaje mi się odksztusić to świństwo, później przez kilkadziesiąt minut odkasłuje kwasną flegmę. Odczuwam też od ok. 2013 kłujące bóle w okolicy wątroby, żołądka - sztywnieje od nich - przechodzą. Często odczuwam promieniujący z drętwieniem ból w okolicach prawej łopatki.
Od ok. 2010 czuję "gulkę" po prawej stronie podczas przełykania. Na USG tarczycy nic nie wyszło. Nie wiem czy to coś z przełykiem, czy to od guzka który jest na tarczycy.
JELITA
Prawdopodobnie mam hamorojdy. Byłem już kilka lat temu u proktologa i badaniem perrectum stwierdził, że hemoroidy. Pytałem o kolonoskopie (z racji często zaiważalnego śluzu nawet bez oddawania stolca, ot po całym dniu) - stwierdził, że on nie widzi takiej potrzeby.
HIPOGLIKEMIA
Mam co jakiś czas napady niedocukrzenia. Nie jest to przyjemne (chociaż i tak przyjemniejsze od całej palety innych moich dolegliwości), jednak występuje zazwyczaj podczas mocnego głodu i jest szybko "uleczalne" - wystarczy coś zjeść. Wspominam o tym, by było już praktycznie o wszystkim o czym tylko pamiętam.