Wczoraj o 4 w nocy zginął mój przyjaciel na moich oczach mieszkaliśmy w jednym domu o 2 w nocy słyszałem walenie wchodzę do jego pokoju i widzę jak leży wierci sie bije w ścianę myśle ze to padaczka próbowałem go uspokoić kiedy mi sie udało go uspokoic położył sie na łożku i odrazu po 5 sekundach znowu dostał ten sam atak znowu go uspokoiłem poszedłem spac o 4 w nocy słyszę walenie mowie w myślach kur*a Mac co sie dzieje wchodzę leży na podłodze ale bez ruchu i nagle krew z ust mu poleciała czarna jak atrament wezwałem pogotowie próbowałem reanimować przyjechało pogotowie i odrazu stwierdzili zgon ja nie ogarniam tego co sie stało w szpitalu stwierdzili smierć mózgu odżywiał sie zdrowo chodził na silke i nie rozumiem co sie stało proszę o powiedzenie co sie stało i jeszcze jedno w szpitalu stwierdzili smierć mózgu ale jest podejrzenie ze cos brał