Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Poważny problem - miłość a psychopatia

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 08-07-2013, 10:01
    moncia20
    Hej czytając to bardzo sie wzruszyłam. Nie wziąłeś zapewne od niej numeru telefonu? - Szkoda. Nie wiem co Ci doradzić ale zainteresowało mnie to ,że mężczyzna potrafi mieć uczucia to raczej nie była , nie jest miłość i zostanie to miłym wspomnieniem może rzeczywiście bardziej jest to porządanie . Na początku każdego związku, znajomości jest zawsze porządanie. Stawiam na porządanie Nie płacz poznasz na pewno jakąś kobitke z którą będziesz przez cale zycie i założycie super rodzine
  • 08-07-2013, 10:00
    PsychologBMW
    Witam Pana,

    W tej sytuacji, jeśli jest to możliwe, polecałabym kontakt z panią psycholog ze szpitala, którą (wnioskuję z listu) Pan pozytywnie przeżywa. Nie ulega wątpliwości, że warto, by Pan podjął psychoterapię, chociaż rozumiem, że na dzień dzisiejszy może być to trudne.

    Jeśli chodzi o list i ewentualną diagnozę - opisuje Pan szczegółowo sytuację z koleżanką z oddziału, ale wszystko zależy od kontekstu. Nie wydaje się zaocznie diagnozy znając jedynie mały fragment życia. Jeśli ma Pan wątpliwości, na wypisie ze szpitala zawsze umieszczona jest diagnoza pacjenta - i do tego proponuję się odwoływać.

    Pozdrawiam,
    Barbara Michno-Wiecheć
    psycholog psychoterapeuta
  • 08-06-2013, 17:17
    Nie zarejestrowany

    Poważny problem - miłość a psychopatia

    Cześć. Od razu na wstępie napiszę, że nie mam wykrytej osobowości dyssocjalnej, sam sobie dałem taką diagnozę na podstawie informacji w internecie.
    Imienia nie zdradzę, mam 24 lata i jestem cukrzykiem. Od pewnego bardzo dłuższego czasu zmagam się z problemami koncentracji, zdobywaniu kolegów czy też koleżanek, a nawet nie mam ochoty rozmawiać z byłymi kolegami z dawnych szkół (sytuacja sprzed kilku dni spotkałem na ulicę kolegę z liceum, który zaczął do mnie gadać, a jak tak bardzo chciałem już stamtąd iść i żeby dał mi święty spokój, dał mi swój nr, potem dzwonił, nie odbierałem, nie miałem ochoty się z nim widzieć). Nie odróżniam uczucia miłości od pożądania (o tym zaraz), nie mam do niczego motywacji i siły do czegokolwiek.... Próbowałem chodzić do psychologów i lekarzy, ale koniec końców odraczałem wizyty albo po prostu nie przychodziłem. Jedyną osobą, z którą miałem chęć porozmawiać o problemach to psycholog ze szpitala, z którego właśnie dziś wyszedłem, poradziła mi psychoterapię, ale nie wiedziała, co się stało tego samego dnia w nocy.
    No więc jestem sobie w szpitalu od zeszłej środy (na tydzień). Ogólnie jak zawsze byłem przeświadczony, że do nikogo sie nie odezwę więcej niż kilka zdań i że wszyscy dadzą mi święty spokój. Mój spokój trwał dokładnie dwa dni (spokojem nazywam nie zawracanie mi tyłka problemami innych). Środa i czwartek były takie jak powinny w szpitalu. nudne. W piątek byłem u psychologa właśnie, która poleciła mi psychoterapię. Potem nic szczególnego, nudy. Jeden z kolegów z sali poznał jakieś dziewczyny, spoko. Wyszedłem na korytarz, pogadałem, przestawiłem się i tyle. Nie pamiętam czy tego dnia wychodziłem ze szpitala na zakupy, ale chyba tak. Pod wieczór szedłem kupić wodę i papierosy i jedna z dziewczyn poszła ze mną. Takie tam, nic specjalnego. Nigdy nie należałem do typu podrywaczy, jestem bardziej nieśmiały. Wróciliśmy, ja poszedłem do siebie, ona do siebie i mogłem w końcu sobie pograć na telefonie. Chłopacy chcieli pooglądać film, ok, już koło 20-21 było. Ja poszedłem się umyć, a jeden kolega zaprosił dziewczyny. Coś tam próbowaliśmy oglądać, ale było strasznie nudne. Co już od razu wydało mi się dziwne to to, że leżałem w łóżku z dziewczyną, której znałem tylko imię, ogladaliśmy film. Po czym odwróciła się w moim kierunku i... zasnęła. Nie chcąc jej budzić nie ruszałem się, wyglądała tak cudownie... Zacząłem ją całować, a potem... całowaliśmy się, a potem... wszyscy wiedzą, co było potem. Na szpitalnym łóżku, a w dodatku nie sami....
    Nigdy nie czułem się tak dobrze jak wtedy. Przynajmniej nie pamiętam, żebym kiedyś się tak cudownie czuł... Po wszystkim wyszliśmy z sali i rozmawialiśmy do 2 na korytarzu i na zewnątrz szpitala. Okazało się, że jest zajęta, ma kogoś. Podziękowała mi za noc i... Mówiąc, że byłem taki delikatny pocałowała mnie i poszliśmy spać. Następnego dnia w sobotę poszliśmy rano kupić owoce do miasta (ze szpitala można wyjść) trzymając się za rękę, szepcząc słodkie słówka i właściwie zachowując się para. Nie byłem w stanie opisać radości i szczęścia, które rozpierało mnie od środka.. Bolało mnie jedynie to, że nie zostawi chłopaka dla mnie, ale rozumiałem to. A przynajmniej próbowałem zrozumieć, bo za każdym razem jak z nim rozmawiała ogarniała mnie taka złość, że chciałem zrobić coś głupiego. Potem przyszli do niej rodzice, zostałem sam. Było to przed 13. Siedziałem bez celu na ławce na korytarzu, rozpłakałem się, oddałem obiad, którego nie zjadłem i położyłem się w swoim łóżku chcąc, by cały świat zostawił mnie w spokoju. Miałem fazy lęku, ale nie tak intensywne jak ta... Przyszła pielęgniarka zapytała czy może jakoś pomóc, odpowiedziałem, że wątpię, ale poszedłem z nią. Dała mi coś na uspokojenie, a potem pół godziny stałem pod prysznicem płacząc znowu chcąc zmyć z siebie poczucie winy... którego nie powinienem mieć, bo niby za co. Tabletka zaczęła działać i całe szczęście uspokoiłem się do momentu. Wieczorem znowu rozpłakałem się praktycznie przy niej, próbowałem jej wytłumaczyć, o co chodzi, ale nie szło mi to najlepiej. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć "kocham cię", wiedząc przy tym, że skrzywdzę ją i już nie będę miał okazji z nią nawet porozmawiać.
    Dalej nie ma co opisywać. Dni były podobne, przychodziła do mnie do pokoju, leżelismy, przytulaliśmy się, całowaliśmy, nawet zasypiałem przy niej... Wychodziliśmy na spacerki, do sklepu i takie tam. Co dzień, gdy szła spać siedziałem pod jej drzwiami wpatrując się w nie... jakby je prześwietlając. Dzisiaj (wtorek) wyszedłem ze szpitala, pożegnałem się z nią mówiąc, że mam nadzieję, że ją zobaczę jeszcze kiedyś całując w usta i mocno przytulając... i znowu to poczułem... To szczęście wychodzące z serca...To uczucie, które jest mi tak bardzo potrzebne, a którego już od niej pewnie nie dostanę... miłość? Bardzo chciałbym ją kochać. Świadomie. Ale nie wiem czy potrafię choć powiedziałem jej, że mógłbym dać jej wszystko. Nieszczęśliwie zakochany? W osobie, z którą kochałem się po 4h znajomości? Czy to tylko namiętność?

    Już nie chodzi o tą dziewczynę, ale o moje zachowanie. Pisząc ten tekst znowu płaczę, bo wiem, że jej pewnie nie zobaczę, a sam sobie nie potrafię pomóc....
    Nie wiem, co mam zrobić...

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317