Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Ciężki trądzik, nasilający się po długim leczeniu

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 03-29-2012, 21:16
    Grisza
    Ma ktoś jakiś pomysł? Sprecyzuję o co mi chodzi: wyjaśnienie mi co może powodować cykliczne nawroty zmian oraz co mogę zasugerować dermatologowi, by uskutecznić leczenie?
  • 03-27-2012, 22:05
    Grisza

    Ciężki trądzik, nasilający się po długim leczeniu

    Witam

    Od razu ostrzegam, że mogę się rozpisać (będę się starał pisać jak najzwięźlej).

    Otóż od paru lat walczę z trądzikiem. W 2 klasie liceum poszedłem z tym do dermatologa i przepisał mi maść ichtiolową + tetralysal (nie pamiętam dawki 150 lub 300) + davercin + Metrodanizol.

    Fajnie się poleczyłem i po paru miesiącach zaczynało być lepiej (oczywistym jest że leczenie jest długotrwałe, zwłaszcza w postaci trądziku ciężkiego).

    Tu mam dziurę w pamięci, prawdopodobnie w okresie jesień-zima nadal przyjmowałem leki i stosowałem maść i płyn do odkażania (pewnie było na tyle dobrze, że nie zapadło mi to w pamięci, mam nawet zdjęcia z tego okresu).

    Potem przestałem chodzić do dermatologa (nie było to spowodowane uciechą, że to już koniec), prawdopodobnie byłem zbyt zajęty maturą i nie miałem głowy do tego.
    Po maturze lekko zaczęło się pogarszać, poszedłem do innego dermatologa (wielki błąd - lekarz typu rzucę okiem, nie przyjrzę się, coś przepiszę). Pani przepisała mi Epiduo i Clindacyminę (żadnych tabletek, gdyż tak sobie zażyczyłem, po tabletkach zaczynała mnie lekko wątroba boleć).

    Przez całe lato stopniowo się pogarszało, ale było to do opanowania. Mniej więcej we wrześniu/ październiku tego samego roku (2011) poszedłem do "starej" Pani dermatolog. Wzięła się na poważnie do leczenia, bo we wrześniu nastąpił przełom i zaczynało mnie mocno obsypywać. Przepisała mi tetralysal 150 + metrodanizol + davercin (nie mieli w aptece dobrze wchłanialnego w płynie i męczyłem się tym żelowym, okropność) + maść ichtiolowa + papka z siarką strąconą (na wybarwianie plam, wygładzanie mniejszych blizn, wyciąganie na wierzch zmian podskórnych).
    W grudniu poszedłem znowu, Pani przepisała mi to samo + dodatkowo na 1 miesiąc tetralysal 300 (było już lepiej, ale nie chciało puszczać).
    Około grudnia zaopatrzyłem się w prawdziwe szare mydło (a nie ten biały jeleń), które bardzo wyraźnie wpłynęło na poprawę stanu skóry, bardzo intensywnie wspomagało "wypiętrzanie" zmian podskórnych oraz powodowało pękanie zmian z ropą, płynami ustrojowymi i krwią (tak te plamy pochodzą od krwi - ich skrzeplin przede wszystkim).
    Przez styczeń, luty stopniowo się poprawiało, przestały wyskakiwać pryszcze z tendencją do powstawania blizn i plam, pojawiały się zwykłe, z białą ropną wydzieliną. Lecz później znów zaczęły pojawiać mi się pomniejsze i krótko utrzymujące się pryszcze "ciężkie".
    Zauważyłem, że mniej więcej co tydzień mam "fale" wypryszczania, jest to strasznie demotywujące, bo widzę, że już jestem na finiszu a tu nagle pod wieczór wiem, że następnego dnia wyskoczą mi nowe zmiany, bolące, szybko rosnące, okropne pryszcze. Od momentu pierwszej wizyty po przerwie minęło już pół roku (wiem, że to trwa długo).
    Mam już kompletnie dość czegokolwiek, dodatkowo w zeszły czwartek przyszła kolejna fala, która zaczyna przypominać mój najgorszy okres. Biorę regularnie tabletki i codziennie stosuję maść + papkę. Czasem jak zdążę rano to nakładam metrodanizol. To leczenie jest męczące z wielu powodów: nie mogę jeść wielu rzeczy, a powinienem przytyć, czekolady prawie w ogóle nie tykam, najwyżej zjem 1 pasek na 2 tygodnie, ale to jest max co zjem i po tym nie widzę w ciągu kolejnych paru dni, żadnego pogorszenia.
    Nie jem pikantnych potraw, ostatnio unikam soli, od dawna unikam przetworzonej żywności, nie jem w Mac-syfach, czuję się jak asceta. A pomimo mojego wysiłku jest gorzej.
    Moja p. dermatolog nawet chciała mi przepisać maść (lub papkę, nie pamiętam) z rtęcią (oczywiście w niegroźnej postaci tlenku lub soli, sam nie wiem co to za związek by miał być). Ale nie zrobiła tego ze względu na to, że mało aptek (albo żadna), by się podjęła takiego wyzwania.
    Obecnie kończy mi się tetralysal, oraz papka i metrodanizol.
    Jako info. dodatkową podam, że od października/ listopada mam dredy, które staram się trzymać z dala od skóry twarzy, utrzymuję je w czystości.
    I się rozpisałem, nie wiem czy wszystko napisałem.

    Proszę o poradę, co ew. mogę zasugerować mojej dermatolog oraz co powinienem zmienić w moim trybie życia, diecie (zgrozo). Naprawdę nie mam siły, nie mogę na siebie normalnie spojrzeć, męczę się z tym, nie widzę efektów, jak jest poprawa to jak na złość znów powtórka. Na jesień przeżyłem lekką depresję z tym związaną, czuję że znów w nią popadam.

    Pozdrawiam serdecznie, w razie wyjaśnienia jakichś niedopowiedzeń, uzupełnienia informacji (i tak mocno obciąłem moją historię) to je przedstawię.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127