Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Prośba o obiektywne spojrzenie na związek, czyżby on miał syndrom Piotrusia Pana?

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 11-04-2016, 20:32
    stalker8
    Myślę, że on to typowy, psychologiczny "Piotruś Pan", a ja nie mam czasu dłużej czekać, aż dojrzeje, gdyż mój zegar biologiczny jest nieubłagany.
    Bardzo proszę o odniesienie się do tego, co napisałam i poradę, czy da się to wszystko jakoś zmienić, bo ja nie potrafię tak łatwo skreślić tego co jest między nami.
    Ależ proszę:
    youtube.com/watch?v=yk-ZHNcHeJ0
    Uwspółcześniona wersja.

    Tu już był temat, w którym się wypowiadałem, z panią poszukującą kogoś lepszego niż jej 'pan'; bardziej przygodowego może, z lepszej bajki. I o szacunku do rodziców, i świniach... - tam poszła dyskusja, tak?

    No. Nie ma już bajek młodzieńczych, z lat osiemdziesiątych. Miliony wyświetleń. Zmiana nazwiska na mikołajów. A w takim razie jak się zapatrujesz, na walkę z Pudzianem. Lubisz w ogóle mma? Bruce-Lee był chudy. Bo rózgę, że niegrzeczny, ale nabrał masy i teraz czyje na wierzchu, czy jak to się mówi.
    To jest prawda, z tym wykresem hipergamii... Do pięćdziesiątki, może być atrakcyjny, taki pasjonat, niegrzeczny; podoba się. Link do Wikipedii z hasłem: "atrakcyjność seksualna" już tu linkowałem.

    Dawajcie jakieś inne tematy, niż "związki" - współcześnie to mogą być kontrakty, albo przygody. A król Albanii zapowiada, jakie czasy mogą nastać - kto wie... Widziałem w filmie o Kwazimodo, w tv, że ślub z Esmeraldą, to na 5 lat, czyli zgodnie z naturą. W młodym wieku, to chyba tyle trwa - ale między takimi... z marginesu.

    Natomiast w moim wieku, jak ktoś świadomy w młodości, to poszukuje, potrzebuje czegoś innego, niż taka atrakcyjność. I niekiedy trzymają się tego oboje, bo jak inaczej - patrząc na to, co on wyprawia. Po to to robi. Nie wiem czemu tak wybrał. Jest silny, może jeszcze ma czas, może to jest prawda, że tak będzie; to co on myśli. Ja zupełnie na innym poziomie, nie idę wyobraźnią w takie strony, moja codzienność przy rodzicach, w lęku.
    No to Wam jeszcze napiszę, że często myślę, że chciałbym, żeby to się już skończyło, tak nie mam co ze sobą zrobić. Nie zgadzam się, żeby ktoś miał mi wpierać jakieś prochy psychiatryczne. Wolałbym mieć spokój, nie pracować; może bym się zajął czymś jak dawniej - może jakieś modelarstwo. A za eutanazją jestem za. Zwłaszcza w dni kiedy mnie boli, jak teraz i czuję, że się pogarsza, że nie daję rady. Ani poczytać, co odłożyłem w zakładki o i3 3225 , dwa rdzenie + HT - porównanie. .
    Tak. Może tacy nie potrzebują nikogo, nie boją się, maja po prostu zawsze kogoś, nie muszą o to zabiegać, bo sami do nich idą, ale po co?
    A tu inny książę:
    → youtube.com/watch?v=saWxcCd5yyc
    A mnie to nudzi. Wszystko. I co? Robi to komuś różnicę? 20:26 Siedzę, a bym się położył, zmęczony, chory.
    A mnie? ...Ktoś pisze: chciałbym pracę, to, tamto, bo muszę przeżyć, coś mieć, kogoś, z kimś. A ja nic, męczy mnie to. Po co??
    Jak patrzę na te moje nagrania na akordeonie z 2011 jesień... Skąd miałem na to siły, na taką durnotę pomyloną. Jak to możliwe, że coś mi się wydawało, że jest warte robienia, na tym świecie? Że mi potrzebna jakaś nowość, próbowanie czegoś, ale lęk że nie wiem gdzie moje miejsce, szukanie sobie zajęcia. A później tłumaczenie, że chciałbym, coś móc robić, że co? - naśladować innych. Nieupośledzonych? jdgjiopagjiagjip7-q5789235790q235ejpavasn;vna;avnp .
    asdfasf452353434t3t3qt3gragraji00jjfa0d2/#@@$#@2sfjasdf00
    qf9-fhasdvsdvoiaava7h2fe7hqfwaf0sd8asdf08asdh0ff0 asvah0sdv0as0dvavh09s2r2lkr2h34jklh23 spam.
  • 11-04-2016, 13:45
    Nie zarejestrowany

    Marzena

    Cześć Stokrotko, mam nadzieję, że jeszcze tu jesteś, mam bardzo podobny problem do Twojego i bardzo podobną sytuację życiową ogólnie. Niemal kalka, nawet skończyłam te same studia i zajmuję się tym samym zawodowo. Przez chwilę zaczynałam się zastanawiać, czy sama nie napisałam Twojego postu. Jak rozwinęła się Twoja sytuacja, podjęłaś jakieś decyzje? Rozumiem, jak jest Ci ciężko, bo przechodzę przez to samo. Bardzo chciałabym z Tobą porozmawiać. Jeśli będziesz chciała, to napisz do mnie mailowo: marzajac555@gmail.com. Trzymaj się, nie będę dawała porad, bo sama wiem, że to niewiele daje.
  • 09-12-2016, 14:24
    Nie zarejestrowany
    Jeśli oczkujesz profesjonalnej odpowiedzi, szukaj forum gdzie są lekarze, tu nie ma żadnego lekarza. W wyszukiwarce google znajdziesz wiele portali medycznych gdzie można uzyskać odpowiedź,wystarczy wpisać w wyszukiwarkę, forum medyczne, i gdzieś na pewno uzyskasz odpowiedź
  • 09-12-2016, 12:12
    szarotka

    Prośba o obiektywne spojrzenie na związek, czyżby on miał syndrom Piotrusia Pana?

    Witam serdecznie,

    Bardzo proszę o obiektywne spojrzenie na to co opiszę, bo nieustanne dylematy myślowe i uczuciowe nie dają mi już spokoju i utrudniają codzienne funkcjonowanie.

    Szczerze mówiąc to mam sporo do napisania, jednak postaram się przedstawić moją sytuację jak najbardziej skrótowo. Mam 30 lat i cierpię na nawracające zaburzenia depresyjne, (co jakiś czas wpadam w dość ciężkie epizody depresyjne bardzo utrudniające codzienne funkcjonowanie, właśnie wychodzę z jednego z nich), to wprawdzie sprawa mniej istotna, ale chciałabym się upewnić, czy moje spojrzenie na sytuację nie jest zaburzone przez depresję.

    Od czterech lat jestem w związku. Chłopak jest ode mnie o rok starszy. Z jednej strony, niby dobrze do siebie pasujemy, mamy podobne zainteresowania, kochamy się, lubimy ze sobą rozmawiać, jednak w tym obrazie pojawiają się pewne dysonanse, które doprowadzają do tego, że nie mogę uwolnić się od pytania w myślach, czy ten związek tak naprawdę ma sens.
    Z jednej strony nasze charaktery, teoretycznie doskonale się uzupełniają. Ja prawie w ogóle nie mam zdrowego egoizmu (wynika to przede wszystkim z mojego wychowania, pomocy w opiece nad młodszym rodzeństwem w dzieciństwie, oraz obecnej skomplikowanej sytuacji rodzinnej).

    On za to ma w sobie aż za dużo zdrowego egoizmu - często się zastanawiam czy to nie jest niezdrowy egoizm. Jest to jeden z powodów, dla których zastanawiam się nad przyszłością naszego związku. Zauważam, że on nie potrafii się dzielić, jeden z przykładów: na święta upiekłam całą blachę ciasta dla niego i jego rodziny, a on wziął całe do swojego pokoju i trzymał kilka dni, mimo moich sugestii, żebyśmy zanieśli je do kuchni i podzielili je. Moje sugestie nie dawały żadnego rezultatu, gdyż mówił, że będzie je jadł, a że nie lubi gotować, to woli mieć to pod ręką. Dopiero kiedy ciasto zaczęło schnąć, bo jak to w święta, jest masa gotowych potraw, i powiedziałam mu, że się napracowałam, a przez to, że się tak zachowuje, moja praca pójdzie na marne, pokroił je, sobie zostawił połowę, a resztę odniósł do kuchni, żeby inni też się poczęstowali. To tylko jedna z wielu podobnych sytuacji, jakie sprawiały, że w mojej głowie zapalała się czerwona lampka.

    Kolejna kwestia, to jego podejście do pracy i wszelkich obowiązków. Mimo, iż ma 31 lat, twierdzi, że ma "pracowstręt", że praca tylko przeszkadza w życiu, odbiera radość życia. On jest po dziennikarstwie, ja po polonistyce i wiem, że z pracą dla humanistów jest ciężko. Przerażają mnie jego wypowiedzi o pracy, że on nie wytrzyma obowiązków w pracy, codziennego wstawania, że jak pójdzie do pracy, to już nie będzie życia, on nie będzie miał czasu na randki, wycieczki i w ogóle na zaintersowania. Ja go z jednej strony rozumiem, bo sama bardzo się stresuję w pracy, w różnych miejscach pracy przeszłam wiele, np. mobbing, okropna atmosfera. Podczas naszego związku, ja cały czas gdzieś pracowałam. Rok w sklepie z e papierosami, jednak właściciel zamknął sklep, później w markecie, tam był mobbing, a u mnie wystąpiła cieśń nadgarstka. Po półtora miesiąca takiej pracy, ciągłego niedosypiania, nieustannych nerwów, nie wytrzymałam i zrezygnowałam z tej pracy. Miałam tak wyczerpany organizm, że następnego dnia po tym, zemdlałam na ulicy i wylądowałam pod kroplówką na SORze. Później była trzyzmianowa sezonowa praca w fabryce. Brałam taką pracę, jaką udało mi się znaleźć, dlatego też podświadomie czuję, że w jego rozumowaniu może być trochę racji, bo takich prac nie życzę nawet najgorszemu wrogowi, a tym bardziej osobie, którą kocham. Z drugiej strony przeraża mnie to, że przez cztery lata naszego związku, on nie poszedł nigdzie do pracy, bo w niej nie wytrzyma. Ma prawo jazdy kategorii C, ale po pierwsze przeważnie szukają osób z doświadczeniem, a po drugie on nie wyobraża sobie wstawania o trzeciej w nocy w pracy w zaopatrzeniu, a praca w systemie kierowców tirów też jest nie dla niego, bo to przecież "nie wycieczka". Nie wysyłam go na siłę do pracy, bo wiem jak może być ciężko, sama też mam problemy z pracą, kiedy przeżywałam kłopoty w pracy, on mnie wspierał, dlatego też nie naciskam go w tej kwestii.

    Na początku tego roku, zajęłam się copywritingiem. On na początku przekonywał mnie, że to nie ma sensu, że to wyzysk, jednak po pewnym czasie też zaczął pisać i jest zadowolony. Jednak wiadomo, pisanie na zlecenie wiąże się z nieregularnymi zarobkami. Jednak nawet w copywritingu wychodzi jego podejście. On zawsze musi mieć czas na swoje pasje itd, dlatego też ma tylko jednego zleceniodawcę, więcej zleceń nie bierze, bo nie będzie miał życia.

    Ja od zawsze marzyłam o założeniu szczęśliwej rodziny, o dzieciach, jednak im dłużej z nim jestem, tym bardziej boję się, że to się nie uda. Od początku naszego związku mu o tym mówiłam, jednak z czasem to pragnienie jest coraz silniejsze, wiem jednak, że nasza sytuacja na to nie pozwala. Rozmawiałam nawet z nim o tym i usłyszałam, że wyszła ze mnie "rycząca trzydziestka", że on to rozumie, że to "skowyt starzejącej się kobiety", jednak w naszej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na dziecko. I to słuszny argument, tylko mnie przeraża, że on nic nie robi, żeby tą sytuację zmienić, żebyśmy wzięli ślub i stworzyli kochającą się rodzinę. Nie naciskam go na ślub, na zaręczyny, jednak męczy mnie to, że on nie wychodzi z taką inicjatywą. Myślę, że on to typowy, psychologiczny "Piotruś Pan", a ja nie mam czasu dłużej czekać, aż dojrzeje, gdyż mój zegar biologiczny jest nieubłagany.

    Obawiam się też, że może być uzależniony od seksu, jednak nie wiem jak to rozpoznać. Czy to że ktoś potrzebuje codziennie jakiejś jego formy, nie ważne czy zbliżenia, czy masturbacji, świadczy o dużym libido, czy o uzależnieniu? On cały czas powtarza, że mnie bardzo kocha, że chce ze mną być, stworzyć wspólną przyszłość, że dziękuje Bogu, że ma taką dziewczynę, tylko, że ja czuję iż są to głównie słowa, za którymi nic nie idzie. Z samych pięknych słów i długich rozmów nie da się przecież stworzyć prawdziwego związku i rodziny.

    Bardzo proszę o odniesienie się do tego, co napisałam i poradę, czy da się to wszystko jakoś zmienić, bo ja nie potrafię tak łatwo skreślić tego co jest między nami.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127