Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Nie potrfię subiektywnie ocenić sytuacji

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 09-07-2016, 05:12
    stalker8
    ...Też z dupy. Smutek grzebiącego za złotem w ścianie górotworu.
  • 09-07-2016, 05:09
    stalker8
    Durny jak dziecko wtedy. A teraz taki obrazek dziecięcy:
    → upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b3/CarlSpitzwegGnomEisenbahnbetrachtend.jpg
  • 09-07-2016, 05:04
    stalker8

    Aleksander Petrov - "Rusałka" →Dziewanna

    Cytat Napisal Nie zarejestrowany Zobacz post
    Kolejność, w której wymieniłam to, co daję od siebie, była przypadkowa i nie ma się co doszukiwać w niej drugiego dna. Nie mam sobie nic do zarzucenia, uważam z czystym sumieniem, że ofiarowałam partnerowi bardzo wiele i w odpowiedniej kolejności, proporcji.
    Zmysłowa przyjemność, to tak wiele, że aż. Do tego przystosowała ludzki gatunek ewolucja. Pozwalająca zawładnąć światem.

    Cytat Napisal Nie zarejestrowany Zobacz post
    Nick to tylko nick, zmyślony przydomek, który niczego nie zmienia i nawet podanie go nie jest przedstawieniem się.
    Prowokować, może - nick, a kto może prowokować w świecie realnym - ten robi to, bo czuje, że otrzyma. W internecie - takie miejsce - nawet ja próbuję, zobacz. Na drodze wiejskiej, czy w mieście, gdybym próbował - to otrzymałbym gdzie? - No w pysk. ...Więc ośmieszam się, poniżam. Na tamtym ich forum napisali mi, że w internecie każdy może udawać kogoś kim nie jest - "słaby silnego, nieśmiały pewnego siebie". Oraz, że "konfrontacja słowna jest niemiarodajna"; żebym "wyszedł na ulicę i w ludzi kamieniami rzucał", jeśli mam robić to co tam, gdy mi się wydaje, że tak mogę pisać (bezkarny), to wtedy się przekonam.
    A potem niby przypadkiem pojawiła się ona. Młodziutka. I szybko jej konto osunęli - mówiła, że na na prośbę. A moje tam jest, może usuną jeśli nie będę się długo logował, posprzątają.

    Cytat Napisal Nie zarejestrowany Zobacz post
    Nie chcę z nikim się ścigać i być wyżej w jakiejś hierarchii społecznej, chcę tylko być z osobą, która da z siebie tyle co ja - więcej nie oczekuję. Dojrzałego zaangażowania i odpowiedzialności.
    Można przetłumaczyć: "Tyle ile ja oczekuję". Aż tyle to warte? ...Może. - Niekiedy bez tego idzie zginąć, marnie - płci "brzydkiej". A "pięknej" - z tym - przetrwać... o ileż łatwiej. :]


    Cytat Napisal Nie zarejestrowany Zobacz post
    Nie mogę wywnioskować z tych mocno emocjonalnych nieścisłych wypowiedzi , co takiego wydarzyło się w Twoim życiu i czy zawiniła kobieta, przypuszczam że w jakimś stopniu tak. Życzę dużo siły. Każdy prędzej czy później trafia na jakiś swój ciężar większy lub mniejszy, który musi nieść.
    Na samym, samym, początku - pisała, że nie czuje się winna.

    Hella Berc :] - taki sobie obrała nick, przecież. Ktoś odpowiedni - dla takiego jak ja. A drugi: Rozalia, że z bierzmowania - od Celekówny, ale to dowiedziałem się z innego forum, że była taka... Dama karo = fałszywa koleżanka (sprawdź w Google). Ponieważ w avatarze miałem tam, prawie trzy lata wcześniej i krótko, ale taką kartę:
    s1.fabrykaslow.com.pl/imgs_upload/Image/ogloszenia/karty/walet-trefl_200.jpg
  • 09-06-2016, 15:57
    Nie zarejestrowany
    Kolejność, w której wymieniłam to, co daję od siebie, była przypadkowa i nie ma się co doszukiwać w niej drugiego dna. Nie mam sobie nic do zarzucenia, uważam z czystym sumieniem, że ofiarowałam partnerowi bardzo wiele i w odpowiedniej kolejności, proporcji.
    Nick to tylko nick, zmyślony przydomek, który niczego nie zmienia i nawet podanie go nie jest przedstawieniem się.
    Nie chcę z nikim się ścigać i być wyżej w jakiejś hierarchii społecznej, chcę tylko być z osobą, która da z siebie tyle co ja - więcej nie oczekuję. Dojrzałego zaangażowania i odpowiedzialności.
    Nie mogę wywnioskować z tych mocno emocjonalnych nieścisłych wypowiedzi , co takiego wydarzyło się w Twoim życiu i czy zawiniła kobieta, przypuszczam że w jakimś stopniu tak. Życzę dużo siły. Każdy prędzej czy później trafia na jakiś swój ciężar większy lub mniejszy, który musi nieść.
  • 09-05-2016, 19:21
    stalker8

    eugenika platoniczna

    A w jakiej kolejności - co cenniejsze? - Na pierwszym miejscu czas, potem myśli, zaraz po nich ciało (to jednak też); dusza i plany... - jakby nie w pierwszym rzędzie "do oddania"...

    Zobacz moje posty - co mam na sumieniu, choć ostatnio sypiam nawet nieco lepiej, myśli mam zaprzątnięte czym innym, albo to tabletki z melisą i różeńcem.

    Czy teraz żałuję, że nie zrobiłem nic, aby nie było jej szkoda zostawić mnie tak... - zapalenie nerwu trójdzielnego zaczęło mi się wtedy, przyszła znów bezssenność, złość, obwinianie świata... - takie dni. TAK - nie zrobiłem nic, przez te wszystkie miesiące tej znajomości; przez które mało rozmyślałem by odgadnąć jakie ma zamiary, co robi, do czego jej jestem potrzebny - czy w ogóle byłem kimś takim... potrzebnym. Myślę, że może i nie - że to był jakiś psycho-eksperyment.
    Czemu nic nie zrobiłem? - Może dlatego co zawsze: z powodu choroby, która zmienia (jak wolicie - zaburza?) moje postrzeganie. - Egoizm, niezdolność planowania, przewidywania - w ogóle brak zdolności; niech Wam będzie: upośledzenie; empatii... - pewnie, że tak.

    biegusy.zgora.pl/modules/articles/article.php?id=26
    Zaburzenia funkcji poznawczych w stwardnieniu rozsianym
    - nawet nie pamiętam, czy już tutaj linkowałem.

    No więc, jak z tymi planami? - Trzeba rozmawiać o tym, nie popełnić błędu, może... nie zmarnować tych wspólnych dwóch lat.

    Może chodzi też o inny poziom aspiracji - kto może wyżej zajść w hierarchii społecznej; gdy nieraz kobietom jest łatwiej. ...Znowu ta hipergamia.

    Szkoda, że się, Pani, nie przedstawiłaś, nie masz nicku; znowu ktoś do kogo nie można się imiennie (→w pełni otwarcie?) zwrócić (takich na tym forum wiele)...

    Aspiracji...
    →upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/98/Zamacois_y_Zabala_004.jpg
    ...taki obrazek dziś znalazłem.
  • 09-05-2016, 17:43
    Nie zarejestrowany
    Co dostaje ode mnie, czego inni nie mają? Wszystko, w każdym razie wszystko, co mam. Cały mój czas, wszystkie mysli, moje ciało i duszę, plany na przyszłość. To, że jestem tu i teraz w stu procentach, gotowa iść razem przez życie. Do teraz, czyli do momentu, w którym się załamałam, dawałam też wsparcie, pomoc, zawsze byłam gotowa doradzić, wysłuchać, wspomagać. Nie o to jednak chodzi, bym zrobiła wszystko za niego, prawda? Nawet mogłabym, ale druga strona to odrzuca.

    Czy osobie, która przez dwa lata nie ma dochodów, jest wygodnie? Owszem. Jeśli utrzymują ją rodzice, dostarczając gotówkę na wszystkie potrzeby, to mniemam, że może być jej wygodnie.
  • 09-05-2016, 13:24
    Nie zarejestrowany
    Nic nie da się zrozumieć z tej wypowiedzi.
  • 09-04-2016, 21:26
    stalker8
    Ciężko mi rezygnować z tej relacji, gdyż partner jest najbliższą mi emocjonalnie osobą, zawsze skorą by mnie wspierać i bardzo oddaną. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiej bratniej duszy.

    Z lekko ponad trzech lat znajomości partner pozostaje pełne 2 lata bez pracy. Obawiam się, że nasze podejście do codziennego życia diametralnie się różni. Mnie sytuacja wadzi, dążę do samodzielności (przychodzi mi powoli bo całkiem samotnie), partnerowi jest wygodnie jak jest.
    Czyżby? - Nie mieć żadnych dochodów od dwóch lat to wygoda? No, ale za co w takim razie on dostaje od pani, to czego inni bezrobotni nie mają?
    Może boisz się, że nie spotkasz już nikogo a może Twój partner "wprowadził" , nauczył, pokazał wiele rzeczy , spraw i to wywołuje to przywiązanie do niego...
    Może to jest nic nie warte w tym momencie dla pani, już, po prostu - silniejszy wygrywa, robi co chce, odchodzi dokąd chce, za kim chce - które z was?

    A ja twierdzę, że "bycie razem" nie musi mieć aż tak wiele wspólnego ze "staraniem". Ale ma.
    ---
    Wprowadziła, nauczyła, pokazała wiele rzeczy i spraw. Przywiązałem się. Ale przyszedł w końcu moment zastanowienia, że nie mam o czym z nią rozmawiać, bo poznała nowe możliwości, nowych ludzi? - nie. - Nigdy nie traktowała tego na tyle poważnie, adekwatnie do sytuacji - nigdy nie miała zamiaru, a ja godziłem się na te złudzenia, że to mi coś da, ta znajomość, ale nie ma - że za darmo ktoś mi poświęci czas, skoro nie mam do zaoferowania tego czego szuka. Wtedy szukała zabawy.
    A ja? Tylko spotkałem kogoś - nie do końca przypadkiem, bo przy współudziale tamtych... kogoś, w kim chciałem widzieć... a cholera wie co ja w niej chciałem widzieć - rozmawiać z moimi marzeniami, śnić dalej. Kolejny koszmar. A tymczasem od dawna nic się nie śni, rzadko - ale przeważnie ona. Mimo to, mam teraz inne niepokoje - jak dalej przeżyję, co fatalnego mnie znowu czeka wkrótce. Na pierwszym planie choroba, poczucie, że tak mało czasu zostało.
  • 09-02-2016, 12:13
    Nie zarejestrowany
    Witaj,

    Z czasem nasze oczekiwania ulegają zmianie. Przechodzimy do następnych etapów (zarówno w znajomości jak i postrzeganiu pewnych spraw). To, co do niedawna Tobie wystarczało , sprawiało radość , teraz wywołuje niedosyt.
    Zauważ, czy nadal przyjaźnisz / kolegujesz się z dziewczynami ze szkoły podstawowej , średniej? Nie? , tylko z niektórymi? Jak myślisz, dlaczego tak jest? Może dlatego, że "wyrosłaś z tych znajomości". Nie masz już lub nie znajdujesz wspólnych tematów z tymi osobami. Może dlatego, że Twoje spojrzenie na życie, na wiele innych spraw, zmieniło się od czasu kiedy utrzymywałyście kontakt... Jakie to dziwnie, że koleżanka z którą dzieliłaś się każdą tajemnicą , z którą śmiałaś się do łez , teraz stała się obca....A teraz spójrz na swój związek. Może jest podobnie...Z biegiem lat, które razem przeżyliście, Ty i Twoje oczekiwania oraz spojrzenie na życie , zmieniły się. Zaczęłaś pracę, zarabiasz swoje pieniądze, poznałaś nowych ludzi , środowisko. Zobaczyłaś , że można życz inaczej , że inni żyją inaczej. Może właśnie niektóre z tych czynników spowodowały, że zaczęłaś się zastanawiać nad przyszłością swojego związku. Może rzeczywiście Twojemu partnerowi jest wygodnie w związku , w którym (zgaduję) jest utrzymywany i nie jest do niczego zmuszany. Zapytaj siebie dokąd zmierzasz , gdzie chcesz być , czy chcesz mieć z nim dzieci? a kiedy będziecie je mieć to w jaki sposób on będzie do tego podchodził? Może boisz się, że nie spotkasz już nikogo a może Twój partner "wprowadził" , nauczył, pokazał wiele rzeczy , spraw i to wywołuje to przywiązanie do niego...

    Pozdrawiam,
  • 09-02-2016, 07:37
    Nie zarejestrowany
    Aha, i nie chodzi mi o wyższy status społeczny czy wygodne życie - chodzi mi o wspólne życie, nawet skromne.
  • 09-02-2016, 07:34
    Nie zarejestrowany
    Witaj, dziękuję za odpowiedź. Co do pierwszej części, nie o definicji sugestii chciałam rozmawiać.

    Druga część nie jest dla mnie całkowicie czytelna, czy chcesz przez to powiedzieć, że mój partner nie stara się, bo uważa, że nie ta, to inna?
  • 09-01-2016, 19:54
    stalker8
    Sugestia, to nie jest to o co chciałabyś prosić. Kiedyś czytałem opracowanie na temat sugestii; wprawdzie prawie nic nie pamiętam z tego, ale polecam.

    2. Trzy lata znajomości, to o ile nawet wiem, czas po którym fascynacja zaczyna przemijać... nie chce mi się znowu o tym pisać - chyba większość rozumie, że tak jest w związkach damsko-męskich, no tylko ja taki opóźniony...
    Tak, że wygodne życie i wyższy status materialny, to pewnie nie z tym "partnerem", no niestety. Chce pani sprawdzić jak się poczuje, jak odejdziesz? - Chyba zależy na ile siebie wycenia / ocenia... - swoje szanse na: "nie ta to inna". - Nie wiem - może tragicznie.
  • 09-01-2016, 16:55
    Nie zarejestrowany

    Nie potrfię subiektywnie ocenić sytuacji

    Witam, bardzo proszę o pomoc, nie mam w swoim otoczeniu zbyt wielu osób, które mogłabym prosić o radę, a potrzebuję subiektywnej oceny sytuacji.

    Jestem w związku czwarty rok, mój partner jest niewiele po trzydziestce, ja niewiele przed. Na początku tej relacji było wspaniale, byłam kompletnie zauroczona. Szybko poczułam, że to człowiek, z którym chcę spędzić życie. Oddany, kochający, uczciwy, a przede wszystkim taki, z którym rozumiem się bez słów. On szybko zdeklarował to samo i liczyłam, że związek rozwinie się w naturalny sposób ku wspólnemu życiu.
    Na początku znajomości oboje nie mieliśmy akurat zatrudnienia, byłam niewiele po studiach. Znalazłam jednak stałą pracę i zaczęłam czynić realne kroki ku usamodzielnieniu się. To czynię konsekwentnie do dziś, jednak czuję że jestem w tym sama, czuję, że utkwiłam w martwym punkcie.
    Mojemu partnerowi (może należałby powiedzieć chłopakowi) nie udało się to do tej pory usamodzielnić się w najmniejszym stopniu (ma 32 lata). Szukanie pracy każdorazowo zajmuje mu około roku czasu (to już 3 taki przypadek, drugi za naszej znajomości) i w żadnej jak widać nie utrzymał się na stałe. Zaczynam się niepokoić, że wynika to z nierealnego podejścia do życia, zawyżonych wymagań jakie wg mnie prezentuje, wygodnictwa, stagnacji. Oboje mieszkamy we własnych domach rodzinnych i spotykamy się w weekendy jak para licealistów. Taka sytuacja nie jest dla mnie wystarczająca i zaczyna przepełniać mnie zażenowaniem. Wstydzę się przed ludźmi, wstydzę się nawet pisać o tak dziecinnym problemie w wieku 29 lat. Odczuwam coraz większą frustrację. Nie mam nadziei ani wiary, by na horyzoncie szybko pojawiły się realne zmiany. Słyszę opinie, że jeśli komuś zależy, pójdzie do byle jakiej pracy i że przez rok czasu gdyby chciał, to by zatrudnienie znalazł.

    Ciężko mi rezygnować z tej relacji, gdyż partner jest najbliższą mi emocjonalnie osobą, zawsze skorą by mnie wspierać i bardzo oddaną. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiej bratniej duszy. Zależy mu i zapewnia mnie stale, że bardzo się stara, jednak bez powodzenia. Tłumaczy to ciężką sytuacją na rynku pracy, z którą i ja miałam swego czasu styczność. Chodzi na rozmowy i rozsyła zgłoszenia, jednak nie ma owoców tych poszukiwań przez frustrująco długi czas.

    Z lekko ponad trzech lat znajomości partner pozostaje pełne 2 lata bez pracy. Obawiam się, że nasze podejście do codziennego życia diametralnie się różni. Mnie sytuacja wadzi, dążę do samodzielności (przychodzi mi powoli bo całkiem samotnie), partnerowi jest wygodnie jak jest. Odbieram to tak, że nie potrafi prawdziwie się poświęcić, zaangażować. Ja jestem w pełni gotowa oddać całą siebie, otrzymuję zaś z drugiej strony spotkania weekendowe i kompletny brak planów na przyszłość.

    Czy jestem naiwna, tracę czas, powinnam odejść? Czy może schować do kieszeni materialne podejście i dać człowiekowi szansę, dać tyle czasu, ile będzie potrzebował? Czy daję się zwodzić i mamić słowami? Czy pójść we własną stronę i stracić najlepszego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miałam, jedynego, którego mam obecnie. Bardzo proszę o jakąkolwiek sugestię.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127