Post a reply to the thread: Jak z egoisty "zrobić" altruistę?
Kliknij tutaj, aby sie zalogowac
Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12
Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)
Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy
Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].
"Miłość zaczyna się wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby staje się ważniejsze niż Twoje." Ja sie tego będę trzymać. A Pan Tomek ma chyba złe doświadczenie z dziewczynami, że tak pisze. Nie każda jest taka, uwierz mi.
Drogi Tomku.. kłania się czytanie ze zrozumieniem... w pierwszym poście napisałam, że nie chcę go zostawiać... poza tym, gdybym chciała tak łatwo wybrnąć z sytuacji nie prosiłabym o radę... Życzę Ci, żebyś poznał smak prawdziwej miłości - może wtedy zrozumiesz ile może znaczyć dla Ciebie drugi człowiek i że tak łatwo nie opuszcza się osoby, którą się kocha. Pozdrawiam.
znajdz sobie innego, a pozniej zostaw go
Dziękuję za odpowiedź Jestem osobą bardzo wrażliwą... czasami myślę, że brakuję mi siły, żeby sobie z tym radzić... ale miłość jest chyba silniejsza... nie mogę powiedzieć, że nie ma żadnej poprawy przez te 2 lata, bo jest. Ale naprawdę znikoma. Jeśli chodzi o obietnice poprawy u mnie jest identycznie. Obiecywanie i poprawa, która trwa góra tydzień i znów to samo. My się wiele razy kłóciliśmy, naprawdę o rzeczy błahe, wiele razy też podejmowaliśmy decyzje, które zawsze były ostateczne o rozstaniu... ale wytrzymywaliśmy bez siebie kilka dni... w naszym związku jest prawie wszytko to, co powinno w związku być... zaufanie, czułość, miłość bardzo silna, równie silna więź emocjonalna i fizyczna... i co może dziwić kompromisy... brak jedynie akceptacji wad... bo ja też nie jestem święta i doskonale zdaję sobie sprawę... ale czy to normalne jeśli w związku dwie osoby kierują się dobrem tylko jednej? Czyt. i dla mnie i dla mojego narzeczonego liczy się on sam... ale nie jest tak, ze nie myślę o sobie, myślę... ale nieraz mam wyrzuty sumienia... to też nie jest do końca zdrowe... ale nie potrafię skupić całej swojej uwagi tylko na sobie... w końcu kocham go i ważne jest dla mnie jego szczęście... naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale też coraz częściej nie wyobrażam sobie życia z nim... chcę z nim porozmawiać... nie wiem jednak jak, bo kiedy kieruję ku niemu jakąś nawet najdrobniejszą uwagę on się denerwuje i odbiera to jako atak na jego osobę... jak mu delikatnie zakomunikować, że jest przewrażliwiony na swoim punkcie i żeby podchodził do swojej osoby z dystansem? Jak mam mu powiedzieć o swoich potrzebach, żeby dotarło do niego że świat nie kręci si tylko wokół niego? Żeby dotarło na dłużej niż kilka dni...
Wydaje mi się że pewnych cech u człowieka już sie nie zmieni, a takie Twoje próby zmiany chłopaka moga jedynie pogorszyc wasze relacje. Pewne rzeczy albo sie z czasem zaczyna tolerowac albo po prostu warto jednak rozstac sie. To zalezy jak bardzo Ty jestes wrazliwa i czy radzisz sobei z tym, proponuje podejscie bardziej z dystansem. Zreszta ja miałam kiedys chlopaka choleryka i wiele razy obiecywal mi ze sie poprawi. Niestety ta poprawa trwala kilka dni a potem to samo, w koncu z czasem zaczelo sie psuc i zdecydowalam jednak zakonczyc ten zwiazek. Pewnie gdybym miała inny charakter to zwiazek przetrwałby.
Jak z egoisty "zrobić" altruistę? Witam. Mam pewien problem, z którym nie do końca potrafię sobie poradzić... Chodzi o mojego narzeczonego... Jesteśmy ze sobą już ponad 2 lata i bardzo się kochamy, chcemy spędzić ze sobą resztę życia, ale mamy problem... narzeczony jest okropnym egoistą. Nie jest to problem, który zauważyłam niedawno... to trwa odkąd się poznaliśmy...ale liczyłam na to, że "przestawi" się i zrozumie, że teraz jesteśmy my a nie on sam, niestety tak się nie stało... ale nie chcę porad typu "zostaw go" nie chcę go zostawiać, ale pomóc mu... bo go kocham. On jest jedynakiem, ale nie jest przywiązany do rodziców, jednak jest okropnym egoistą. Non stop słyszę "ja, mój, moje" itp, kiedy powiem swoje zdanie na dany temat, które nie jest zgodne z jego przekonaniami zaraz się burzy i denerwuje. Właśnie... z nerwami też ma problem.. potrafi o byle co zrobić awanturę... ale z nerwami chce walczyć, natomiast nie rozumie tego, że jest egoistą. I choć ja również jestem jedynaczką nie potrafię zrozumie jego zachowania... być może dlatego, że wychowaliśmy się w zupełnie innych warunkach... - on zawsze wszystko miał, a mi nie raz było wstyd prosić mamę o coś, bo wiedziałam, że nas nie stać, a mama mi nie odmówi... Chcę, żeby on zrozumiał, że ma problem i żeby postarał się go wyeliminować. Nie umiem jednak mu tego powiedzieć, bo kiedy wspomnę na ten temat zaraz jest kłótnia i teksty w stylu, że się czepiam, wyolbrzymiam sprawę itp. Jak mogłabym mu delikatnie zakomunikować, że jednak ma problem i swoim zachowaniem mnie rani? Chcę żeby liczył się z moim zdaniem i zważał też na moje uczucia. Nie chcę go zostawiać, bo naprawdę go kocham... ale czy to możliwe, że on zacznie myśleć w kategorii "my" a nie "ja"? Proszę o radę jak można pomóc takiej osobie...
Jak z egoisty "zrobić" altruistę?
Zasady na forum