Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Czy można przezwyciężyć strach przed powedzeniem komuś, że się go kocha...???

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 07-18-2012, 11:38
    Nie zarejestrowany

    Czy można przezwyciężyć strach przed powedzeniem komuś, że się go kocha...??? cdn

    Sądziłam, że to wystarczy, że teraz wszystko się ułoży, że w końcu będę szczęśliwa. Nie zapomniałam, bo zapomnieć się nie da... Nie przestałam kochać, bo wciąż serce wyrywa się gdy tylko go widzi. Chciałam nauczyć się żyć dalej. Mam męża idealnego, nie jedna o takim by marzyła, więc czemu nie... Czemu nie spróbować go pokochać... Czemu nie mogłabym być szczęśliwa....
    Wszystko było pięknie, do czasu... Pewnego dnia mój mąż stwierdził, że to nie to, że On sobie to całkiem inaczej wyobrażał, że On już nie jest sobą. Jest człowiekiem, którego ja stworzyłam, z którym ja chcę być, którego ja pokochałam, ale to nie On. Z luzaka, zrobiłam garniturowca. Zaczął się dusić. Już nie mówiąc, że mnie było za dużo w jego życiu. Zaczęłam się odsuwać, bo chciał bym dała mu trochę luzu....
    W tym czasie pojawiły się też inne problemy. Czasem z nim o tym mówiłam, ale potem przestałam.
    Zaczęłam znów spotykać się z przyjaciółmi (moimi). Do tej pory zawsze spotykaliśmy się z towarzystwem, które poznałam przy nim. Odnowiłam przyjaźń z moją koleżanką z przed lat. Porozmawiałyśmy, wybaczyłyśmy sobie i wciąż jak nie mam do kogo pójść, to idę do niej.
    W moim małżeństwie zaczęły się kłótnie... Przestaliśmy się rozumieć... Każdy z nas miał swój świat i swoją wizję na przyszłość. Zaczęłam się bać... Bać, że mnie zostaw, że znów zostanę sama... Zamiast szukać pocieszenia w nim... Wyznać mu co czuję, że przestałam już dawno myśleć o kimś innym, że tylko On się teraz liczy. Uciekłam w romans z przypadkowo napotkanym gościem. Nie był tego wart...
    Mąż dowiedział się od niego i już wszystko pękło jeszcze bardziej... Jesteśmy wciąż małżeństwem, ale to tylko życie z dnia na dzień. Próbowaliśmy już kilka razy to posklejać. Czasem są dni, gdy naprawdę jest cudownie. Gdy czuję, że On mi wszystko wybaczył, że wciąż mnie kocha, ale drugie dnia budzę się i wiem, że On nie zapomniał, że wciąż ma żal.
    Wypomina mi to... Wyrzuca... Psychicznie mnie dręczy... Testuje ile wytrzymam... Ile zniosę... Czasem już nie mam siły...
    Pół roku temu nie wytrzymałam...
    Na swoich urodzinach wypiłam, poszłyśmy z koleżanką na parkiet. Dwóch kolesi nas zaczepiło i zaczęłyśmy się z nimi bawić. Na to wszedł mój mąż i później już go musiałam szukać. Do domu wracaliśmy dwoma samochodami. Nic mi nie powiedział, tylko po prostu znikł... Postawiłam cały dom na nogach by go tylko znaleźć.
    W końcu udało się. Powiedział o co mu chodziło, że czuł się jak piąte koło u wozu, że sądził, że go nie potrzebuję. Zrobił to, żeby się o czymś przekonać, a po za tym potrzebował czasu.
    Ta sytuacja zamiast nas zbliżyć, jeszcze bardziej oddaliła.
    Zamknęłam się przed nm. Nie umiem mu uwierzyć, że mnie nie zostawi. Powoli uczę się żyć bez niego.
    Pech chciał, że poznałam kogoś. Jest to miły chłopak. Jednakże pomimo tego co myśli mój mąż, bo oczywiście dowiedział się o tym, nie mam ochoty na romans.
    Dzięki niemu zrozumiałam jedno, że każdy facet jaki jest w moim życiu pomaga mi przetrwać. Pociesza mnie po stracie poprzedniego. Już nie chcę tego.
    Mój mąż miał być ostatni... To on miał mi pokazać, że miłość może być piękna, że można kochać bezgranicznie, że nie trzeba czuć strachu, że się kogoś kocha, że można mu to powiedzieć, że on tego nie wykorzysta...
    Że kolejny raz nie zostanę sama....
  • 07-18-2012, 10:58
    Nie zarejestrowany

    Czy można przezwyciężyć strach przed powedzeniem komuś, że się go kocha...??? cdn

    Miałam zasady, więc pierwsze pobiegłam do koleżanki. Jak już wspomniałam On jej się też podobał i uważałam, że ma pierwszeństwo. Poza tym nie chciałam jej zranić. Wiem, idiotyczne pytanie, bo przecież mimo, że dostałam od niej zielone światło, powinnam wiedzieć, że ją może to ruszać. Mimo to zaryzykowałam. Postanowiłam być z nim. Zakochałam się bez pamięci. Krótko to trwało, bo bardzo szybko okazało się, że jest nas dwie. Próbowałam to zakończyć. Jednak On ciągle pytał się o mnie, przychodził, rozmawiał, więc postanowiłam, że będę walczyć o niego. Czemu to ja mam być tą drugą. Skoro spędza ze mną czas, to musi to coś znaczyć. Zakochałam się tak bardzo, że próbowałam nawet naciągnąć go na dziecko, ale nie udało się... Pewnego dnia wydarzyła się tragedia. On był wtedy za granicą. Zostawiłam wszystko by w tym dniu być z nim. Poświęciłam całą swoją przyszłość i rodzinę (nasze rodziny były w zawiści i wszyscy uważali, że nie możemy być razem - dosłownie jak Romeo i Julia). Tylko tu okazało się, że jestem tą drugą. Chciałbym była przy nim w tym trudnym dniu, ale oficjalnie nie chciał powiedzieć, że jest ze mną. Po tym wszystkim zerwał ze mną przez smsa. Do wyjazdu unikał mnie, ale jak tylko mógł to z daleka obserwował. Mojej najlepszej koleżanki pytał się co się ze mną dzieje i zapewniał, że On też cierpi. Jednakże do dziś nie wiem czy On mnie naprawdę kochał. Załamałam się. Zaczęłam pić. Było mi wszystko jedno co się ze mną stanie. Wszystko zawaliłam. Chciałam uciec.
    Pewnego dnia przypomniałam sobie, że mam numer do jego kolegi i pomyślałam, że przez niego może dowiem się co u niego słychać. Od ludzi nie dowiedziała bym się nic. Wszyscy byli przeciwni.
    Poznając kolegę, dowiedziałam się, że On mi nic nie powie. Był całkiem inny od całego jego towarzystwa. Nie interesował się i nie mówił o nikim innym. Miał swój świat, w którym żył i był szczęśliwy. Mnóstwo znajomych i przyjaciół, których mi przedstawił. Pokazał mi inne życie. Zmienił pogląd i spojrzenie. Okazało się, że się we mnie zakochał. Pewnego dnia zapytał się czy ma u mnie szansę. Był tak dobrym człowiekiem, że nie potrafiłam go okłamywać. Powiedziałam, że musi zaczekać, że muszę się przekonać co będzie jak On wróci do Polski. Wciąż go kochałam i wiedziałam, że wystarczy tylko, że skinie palcem. Nie pomyliłam się...
    Jak wrócił dostałam smsa, że chciałby, żeby było jak dawniej. Tylko, że ja do końca nie wiedziałam co On ma na myśli mówiąc to. Zaczęłam się bać.... Płakałam po nocach... Serce chciało być z nim, a rozum mówił, że On się tylko bawi. Wiem, mogłam zaryzykować, ale czy byłabym drugi raz wstanie się podnieść.
    Podjęłam decyzję. Uciekłam przed miłością w związek z jego kolegą. Chłopakiem, dla którego byłam pierwszą dziewczyną w jego życiu.
    On jednak nie dał mi spokoju. Skoro nie był ze mną, to zaczął chodzić z moją koleżanką. Był blisko mnie...
    Męczyłam się patrząc na nich, ale nie chciałam tego niszczyć. Próbowałam pogodzić się z losem. W końcu to ja zrezygnowałam. Szkoda mi było tylko jej. Wiedziałam, że On jej nie kocha. Kiedyś wydawało mi się, że zabrał mi wszystko i że nie jest w stanie jeszcze bardziej mnie zranić. Pomyliłam się... Zniszczył moją przyjaźń (jedyną, jeśli chodzi o kobiety).
    Kończąc moją historię, choć może tylko jej jedną część powiem, że On się ożenił, wpadł i to jeszcze z kimś innym. Moja koleżanka też wpadła i wyjechała, a ja. Wyszłam za mąż z rozsądku. Zgadzając się być z nim, wiedziałam, że podejmuję decyzję na całe życie, że nie będę w stanie złamać mu serca. Był przy mnie gdy ja cierpiałam, czekał, pomagał mi i mnie kochał. Oddał mi wszystko co miał. Oddał swoje serce. Właśnie tego chciałam... Tego potrzebowałam, chodziło mi wtedy o kogoś innego.
    Paradoks, kochamy tych co nas nie kochają, a w nas kochają się Ci, których my nie kochamy... cdn
  • 07-18-2012, 10:01
    Nie zarejestrowany

    Czy można przezwyciężyć strach przed powedzeniem komuś, że się go kocha...???

    Nie do końca wiem jak zacząć. Nigdy nie pisałam na forum, prócz paru nie znaczących tekstów, które bardziej były cytatami, niż wyrazem moich uczuć. O tym co tkwi we mnie ciężko mi się mówi. Nie jestem uczciwa, nawet sama ze sobą.
    Jestem dziewczyną bardzo naiwną i łaknącą miłości. Bardzo łatwo się przywiązuję i cieszę się jak wiem, że komuś się podobam. Od dziecka zawsze byłam porównywana. Zawsze walczyłam o to by być docenioną. By pokazać, że ja też potrafię, że mnie na to stać, że w niczym nie jestem gorsza.
    Byłam brzydkim kaczątkiem, choć zawsze byłam "chuda". Teraz większość ludzi uważa, że niczego mi nie brakuje, ale ja wciąż mam kompleksy.
    Przerasta mnie to...
    Zrobiłam z siebie ideał, którego większość nienawidzi. Ludzie mnie podziwiają, zazdroszczą itp itd...
    Każdy czeka, aż się potknę.
    Na zewnątrz jestem twarda. Potrafię iść po trupach, ale musi mnie ktoś bardzo wyprowadzić z równowagi.
    Kiedyś robiłam to z dużą premedytacją. Wiedziałam czego chce i dążyłam do tego.
    Od sześciu bądź ośmiu lat już tak nie jest.
    Całe życie walczyłam by być kochaną.
    Zakochiwałam się jak każda nastolatka nie raz. Tak naprawdę nie wiem do końca co to jest miłość...
    W momencie gdy to ja już kochałam, każdy mnie zostawiał, albo robił co chciał, do tego stopnia, że nie wytrzymałam i powiedziałam dość...
    Byłam zaręczona, byłam w ciąży, poroniłam... Przez wszystko przechodziłam prawie sama...
    Nikt nie był w stanie mi pomóc. Nikomu nie chciałam o wszystkim powiedzieć.
    Przyjaźniłam się prawie z samymi facetami. Czasem im się zwierzałam, ale to było bardziej na zasadzie mówienia tego co powinni wiedzieć. Chciałam być idealna w ich oczach.
    Pewnego dnia zakochałam się w chłopaku, w którym wiedziałam, że nie mogę się zakochać.
    Znaliśmy się bardzo długo. Był kobieciarzem. Chyba nie było dziewczyny pośród tych, które znałam, żeby z nim nie była. Podobał się też mojej koleżance. Ja go olewałam. Miałam faceta, z którym do końca nie byłam szczęśliwa, ale byliśmy tak długo ze sobą, że nie potrafiłam tego zakończyć. Poza tym nisko się ceniłam i uważałam, że nikt mnie już nie będzie chciał....
    W dniu zaręczyn przyłapałam faceta na zdradzie, potem okazało się, że to nie jego pierwszy wyskok. Jednakże to była kropka nad i... Przede wszystkim pozwoliło mi to bez skrupułów zakończyć długo trwały związek. Nie było to łatwe... Przecież byłam w ciąży, ale gdy tylko poroniłam... Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy być zła. Byłam młoda, więc uważałam, że tak musiało być. To był początek, nie było po mnie widać, więc nikomu nie powiedziałam. Poza tym przeżywałam traumę... On mnie nachodził... Chciał do mnie wrócić. Nie mogłam normalnie żyć, ani pracować, aż tu nagle przypadkowo w busie spotkałam jego... Wrócił właśnie do domu. Pracował za granicą. Tego samego dnia jeszcze dzwonił do mnie. Traktowałam to raczej jako odskocznie. Nic poważnego. Widywaliśmy się prawie codziennie. Bardziej na zasadach przyjaźni, to były tylko rozmowy.
    Po paru tygodniach zauważyłam, że zaczynam się do niego przywiązywać.... cdn...

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37