Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Czy to ratowac?? Pomocy!

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 12-01-2011, 20:31
    pasjonatka
    Tak, właśnie, tak jak piszesz. Trzeba walczyć, aby wygrać swoje i dziecka życie. Pozdrawiam
  • 12-01-2011, 19:18
    Micia
    Puki co jest spokojnie.. tylko na jak dlugo?
    nie wiem zobaczymy.

    Niestety nie moge za bardzo liczyc na pomoc rodziny, a znajomych mam niewiele, i raczej nie sa to znajomi ktorzy by pomogli ze szczeroscia.


    metlik straszny
    Boje sie co dalej, ale czas moze pokaze, znajde prace stane na nogi jakis ptk zaczepienia znajde by moc z dzieckiem zyc gdzie indziej, a teraz musze to przeczekac, i robic wszystko by nie mialo wplywu na dziecko.
  • 11-26-2011, 13:03
    pasjonatka
    Jesteś młoda 25 lat to całe życie przed Tobą.

    Mój ojciec był alkoholikiem, awanturował się, bił moją mamę i zginął w wypadku w pracy, gdy miałam 5,5 roku. Czy żałuję? Fajnie byłoby mieć ojca, tym bardziej, że byłam córeczką tatusia i bardzo go kochałam, ale wiele razy dziękowałam Bogu, że zabrał tatę, bo kto da gwarancję, że któraś przepychanka nie skończy się tragicznie? Gdyby zabrakło mojej mamy to byłabym nikim i choć tata nigdy ręki na mnie nie podniósł bez powodu, to wiem, że gdybym dorosła bił by również mnie. 100 RAZY BARDZIEJ WOLĘ NIE MIEĆ OJCA NIŻ BAĆ SIĘ CZY ZROBI KRZYWDĘ MI LUB MOJEJ MAMIE - to jest jeszcze bardziej DESTRUKCYJNE niż życie z TYRANEM {wybacz dosadność}, tym bardziej, że możesz kogoś jeszcze poznać i dać dziecku prawdziwego ojca pomimo braku więzów krwi.

    Sama pomyśl czy to rozsądne żyć z:
    *chorobliwie zazdrosnym,
    *trzymającym w "złotej klatce jak kanarka" swoich najbliższych,
    *wpędzającego w poczucie winy co jest znęcaniem psychicznym,
    *osobnikiem, którego się boisz, bo nigdy nie wiesz co się stanie - agresja nim kieruje,
    *osobą, która nie zmieni się na lepsze, bo nie widzi takiego powodu - on Ci będzie obiecywał wiele razy, że będzie lepiej, gdy będziesz chciała odejść, ale kiedy zobaczy, że jest po staremu, wróci do poprzedniego zachowania, bo tak mu wygodnie {uprane, ugotowane, posprzątane, dzieckiem się zajęłaś, jak trzeba seksu to jest - bo kto mu odmówi? przecież strach, nie musi się Tobie tłumaczyć ani interesować Tobą - jesteś jego niewolnicą, która zrobi wszystko, żeby mu dogodzić i choć czasami będzie miły, to nie dla Ciebie, ale dlatego, że akurat ma dobry humor}
    *alkoholikiem - nigdy go nie ma w domu, a jak jest, to może lepiej jakby go nie było? Strach się odezwać. Trzeba go pilnować? Co to za facet, którego trzeba pilnować? Jak mu zależy, to z SZACUNKU do Ciebie nie będzie pił, a przynajmniej będzie walczył - terapia/ograniczanie wyjść do baru. Warto zwrócić uwagę też na zdrowie alkoholika, które z czasem jest coraz gorsze {on teraz nie pomaga Ci prawie wcale bo mu się nie chce, a gdy zacznie się problem z marskością wątroby czy wzrokiem, to tym bardziej nie pomoże, a dodatkowo będziesz musiała się nim zająć}. Alkoholicy często po X latach picia mają problemy psychiczne - o czym jeśli jeszcze nie wiesz, warto poczytać - to już straszne zagrożenie.
    *kłamcą - myślisz, że możesz ufać kłamcy ? Jak można żyć z kimś komu się nie ufa? Jak można żyć z kimś w stosunku do kogo człowiek jest podejrzliwy?

    Owszem, są jeszcze uczucia, wspólne dziecko, brak pracy, pieniędzy, strach przed utratą dziecka...

    CO JA BYM ZROBIŁA?
    1. Poszukała domu dla samotnych matek - porozmawiała o zasadach, możliwościach.
    2. Znalazła pracę.
    3. Odeszła od niego i wystąpiła o alimenty, a gdy już byłabym niezależna spróbowałabym ograniczyć mu prawa rodzicielskie.

    Jeśli miałabym przyjaciółkę lub rodzeństwo poprosiłabym ich o pomoc.
    Jeśli w domu dla samotnej matki nie mogłabym z jakichś powodów mieszkać szukałabym gdzie indziej - choćby u księdza czy w innych organizacjach pomocy.

    Rozumiem, że na własną rodzinę nie masz co liczyć?

    A co Ty zrobisz?
  • 11-25-2011, 22:30
    Micia

    Czy to ratowac?? Pomocy!

    Oboje z mezem mamy po 25 lata, mamy dziecko 1 rok.
    On z innej miejscowosci.. kiedy przyjedzalam do niego nie przeszkaszalo mi to ze wychodzimy sie zabawic ze znajomymi, wkoncu jestesmy mlodz. W moim rodzinnym domu jakos nie dogadywalam sie z rodzina, ciagle awantury, wyzwiska itd...On zaproponowal zebym mieszkala z u jego rodzicow. I tak sie stalo, miedzy czasie wyszlo ze jestem w ciazy.Tescie nalegali na slub i caly ten cyrk.
    Gdy mieszkalam tam, wiele razy myslac ze jest w pracy przesiadywal z kolegami w barze.
    Tescie nie reagowali na to.... Spalam on wychodzil , przychodzil jak spalam.Nie bylam sama to mnie to nie robilo roznicy- szczegolnie gdy myslalam ze jest w pracy. Byly sprzeczki wiadomo, ale nigdy nie dochodzilo do jakis naprawde ostrych wymian zdan. Po slubie wynajelismy mieszkanie. I wtedy pokazal na co go stac. Ja w ciazy ociezala, z zagrozona ciaza to nie ruszalam sie za duzo z domu, on wieczny imprezowicz albo wychodzil sam, albo ze mna co konczylo sie klutnia bo ja po godzinie chcialam wracac spac a on nie. Wiele razy wracalam w nocy sama.Caly czas sie dla niego poswiecalam.
    Nie raz pakowalam sie w nocy, gdy ten spal nieprzytomny, siedzialam na lawce plakalam bo nie mialam gdzie sie podziac, ostatecznie wracajac- nie mam tu zadnych znajomych ktorym moge ufac, sa to raczej imprezowi znajomi.
    Zakupy sprzatanei wszystko robilam sama, nawet gdy ja bylam w szpitalu on odbebnial wizyte i lecial do baru.
    Gdy urodzilo sie dziecko, byl przy mnie itd i nic po za tym, nie dostalam ani zlamanej lodygi ani nawet dziekuje ... nic milego. Przyjezdzal do szpitala pozno na krotko lub z kims.
    Ja po powrocie bylam wymeczona a ten zaprosil znajomych na popijawe pare godzin po tym jak ja z dzieciatkiem wrocilam....
    Tescie gdy on chcial imprezowac zostawiali z dzieckiem , bym ja mogla odreagowac wszystko, a tez zeby nie bylo wojen lub zeby sam nie wychodzil.
    Przewaznie konczylo sie nocna awantura, lub ladowaniem znajomych na dalsza popijawe.
    Wiadomo nie zrobie sie zakonnica nie zamkne w 4 scianach bo urodzilam dziecko. ale wszystko z glowa.
    Oczywiscie wracal pozno, napity agresywny... budzi dziecko, mnie.. byl glosny, niedopity.
    A ja mialam lekka depresje po porodowa, nikt mi nie pomagal, sama jakos staralam sie wyjsc z tego. Nie moglam zniesc jak tesciowa zachowywala sie jak by to bylo jej dziecko, mnie nikt nie zauwazal.
    W nocy szlam z dzieckiem do 2 pokoju spac uciekalam przed nim.

    Raz poszlismy, juz na dyskotece on mial dosc byl mocno pijany i agresywny. Poklucilismy sie, jego koledzy go uspokajali, rozwalil sobie reke pelno krwi. Wstyd jak nie wiem. Wracalam zaplakana do domu... a tam pieklo.
    On wrocil wsciekly, ja zaczelam sie pakowac, on wyzywal mnie jak szlo, zaczelismy sie szarpac, rzucil mnie na lozko zaczol dusic, krzyczec,bylam w pidzamie a on wyrzucil mnie na klatke schodowa. Trzymalam w rece tel zadzwonilam po tych znajomych- tylko oni by dali rade go uspokoic- na tescia tez rece podnosil- oni by nie pomogli- a i tak zawsze jest moja wina ze on chodzi po pracy do baru bo go nie pilnuje, bo pije w weekendy bo ja go nie powstrzymuje- ale jego sie nie da. kiedy go prosze jest strasznie wsciekly i konczy sie klutnia.
    Miedzy czasie zlapal mnie za pidzame i wciagnol spowrotem dalej szarpiac bijac. oni przyszli zostali az zasnie a on rano NIC NIE PAMIETAL!
    takich sytulacji bylo wiele, nawet przy dziecku...
    Wrocil raz z "pracy" napity.. ja dziecko do 2 pokoju wynioslam, a ten mi je wyszarpnol.. zadzwonil po matke ze jestem psychiczna ze ma przyjechac po dziecko ze poda je oknem.... - przyjechala oczywiscie i go wyzwala, a ten uciekl...
    Wiele razy chodzilam tam do baru robilam mu awantury, ale to nic nie dawalo.
    POtrafil spac w aucie.
    Teraz pracuje w firmie przewozowej, nie ma go czasem kilka dni... ale jak wraca to i tak najpierw tam do baru.
    A w wekendy jak ejst to zaprasza znajomych na popijawe do nas... tescie juz nie chetnie biora dziekco, bardzo rzadko.
    A te popijawy najczesciej koncza sie tak, ze on upity zasnie, a oni siedza do XXXXczasu wiedzac ze mam dziecko, ja siedze z nimi bo nie potrafie ich wygonic. Dziecko sie budzi, placze, oni jakos wkoncu wychodza nad ranem a ja nieprzytomna klade sie spac na kilka godzin by znowu na obrotach jechac od 7 przy dziecku sprzataniu itp.

    Kupilismy mieszkanie, i myslalam ze chcac zaoszczedzic przestanie chodzic po barach, i miec gest zapraszajac znajomych .. no ze bedzie oszczedzal a tu GUZIK.
    Przez czas remontu mieszkalismy u tesciow, wiec bylo spokojnie.. bez wiekszych klutni wracal normalnie do domu.
    A po wprowadzce..... masakra od nowa.
    Klutnie maksymalnie..... wyganialam go do innego pokoju ale to nic nie daje. On wraca niedopity budzi dziecko, mnie..
    1 od kad jestesmy malzenstwem mialam wychodne sama....absolutnie babska impreza- wieczor panienski w wynajetej sali. po czym on upil sie z kolega i rpzyszedl wisiec na plocie i mnie pilnowac. W nocy zadzwonil do swojego ojca wymyslajac i krzyczac ze go bija ze chca go zabic, a ja mam go gdzies.... on do mnie dzwonil dobijal wyzwal ze to moja wina, ze on jest pijany, ze mialam isc z nim do domu a nie sie bawic, ze telefonu nie odbieram.
    byl w domu przede mna, zakluczyl tak drzwi ze ja nie moglam wejsc.... pol nocy siedzialam pod blokiem az kolezanka wroci i mnie przenocuje, plakalam cala noc modlac sie czy tescie mnie wpuszcza do dziecka.

    Szarpaniny zdarzyly sie 2 jak narazie... i oby wiecej nie!
    1.. bylam w majtkach i koszulce- szykowalam sie do snu. od slowa do slowa od popchniecia do popchniecia i sie zaczelo! znowu chcial mnie wywalic na klatke.
    I gdyby nie to ze dziecko bylo w lozeczku- co przyprawilo mnie strach o nie, to maialm taka sile zaparcia i krzyku ze odpuscil. zamknelam sie w lazence. i prosilam boga by nie dotykal dziecka... a slyszalam jak jezdzi lozeczkiem.
    Po paru minutach uspokoil sie przepraszal.... wyszlam. I bylo ok.

    2. Kilka dni temu.... wojna oczywiscie o klamstwo, ze byl w pracy gdy on swietnie sie bawil w barze z kolegami, na 2 dzien umowil sie z jednym z nich u nas. oczywiscie standardowa sytulacja z zasypianiem a ja siedzialam jak glupia z nimi.
    rano awantura na czym swiat maly.... i znowu szarpanie popychanie ... wykrecanie rak, krzyki grozby... ale 1 raz na oczach dziecka.
    Gdy na padlam na ziemie ono podbieglo mnie przytulic.
    Pakowalam sie by wyjechac na kilka dni, ale wtedy dalej awantura, zaczol mnie szarpac, po czym wsadzil mnie do dzieciecego lozeczka, poszedl po dziecko i wsadzil je do mnie.. Krzyczac ze to jest nasze miejsce.
    Nic innego tylko dziecko pod pache i do 2 pokoju sie zamknelam..... po kilku godzinach sladu nie bylo po tym zachowaniu.

    Zawsze uwaza ze jemu nalezy sie odreagowanie, przyjemnosc... bo on pracuje a ja nie. Ja wychodze na miasto, do ludzi- ktorych jak mowilam znam nie wiecej niz u jednej reki palcow. I moje miejsce jest w domu, ja nic nie robie, nie moge nic sobie kupic bo mi sie nie nalezy, musze sie go pytac o wszystko.
    Wg niego powinnam stac przy kuchence tak dlugo az on nie wroci by zjadl cieply obiad. Ale on nie odbeira tel. albo klamie ze jest w pracy bedac w barze. A ja jestem tak zmeczona po calym dniu z dzieckiem i zajmowaniem sie domem itd- nasze dziecko jest dosc energiczne i absorbujace.. lub dlugie spacery, i raczej nie oszczedza mnie w sprzataniu itd. i nie mam zwyczajnie sily czekac az on laskawie wroci- co jest powodem do mega klutni.
    On jest nauczony z domu ze matka siedzi w kuchni i dogadza wszystkim nie ma rzadnego wartosiowego glosu, to ojciec rzadzi, pracuje i nic wiecej.
    A ja z domu wynioslam partnerstwo we wszystkim.
    Teraz nawet dzieckiem sie nie zajmie ciagle ma jakies zajecie.

    PROSZE O POMOC... NIE WIEM CO ROBIC. JESTEM BEZ PRACY , BEZ PIENIEDZY, NIE MAM ZA BARDZO DOKAD PUJSC ZEBY TAK UCIEC I NAS KTOS UTRZYMAL CZY ZEBY MOGLA ISC DO PRACY ZEBY KTOS ZAJOL SIE DZIECKIEM.
    A 2 ZE BOJE SIE ZE ON ZABIERZE MI DZIECKO.
    CALY CZAS OBIECUJE DZIECKU ZE JAK ZNAJDE PRACE TO GO ZABIORE OD NIEGO JAK NAJDALEJ.
    NIE CHCE BY MOJE DZIECKO WYCHOWYWALO SIE W CZYMS TAKIM, A TEZ W ROZBITEJ RODZINIE TEZ NIE.

    MAZ ZACHOWUJE SIE CZASEM JAK BY MIAL ROZDWOJENIE JAZNI.... WPADA W TAKI SZAL ZE NIE KONTROLUJE I NIE WIE CO ROBI, A CZASEM JEST POPROSTU NERWOWY I NIC PO ZA TYM.
    WIEM ZE MA PROBLEM PRZEDEWSZYSTKIM ALKOCHOLOWY, A NIE DA SOBIE POWIEDZIEC ZEBY SZEDL NA TERAPIE ITP ODCIECIE OD ZNAJOMYCH NIE ZADZIALA.

    BOJE SIE O SIEBIE O DZIECKO.... CO JESZCZE MOZE SIE STAC, A NIE CHCE BYC NIEWOLNICA.
    NIE CIESZY MNIE NIC... CO DZIEN GDY RPZYCHODZI WIECZOR NIE WIEM CO MNIE CZEKA, CZY WROCI NORMALNIE DO DOMU, CZY W NOCY AWANTURUJAC SIE.


    W DODATKU JESTEM PRZYTLOCZONA MACIEZYNSTWIEM, SAMOTNOSCIA.... CHUDNE Z NERWOW STRASZNIE, A JESTEM SZCZUPLA OSOBA I BOJE SIE ZEBY NIE WPASC W ANOREKSJE,




    CZY TO PARANOJA.... JA WIEM ZE NIE KIEDY WINA JEST MOJE MOZE DAJE MU JAKIES POWODY.... ALE EHHH...
    TEZ JESTEM NERWOWA OSOBA.
    ALE W TYM PRZYPADKU CZUJE ZE DALAM SIE OSZUKAC JAK NAIWNA MALOLATA,
    CZUJE SIE BEZRADNA.


    POMOZCIE!!!!!

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127