Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Agresja, niska samoocena, POMOCY!

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 12-18-2017, 22:09
    Nie zarejestrowany
    Mnie na tabletki z radia i spowodowane brakiem dyplomu, pomogłowy tym razem zdrowosen i pięćset plus. Nie posiada olejku z konpii i nie rozluźnia nadmiernie, więc ma się z czego cieszyć, tym bardziej jak komuś bez żony nie otępia i nie powoduje. Okaże się po samoocenie.pl .
  • 12-18-2017, 20:05
    stalker8
    Uczelnia oczywiście wojskowa; tytuł pracy - wydział: seksuologia internetowa; narciarstwo skakane tv - drugi fakultet.
  • 12-17-2017, 22:35
    synapsa
    Jaki był tytuł Twojej pracy magisterskiej i w jajiej uczelni jej broniłeś?Tak przez ciekawość jak magister z magistrem.
  • 12-08-2017, 12:49
    Nie zarejestrowany
    Cytat Napisal Nie zarejestrowany Zobacz post
    Miło czytać że masz ambicje. Psychoterapia by pomogła. Ona trwa czasem nawet dwa lata ale jeśli będziesz zdeterminowany dzięki niej osiągniesz szczęście. Dobrze że nie zdołali ci zniszczyć psychiki. U mnie to bardziej skomplikowane.
    No, w sumie tak, teraz chyba rozumiem, dopiero, ten wpis powyżej (cytat). Po takiej to terapii, najpierw z forum, potem zawarta tam znajomość, nie jestem tym kim byłem - nic mi się nie chce, nie mam sił, nie dam rady, nie próbuję, nie mam do czego dążyć. Bo wszedłem komuś w drogę, interes po prostu, chciałem gdzieś podążać za tym. ...Moja rada - można nie wyjść z problemów, a powiększyć je; lepiej nie dawać się mierzyć czyjąś miarką, nie przymierzać siebie do takich.
  • 12-08-2017, 12:00
    Nie zarejestrowany
    Może warto się trochę wyciszyć i wtedy będzie lepiej. Mnie bardzo pomogły tabletki nervomix. Są ziołowe, więc nie uzalezniają, ale po ich wzięciu uspokoiłam się i nie robiłam wszystkiego w nerwach, a też miałam sporo stresu i nie mogłam się na niczym skupić
  • 11-25-2017, 18:32
    Nie zarejestrowany
    Miło czytać że masz ambicje. Psychoterapia by pomogła. Ona trwa czasem nawet dwa lata ale jeśli będziesz zdeterminowany dzięki niej osiągniesz szczęście. Dobrze że nie zdołali ci zniszczyć psychiki. U mnie to bardziej skomplikowane.
  • 11-25-2017, 17:14
    Nie zarejestrowany

    Agresja, niska samoocena, POMOCY!

    Witam, mam problem albo problemy z swoja osobowoscia i z temperemantem. Źródło mojego zachowania jest wynikiem postaw nabranych z dziecinstwa i modeli, które byly dla mnie przykladem.O rodzicow chodzi a konkretniej o ojca.
    Mieszkalismy z mama i bracmi w domu jedno rodzinnym, w którym bylo pelno krzyku. Ojciec był pierwszym dyrygentem w domu. On mówił kto ma co robic, jak mamy sie zachowywac. On karał, i bił nas w domu. Smycz lub kabel zawsze wisiały na klamkach pokoi. Mielismy byc idealni, tak jak chcial, tak jak inne dzieci jego znajomych. Nie akceptowal nas takich jakimi bylismy. Mialo byc jak w zegarku, jak w wojsku. On byl zaradnym przedsiebiorca, cięzko pracował. Chciał podobno dla nas dobrze.
    Bylo duzo nienawisci pomiedzy czlonkami rodziny. Bracia skarzyli jeden na drugiego, zeby tylko ojciec sie odczepil. Dochodzilo miedzy nami do walk, które czasem konczyly sie szpitalem. Mama cierpiala najwiecej, przez to ze my rozrabiamy, przez to ze mamy inne zdanie, przez fakt ze myslimy samodzielnie.Ojciec zawsze w pierwszej kolejnosci wrzeszczał na nią. Ojciec całą winę zrzucał na Mamę. Ojciec zawsze krzyczał. On nie umiał do nas mówić. Nie umiał z nami rozmawiać. Kompletnie nas nie szanował.Nastepnie agresja przezucał na któregos z synów. Balismy sie, strach towarzyszł mi codziennie, mimo że bylismy jeszcze dziecmi. Jako małe dziecko prosiłem mame że by oddalim nie do domu dziecka. Prosiłem żebu go zostawiła. Mama zawsze cierpiał i kochala nas najbardziej. Jak ojciec był w pracy to w domu było troche luzu. Mogliśy się śmiać i wygłupiać jak to dzieci. W momencie przyjazdu samochodu ojca wszystko się zmieniało.Specyficzny ryk silnika diesla mogłem rozpoaznac z daleka. Wszystko milkło. W żoładku zaczęło ściskać. Każdy uciekał do pokoi i do lekcji. Każdy sie ukrywał. Regularnie ojciec wchodził i się nadzierał na Mamę, że zupa zasłona, że to, że tamto...Zawsze coś mu niepasowało. Jak mialem ok. 11, 12 lat zacząłem podkradac rodzicom pieniadze. Może byl to pierwszy przejaw buntu, za który dostawało mi się podwójnie. Raz namówiłem brata do kradzieży i zostaliśmy przyłapani. za kare ojciec w środku nocy wyrzucił nas z domu w samych majtkach. Musieliśmy iść do domu dziadków. Niedaleko bo ok. kilometr, ale w ciemnej i chlodnej jesiennej aurze. Było mi bardzo przykro, wstyd i żal, że do tego doszło. Nie obudziłem jednak dziadków. Spaliśmy w komórce obok domu na workach ziemniaków przykryci szmatami. Ojciec z mamą nas szukali, ale wolałem się nie wychylać, bo tam mimo wszystko byliśmy bezpieczni. Podobnych sytuacji bylo sporo. Czasem za złe zachowanie zamiast na łóżku musiałem spać w piwnicy lub garażu. Chore, wiem. Agresja ojca w największym stopniu odbijała się na mnie, dzieki temu że byłem jedynym buntownikiem. Z czasem na krzyk odpowiadałem krzykiem.Uciekałem z domu. Stawiałem się, cwaniakowałem do ojca. Spędzałem czas na osiedlach z kolegami, w których widziałem drugą rodzinę. Jak to mnie ojciec nazywał - byłem "ulicznikiem". Po pewnym czasie ojciec stwierdził, że jestem juz skreślony i przestał sie do mnie odzywać. Nie pamiętam dokładnie od którego roku bo obraz mojego dziecinstwa jest dość zamazany. Wydaje mi sie, że jak miałem ok.16 lat. Przez kolejne 10 lat mijalismy sie bez słowa. Czasem tylko wpadło oficjalne dzień dobry.
    Wydaje mi się, że stałem się taki jak mój ojciec.
    W wieku dorastania byłem osobą nieśmiałą, miałem niskie poczucie wartości. Byłem osobą konfliktową i agresywną. Mogłem się kłocić o wszystko praktycznie bez powodu. Często też się biłem z ludźmi. Wystarczył byle pretekst. Byłem taki twardy, jak mój ojciec. Jednak też byłem osobą towarzyską i lubianą. Zawsze miałem bardzo duzo znajomych, dokładnie też tak jak mój ojciec. Teraz mam ponad 30 lat i zdaje sobie w pełni sprawę, że wzorce zachowań których sie uczyłem i które pomagały mi przebrnąć przez dzieciństwo są złe i sprawiają, że jestem osobą nieszczęśliwą.
    Bardzo dużo wagarowałem w szkole. Byłem uważany za osobę inteligentną ale leniwą. Wszystko zostawiałem na ostanią chwilę. Do klasówek uczyłem sie na przerwie przed zajęciami. Do matury uczyłem się u kolegi, gdzie nocowałem, bo ojciec na ten czas wyrzucił mnie z domu. Czasem spałem w samochodzie. Zdałem przyzwoicie na poziomie podstawowym jak i rozszerzonym. Skonczylem tez studia magisterskie również ucząc sie na kolanie. Same sukcesy w dużę mierze dzięki wsparciu Mamy, króra zawsze we mnie wierzyła. Pomimo sukcesów zawodowych mam niską samoocenę. Czy jest to przez świadomość tego kim naprawdę jestem? czy nie da sie to zmienić?
    Cztery tygodnie temu rozstałem się z dziewczyną na której mi bardzo zależało. Na początku ją podrywałem i cieszyłem się każdą chwilą. Dużo podróżowaliśmy i było naprawdę świetnie. Czułem, że jej na mnie zależy i mimo iż byliśmy ze sobą tylko cztery miesiące to snuliśmy plany daleko wybiegające w przyszłość. Wydawało się że dobraliśmy sie idealnie. Jednak musiałem wszystko popsuć (jak zwykle zresztą). Jednak wyszło szydło z worka. Poczułem, że ją mam. Nie widziałem świata poza nia. Mimo, że tak mi na niej zależało potrafiłem (jak ojciec) kłocić sie o cokolwiek. Prowokowałem kłótnie (musi być tak jak ja chce przecież). Byłem zazdrosny. Moje reakcje dawały wiele do życzenia i odbiegały od normy. Stawalem sie zły mimo, że wiem iz jestem dobry.
    Bronie się rękoma i nogami przed tym by nie powielać zachowań ojca.Nawet sam wewnętrznie zadaje sobie pytanie o uczucia, które w danej chwili we mnie tkwią. Staram się być świadomy swoich emocji. staram się być zawsze opanowany. Jednak zupełnie nagle, w pewnym momencie, gdy coś nie jest po mojej myśli czuje ścisk w żołądku ( tak jak w tedy kiedy podjeżdzał diesel ojca) i reaguje agresją. Po chwili emocje opadają i mam wyrzuty sumienia. Niestety jednak czasem jest za późno. Czasem jak lokomotywa potrzeba czasu by się opanować.
    Z dziewczyną utrzymuję kontakt, ale dalej jestem sam. Obawiam się, że nie jestem w stanie zapanować nad sobą. Obawiam się że żadna nie zechce być ze mną. Ta nie była pierwszą. Czuje się nieszczęśliwy i dlatego szukam pomocy.
    Jestem świadomy moich zachowań. Staram się kierować rozumem. Jednak gdy pojawia się złość często nie jestem w stanie nad nią zapanować. Czuje spięcie, jakby styk się palił.Następnie czuje wstyd, że nie zpanowałem nad sobą.
    Wiem też, że lęk i brak akceptacji sprawiły, że mimo sukcesów w życiu mam niskie poczucie wartości. Dlatego może zakochuje się tak szybko i może przez strach przed odrzuceniem osaczam moją zdobycz. Jej naprawde zalezalo na mnie. Teraz jej zalezy na mnie, ale jak na przyjacielu. Ona mówi, że jestem super kolegą, ale nie umiem byc zyc z druga osoba. Czuła się w pozniejszym stadium zle. Czula sie przytłoczona.
    Jak mam sobie pomóc?
    Jak opanować moje nerwy?
    Jak podnieść swoją samoocene?
    Co brac na uspokojenie?
    Czy to genetyczne?
    Dodam, że stawiam sobie zawsze wysoko poprzeczkę. Staram się jak najszybciej zadbać o bezpieczną przyszłość, żęby móc żyć spokojnie. Dużo pracuję. Chcę mieć kochającą rodzinę, inną niż ta, w której dorastałem.
    Z ojcem już rozmawiam, ale bez empatii. Widze ze czuje sie samotny bo synowie sie porozjezdzali. Z jednej strony bardzo go szanuje mimo tego co robił. Wiem że chcial jak najlepiej. Tez byl wychowywany twardę ręką. Chce przerwać łańcuch nienawiści.Chce żeby wszystko się ułożyło.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37