Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Rodzice we mnie nie wierzą. Poważny problem z rodzicami.

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 04-06-2017, 06:34
    Nie zarejestrowany
    W takim temacie trzeba pytać specjalistów a tu nie ma żadnego,,radzę zapytać na innym forum medycznym.
  • 04-05-2017, 22:54
    MentalnaBurza

    Rodzice we mnie nie wierzą. Poważny problem z rodzicami.

    Witam.
    Mam 25 lat i poważny problem w komunikacji z rodzicami.
    Sprawa jest bardzo złożona, ale chciała bym w skrócie opisać w czym rzecz, ponieważ nie mam pojęcia co robić, a psychicznie czuję się coraz gorzej.
    Mieszkam z rodzicami i 16-letnią siostrą na bloku. Jakieś półtora roku temu zerwałam zaręczyny z narzeczonym z którym wówczas mieszkałam. Niedługo potem związałam się z mężczyzną z którym w październiku się pobieramy. Niedługo otrzymamy klucze do naszego domu. Poprzedni związek był dla mnie bardzo destrukcyjny dlatego tez postanowiłam go zakończyć. Wróciłam wtedy do rodzinnego mieszkania bo nie byłam w stanie sama się utrzymać wynajmując. Nadal z obecnym narzeczonym mieszkamy osobno, jednak już niedługo.
    Zawodowo póki co zajmuję się śpiewaniem na weselach, ale przychody mam z tego całkiem przyzwoite. Gram głównie w weekendy. Praca ta bywa męcząca, ale ogromnie ją lubię, bo kocham śpiewać i pracować z ludźmi. Zespół tworzę z dwoma kolegami. Doszlismy do tego praktycznie sami. Obecnie na naszym lokalnym rynku jesteśmy dosyć cenionym zespołem, nie narzekamy na brak zleceń.
    W kwestii edukacji, teraz kończę licencjata. Trochę z opóźnieniem, ponieważ niegdyś poszłam na inny kierunek na którym sobie nie radziłam. Przerwałam po jednym semestrze i poszłam do zwykłej pracy. Potem jednak postanowiłam zrobić studia żeby mieć jakiś pewny papierek. Po wakacjach zamierzam iść zaocznie na magisterkę i rozpocząć pracę w zawodzie jeśli się uda.
    Musiałam opisać dokładnie moje obecne położenie, żeby było bardziej klarowne to w czym tkwi problem.
    Dużo pomagam w domu. Nie zawsze tak było. Jednak mając czas w tygodniu (mam do obronienia tylko pracę na uczelni) zajmuję się mieszkaniem, robię zakupy, gotuję bo bardzo to lubię, sprzątam.
    Jednak wielokrotnie sie zdarzało i zdarza nadal, kiedy rozmawiam z mamą (mam na ogół z nią świetny kontakt i często bardzo dobre relacje) że wyczuwam wiele pretensji do mnie w wielu kwestiach. Wygląda to niestety w ten sposób, że kiedy mamy gorszy dzień, zacznie się od jednej rzeczy, a mama wręcz lawinowo dokonuje na mnie "egzekucji". Padają słowa o których nie miałam pojęcia, wykopuje rzeczy ktore dawno minęły.
    Dziś przelała się czara goryczy, gdyż wraz z tatą totalnie mnie przygnietli ciężarem wątpliwości i pretensji.
    Okazuje się, że jestem totalnie nieudaczna, ponieważ nie potrafię gospodarować swoim czasem, pieniędzmi (miałam czasem z tym problem, ale na ogół nie jest źle. Moi rodzice też nie są w tej kwestii autorytetem). Z wielkim powątpieniem mówią o tym, jak poradzę sobie z domem, czy to dobra decyzja brać na kredyt, czy wesele musi być takie duże (normalne wesele, bez żadnych dziwactw) wręcz twierdzą, że robimy to na pokaz, włącznie z domem. To mnie kompletnie zszokowało. Odkopali fakt, ze Wróciłam do nich mieszkać, od początku ich to bolało. Mnie ich reakcja. Ciągle twierdzą, że wesela to praca nie dla mnie. Że chodzę zmęczona, że mam pokręcony tryb dnia i nocy. (Wcześniej pracowałam na nocki w hotelu, jakoś im to nie przeszkadzało). Do tego doszły wątpliwości czy w ogóle obronię dyplom, bo tyle to wszystko trwa.
    Ogólnie mają do mnie masę różnych pretensji, czasem takich które kompletnie ich nie dotyczą, ale uważają że skoro z nimi mieszkam to mogą się do wszystkiego doczepić.
    Czuję się coraz bardziej przebita i coraz mniej wartościowa. Dawno nie usłyszałam żadnej pochwały oprócz tego że zrobiłam dobry obiad i ładnie posprzątałam. Nie doceniają że mam zespół który daje mo satysfakcję, że oderwałam się od toksycznego partnera, że wsystko idzie w dobrą stronę. Wszystkie moje niepowodzenia traktują jak wyznacznik tego, jak będzie dalej. Przez to wszystko jestem coraz bardziej zestresowana i drażliwa, więc i o to doszły pretensje.
    Czuję się totalnie bezwartościowa i bez jakich kolwiek osiągnięć. W ich oczach moje życie dotychczasowe to pasmo porażek. I chociaz sama tak nie uważam to pod wpływem ich myślenia powoli zaczynam w to wierzyć. Za to oni kompletnie we mnie nie wierzą. Nie otrzymuję od nich w ogole wsparcia tylko skrajną patologiczną troskę która zamienia sie w strach i krytykę. Mam dosyć. Nie potrafię z nimi o tym rozmawiać bo kończy się kłótnią. Czuję się przy nich jak male dziecko. Co mam robić żeby we mnie uwierzyli? Żeby dali mi trochę wsparcia? Fakt, był okres że byłam trochę pogubiona. Ale zawsze to wyglądało tak, ze zamiast slyszec "dasz radę! Możesz na nas liczyć! Nie ma co się poddawać! Jesteś mądra i zdolna!" to zawsze widziałam wystraszone oczy i gadke w stylu "martwię się jak sobie poradzisz. ..co z Tobą będzie? Jesteś taka nieodporna. To z troski.". Zawsze powątpienie.
    Jak mam z nimi rozmawiać? Jak przekonać ich że wszystko będzie dobrze? Przez to sama często w siebie nie wierzę. W sumie przeważnie.
    Jestem załamana. Mam wrażenie, że popadam w głęboki dół.
    Przepraszam, że tak obszernie, ale chciałam jakoś wszystko uporządkować i wyjaśnić. Z góry dziękuję za jakie kolwiek porady.
    Pozdrawiam.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37