Post a reply to the thread: Psycholog czy psychiatra?
Kliknij tutaj, aby sie zalogowac
Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12
Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)
Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy
Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].
Polecam portal medyczne-forum gdzie są specjaliści.Jak już korzystałam dlatego polecam.Pozdrawiam
Psycholog czy psychiatra? Witam szanowne grono. Na wstępie zaznaczę, że chciałem napisać jako zarejestrowany użytkownik, ale stwierdziłem, że nie chce mi się czekać na maila przekierowującego do aktywacji konta. Także jeśli kogoś w ogóle zainteresują moje wypociny, to potem będę odpowiadał spod nicku "Benito" (tak, od Mussoliniego). Najprościej rzecz ujmując, coś jest ze mną nie tak. Nie mam pojęcia gdzie się z tym wybrać, czy do psychologa, psychiatry, rodzinnego, czy może księdza albo jakiegoś innego rabina. Ze znalezieniem chirurga byłoby mi łatwiej, bo ze względu na moje zamiłowanie znam wszystkich w mieście, ale oni raczej nie wyleczą myśli samobójczych Ostrzegam również, że mogę trochę pluć jadem, ponieważ na co dzień nie mam z kim rozmawiać o tym co się dzieje tam w środku mojej głowy. Mam 22 lata, jestem młody, silny, inteligentny, pracowity itp itd. Fajnie, nie? Nie. W sumie to nawet nie wiem po co ja tu piszę, wiem, że powinienem iść do specjalisty, ale przede wszystkim chciałem z kimś pogadać, choćby tutaj, na forum. Nie ma osob z którymi utrzymywałbym teraz kontakt. Mieszkam z matką, ale rzadko się do siebie odzywamy. Jest starszą kobietą, ciężko jest jej znaleźć prace, także dom jest na moim utrzymaniu. Z ojcem nie mam kontaktu, bo nie żyje, co swoją drogą cholernie cieszy moją matkę i siostry. Apropo sióstr, z nimi też nie utrzymuje kontaktu. Jedna z nich odzywa się do mnie tylko gdy coś chce (dlatego nigdy od niej nie odbieram). Z kolei druga jest wariatką, zresztą nic dziwnego, skoro w wieku 16 lat została zgwałcona przez mojego ojca. Ta druga w byciu debilem opanowała poziom mistrzowski, ona potrafi nawet uciec z własnego domu. Dziadków nie mam bo się do mnie nie przyznają (jestem nieślubnym bękartem), a dalsza rodzina rozkradła pół majątku mojego ojca, także im też chuj w dupę Myślę że sprawę bliskich już wyjaśniłem - nie mam, a nawet jakbym miał, to gardzę. Strasznie nie lubię ludzi, w sumie to ich nienawidzę (tak, wiem że wy też nimi jesteście). Nie to że jestem jakiś aspołeczny, co to to nie... Pracuję w firmie handlowej zajmującej się hurtem na dużą skalę. Posiadam odpowiedzialne stanowisko gdzie cały czas utrzymuję kontakt z różnymi ludźmi (od klientów, przedstawicieli handlowych po właścicieli firm i partnerów biznesowych mojego szefa). Jak już zahaczyłem o prace, to dodam że nie jest zła, w sumie to jest wymarzona (nie ironizuje). Może was to zdziwi, ale wracam z roboty z myślą "Kurwa jeszcze tylko spać i znowu mogę iść do pracy". Jakbym mógł to bym zostawał tam 24h na dobe. Nie zarabiam milionów, a po wydatkach na dom, dla siebie nie mam zbyt wiele, ale po prostu czuję się tam potrzebny i to sprawia, że lubię tam chodzić. Jeśli po pracy nie mam treningu, to nie robię zupełnie nic. Po prostu leże/siedze sobie i patrzę w ścianę, czasami jak mam ochote popłakać to przypominam sobie chwile z dawną ukochaną, częściej jednak myślę o ludziach których nienawidzę, a jest ich sporo. Przepraszam za chaos, piszę to całkowicie spontanicznie, intuicyjnie, i impulsywnie. Od około czterech lat mam myśli samobójcze, to znaczy tak mi się wydaje, bo to chyba nie podlega autodiagnozie. Tak czy siak myślę o tym, raz rzadziej, raz częściej. Nie ma konkretnego powodu, nie czuję że coś mnie przerasta. Po prostu, najzwyczajniej w świecie nie chcę żyć. Świat ludzi nie jest dla mnie, oni wszyscy są źli, krzywdzą, okłamują... Wszyscy zasługują na ból i cierpienie. Przepraszam jeśli kogoś uraziłem, ale to mi akurat tak samo wychodzi. Tak samo nie zrozumcie mnie źle, ja tutaj zupełnie nic nie wyolbrzymiam, po prostu mam taki styl pisania po którym można odnieść mylne wrażenie. Np nie wiem czy dla innych jest to wyobrażalne, ale odkryłem patent na bezsenność. Nie mogąc przestać myśleć o swoich życiowych porażkach, cierpieniu i żalu do całego świata, katowałem się nocami. Płacząc i kurwiając z bezsilności aż do świtu. Wiecie jak udało mi się zwalczyć ten rodzaj bezsenności? Ukierunkowywałem swoje myśli w jedno miejsce, szyje. Czemu? Nichuja nie wiem, ale kiedy leżąc z zamkniętymi oczyma wyobrażałem sobie pętle zaciskającą sie na mojej szyi, czułem ulgę i usypiałem. Często to sobie wizualizuje, bardzo często. Nie potrafię określić co bym chciał od życia. Na pewno nie chcę być szczęśliwy, tak jak co drugi idiota na tym padole. Chciałbym być przez kogoś kochanym, fajnie jest być kochanym. Dlatego na urodziny (mam za równo miesiąc) sprawiam sobie pieska w którego potem przeleje całą miłość i uwagę jaką tylko posiadam. Chciałbym też bratniej duszy w drugim człowieku, chciałbym móc mieć z kim pogadać. Chciałbym kogoś kto by ze mną wytrzymał. Ale zejdźmy kurwa na ziemie, nie dla psa kiełbasa O! Na pewno nie chcę też pracować. Jeżeli dożyję do 24 roku życia, to rzucam pracę. Ojciec gwałciciel po śmierci zostawił mi spory kawał ziemi, warty około miliona. Powinienem do tego dostać jeszcze kilka samochodów typu mercedes, bmw itp itd, ale podpierdoliła je dalsza rodzina. Mniejsza.. Zamierzam tą ziemie sprzedać, gdy tylko minie pięć lat od śmierci ojca (wtedy uniknę podatków), a potem zamierzam na śmierć zakatować się wszelkiego rodzaju używkami. Wiem że debilne, ale mówię całkiem serio. Chciałby ktoś coś poradzić? Cokolwiek? Powinienem o czymś jeszcze napisać? W sumie nawet nie wiem czy to co teraz napisałem ma sens, ale walić to klikam "zatwierdź nowy temat".
Psycholog czy psychiatra?
Zasady na forum