Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Prawo jazdy z Setaloftem i Ketlerem

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 07-13-2016, 21:37
    stalker8
    Znam kogoś. Bardzo możliwe, że nie daje po sobie poznać, ale też nie sprawia wrażenia osoby, która miałaby z tym problem - zupełnie nie widzę, aby się zamartwiała, albo zachowywała tak dziwnie jak ja. Domyślam się, że przeszła jakąś psychoterapię i może nawet jak ja stwierdziła po wszystkim, że to było idiotyczne, uleganie wpływowi osoby, która nakłoniła ją (też się domyślam) do robienia czegoś, co akurat mnie rzuciło się w oczy - mam na myśli uzupełnianie braków w edukacji, raczej z miernym rezultatem. I po wszystkim wstyd, że w takim razie nic ten poświęcony czas nie wniósł; nic to nie zmienia, bo wiek nie ten i motywacja, i wszystko, więc lepiej - nie fikać, nie przychodzić więcej z problemem, rozumieć kim się jest i co można z sobą zrobić w tej sytuacji... Kompleksów nie ujawniać, po prostu. Mam to na myśli, że tak chyba jest zawsze w takich przypadkach, skoro mnie pójście do pzp nie dało... czego? Rozgrzeszenia? W końcu wyrzuciłem to z siebie tam... też nie - bo tego się nie da wyrzucić, pozbyć na zawsze, ani nawet na moment. Zagłuszyć farmaceutykami - i co dalej? Stan, w którym można mieć jaki rodzaj satysfakcji, z czego? W ogóle bez sensu o to pytać - być 'tam' prowadzonym tak, żeby wejść w to, dla innych spokoju i tyle. Nie będzie lepiej, ma nie być, skoro tak w pzp usyłyszałem, to tak będzie, nie przestanę dręczyć siebie, ani pisząc tutaj, dopóki mnie ktoś nie przymusi? To jest u mnie tylko marudzenie z braku poczucia szczęścia, irytujące przeszkadzanie drugim.
  • 07-13-2016, 20:56
    Nie zarejestrowany
    Oczywiście, że ćwiczę indywidualnie. A "nie mogę się doczekać" to chodzi mi o to, że od dawna czekałam aż będę wreszcie mogła pójść na kurs, 3 miesiące przed 18-stką.
    "Skąd wiesz, że depresji nie da się wyleczyć?" - a słyszałeś o kimś kto jakimś cudem został uzdrowiony (powiedzmy) z depresji. Ona może na chwile zniknąć, można o niej zapomnieć, może nie zawsze się pokazywać. Ale ona zawsze z nami jest - niestety. I to że jednego dnia cieszysz się z czegoś, to nie oznacza że już nie masz depresji, bo ona zostaje z nami do końca życia.
  • 07-13-2016, 04:43
    stalker8
    że niby jakie...? - te dusze. A wcześniej pisałem, że wilki. A tu dzisiaj, patrzę, że jest w temacie obok "kto socjopada"... Tak pomyślałem... - czy jest między wilkami, żeby jeden drugim manipulował, mając na celu wykorzystać ekonomicznie. Czy tylko prosto zabrał, albo nie dopuścił do zdobyczy.
  • 07-12-2016, 20:41
    stalker8
    Miałem na myśli to, że najpierw indywidualnie, żeby oswoić się z pojazdem, gdzieś na większym parkingu, poza miastem; takie lekcje - szkoła jazdy ma na pewno coś takiego w ofercie; potem normalny kurs.

    ...Za to ja nie rozumiem, co Ty masz na myśli pisząc: "wyjdę na miasto" i "nie mogę się doczekać"... zastanawiające dla mnie.

    Skąd wiesz, że depresji nie da się wyleczyć? - Kolejne co mnie zastanawia - czemu tak piszesz. Podejrzewam, że można zapanować nad nią, przyjmując leki, ale nie wiem jakie; obiło mi się o uszy (że się tak niezbyt elegancko wyrażę), że biorąc 'takie' sezonowo (?), czyli gdy ten żal się pojawia (pisałem już tutaj: "demon żalu"). A z drugiej strony - to też 'farmaceutyki', więc bałbym się. I tak nic nie wiem... nie pomogę z tym.

    Czy jest potrzeba wspominania lekarzowi...:
    Jeśli pojawia się takie pytanie, to znaczy, że nie masz do niego zaufania. I kropka (z małym uśmiechem).
    Tak to właśnie jest. Oczywiście lęk przed przekroczeniem tabu mówienia o problemie psychicznym - jak najbardziej w porządku, znaczy - działa ono jak należy. = Ochrania 'normalnych', przypominając o możliwości kary, za dawanie złego przykładu. Zdaje się, że nie masz wyjścia - musisz powiedzieć. Inaczej to tak jakby jeździć bez prawa jazdy. Można i to... tylko... no właśnie niektórzy, mają przy takim czymś to, co jest tutaj na forum w temacie o "dziwnych myślach". - Łapię.
    No to jak to ze mną jest? Łatwiej mieć przyzwoitość, czy żyć poza jej nawiasem... Wielu ludzi widziałem wokół siebie, którzy tak właśnie postępowali... A sam nie zastanawiałem się nad tym, co to oznacza...

    Dopiero internet... wcześniej trochę książek, ale bardzo mało. No i gazeta - Wyborcza, prawie żadne inne...
    Wchodzenie w interakcje z ludźmi, przez internet...
    A jednak - nie wiem... co wybiorę?? Nikczemność...? ...Ależ to forum jest... pouczające. -_-
    Nie istnieje odkupienie win. - Więc? Co warto robić, jakim być - do ostatnich dni/ chwil... Wydaje się, że to zależy od tego z kim się jest... jakie to są dusze.

    medyczka.pl/natretne-dziwne-mysli-jak-sobie-51900 No, to jest właśnie ten temat, w którym pisałem głupoty, nie wiedząc o co chodzi...

    Tu są osoby, które na pewno wiedzą, skąd się biorą - wyżej napisałem co mi się wydaje... a więc - jak to jest by nie mieć wątpliwości? Druga kwestia - dziwne, czyli wariackie, szaleńcze, dopuszczające krzywdzenie dla odniesienia korzyści, czy po prostu - niedorzeczne, niedojrzałe, a więc zagrażające "myślicielowi" w ten sposób. Czy należy takiego osobnika (człowieka?) traktować jak upośledzonego? Łatwo karać?
    ________________
    Nic o prowadzeniu pojazdów po ketrelu nie usłyszałem, choć coś było w ulotce. Mimo, że brałem - krótki sen; samochód pożyczyłem od ojca, żeby "tam" dojechać... absurd. W drodze powrotnej, pod sklepem wjechałem w nadjeżdżający samochód, wycofując z miejsca parkingowego; półprzytomny. Bez konsekwencji - oprócz uszkodzonej karoserii (auto starszego pana prawie wcale). Od tamtej pory jeszcze raz, może dwa razy prowadziłem... wjechałem do kałuży zalewając jakieś czujniki... szczęście, że niedaleko od domu. Aktualnie rower, albo autobus.
    A egzamin na prawko zdałem w ten sposób, że tato podpłacił byłemu milicjantowi, żeby przymknął oko na moją jazdę na mieście. Jakoś przejechałem, chyba i poprawnie, ale w końcu dowiedziałem się o tym, gdy ojcu za którymś razem znowu puściły nerwy wobec tego co prezentowałem jako kierowca... (a czemu?)... Jeżeli milicja też czyta to forum, to pozdrawiam.
    Rok temu będąc "tam" ostatni raz, żaliłem się, że boję się - właśnie "miasta", a chciałbym przecież umieć tak jak inni... (przypominam, że tak jak tutaj, pani doktor spisałem wszystko i wysłałem mailem)... Usłyszałem, że po co... nie muszę przecież prowadzić. Znaczy - żyć aktywnie, pewnie też. Teraz nawet się z tym zgadzam. Dziś wieczorem wróciłem "z miasta", po całym dniu - no i - jak tam było? Czego tam mnie szukać? Obce miejsce, ludzie młodsi; robią coś, dokądś dążą, mają swoje sprawy. Miałbym się czegoś uczyć, żeby przy nich być - 120 km stąd? Z tymi duszami?
  • 07-11-2016, 21:47
    Nie zarejestrowany
    Sorki za błąd, jednak "Ketrel". Jestem rzeczywistą osobą. Chyba że wszystko co mnie otacza jest fikcją to wtedy to i ja bym była nieprawdziwa. Nie wiem...
    Tak, powiedzmy że mam życie przed sobą i dlatego chcę te życie wykorzystać. Nie chcę indywidualnej nauki, bo wiem że będzie lepiej jak "wyjdę na miasto". I nie chcę czekać, ja nie mogę się doczekać.
    Nie za bardzo rozumiem co masz na myśli w: "Bo wydaje mi się, że młodego człowieka można wyleczyć z tego." Niestety depresji nie da się wyleczyć, a stany lękowe i zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne można tylko częściowo odtrącić od siebie. Chociaż nie wiem, tak mi się wydaje.
    A mój problem polega bardziej na tym, że nie wiem czy wogóle jest potrzeba wspominania o tym lekarzowi podczas badania na kierowcę. Bo to może spowodować że będę musiała pójść do swojej psychiatry, czekać w niekończącej się kolejce, czekać aż mnie przyjmie, żeby dostać "zgodę" że moja przypadłość nie zagraża jeździe.
  • 07-11-2016, 20:11
    stalker8
    Chyba ketrel nie "ketler"? Pierwszy znam - zwala z nóg wieczorem, po paru tygodniach przyzwyczaiłem się i wydawało mi się, że funkcjonuję jakoś. Niestety - niepokój, że uzależniony przecież... nadal niedosypianie do rana - no i postanowiłem nie brać... Nie wracam tam więcej...
    O ile coś mnie nie zasmuci, to jakoś żyję. A 'zasmuca', bo taką mam skłonność... ale dociera, że niewiele można było zrobić - takie geny widocznie, niech będzie...
    Czyli świadomość skłonności daje dużo. Wiem co mnie gryzie, co powinienem pohamować... tę złość.

    Czy nie mogłabym tego zwyczajnie przemilczeć i oszczędzić sobie nerwów, stresów i jazdy "w tę i z powrotem"?
    No więc właśnie - mam ostatnio podobnie. Ważna decyzja przede mną - niby szansa, ale chyba nie aż taka... Wymyśliłem więc, aby to odroczyć; boję się informować osoby decyzyjne jak ze mną jest (nawet tu pisać o tym, choć już napisałem parę postów wcześniej, niech będzie w tym tutaj w taki sposób...).
    W końcu odmówię, bo chcę się poczuć choć trochę lepszy i dlatego.

    U Ciebie jest jednak zupełnie inny problem... masz życie przed sobą. Wydaje mi się, że lepiej nie podchodź teraz do żadnego egzaminu. Nie wiem jak z kursem... hmm... może da się jakoś załatwić indywidualne lekcje - bez wyjeżdżania na miasto? - Coś w tym rodzaju... Przygotowywać się po trochu zawczasu - psychicznie. Mnie tego zabrakło - byłem rzucony na głęboką wodę nie umiejąc pływać... rozumiesz.
    No i jeździć już nie będę - na lekach, czy bez... nie dam rady. Zresztą... co nieraz wyprawiam na rowerze... ale chyba ostatnio się bardziej pilnuję - jeżdżę ostrożnie, po tym jak zaczepiłem o lusterko jednemu "panu", przejeżdżając obok samochodów stojących w korku. Nie było nawet ryski, a jak on mnie potraktował... - cóż już sam mój wygląd.
    Zaczekałbym na Twoim miejscu - jeżeli (czujesz) masz wsparcie, a nie tylko tabletki, to za jakiś czas dasz radę. Bo wydaje mi się, że młodego człowieka można wyleczyć z tego. Mnie nie.

    A tu masz, proszę, od życzliwego użytkownika innego forum, na którym dużo przebywam - możesz już zacząć:

    poznaj-testy.pl
    Poza tym - technologia informacyjna/komputerowa, język angielski i sport, to należy robić w tym wieku. Najlepiej przy ludziach z odpowiednim nastawieniem... jak to nazwać... To chciałbym Tobie przekazać. W innym miejscu przeprosić, za złość.

    Mnie się już nie chce, tak jak napisałem wyżej. Niewiele... bardziej na zabicie czasu, czytać ciekawostki. Nie utrudniać innym; bez sensu przecież. Zaraz grzecznie pójdę spać. A Ty i tak może jesteś wirtualna/wirtualny...
  • 07-11-2016, 18:40
    Nie zarejestrowany

    Prawo jazdy z Setaloftem i Ketlerem

    Witam. Mam 17 lat. Leczę się psychiatrycznie od 3 lat. Chodzę do psychiatry dla dzieci i młodzieży oraz za wskazaniem psychiatry, chodzę także do psychologa. Leczę się na depresję, mam stany lękowe oraz zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Biorę leki Setaloft i Ketler. Widać poprawę w moim zachowaniu i samopoczuciu. Za 3 miesiące kończę 18 lat, czyli już mogę rozpocząć naukę na prawo jazdy. Zapisałam się już na naukę, ale przed rozpoczęciem trzeba zrobić badania na kierowcę. I problem jest w tym, że czy jak powiem lekarzowi, że leczę się psychiatrycznie i biorę leki to czy nie zażąda ode mnie zgody od psychiatry. Oczywiście ja rozmawiałam z psychiatrą i ona nie ma żadnych zastrzeżeń co do tego czy powinnam robić sobie prawo jazdy. I mogłabym powiedzieć lekarzowi, że się leczę psychiatrycznie, ale obawiam się, że to by przedłużyło oczekiwanie. Czy nie mogłabym tego zwyczajnie przemilczeć i oszczędzić sobie nerwów, stresów i jazdy "w tę i z powrotem"? Proszę o pomoc w odpowiedzi.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37