Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: Czuję, że moje życie się skończyło

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 06-07-2016, 21:45
    stalker8
    Dziękuję. Widzę, że mnie świetnie rozumiesz. I zgadzam się, że nie potrafię prawie nic z siebie dać - chyba to już napisałem tutaj. Tyle co jeszcze w pracy - od niechcenia.
    Czego się obawiam... też jest w moich postach: Czuję, że intelekt nie domaga poważnie... problemy z pamięcią, chyba nie urojone... w pracy wychodzą, ale nie przejmuję się tym tak bardzo, że źle ją wykonuję, jak tym właśnie, co o mnie myślą.

    A moje myśli ciągle wokół tego, że krzywdziłem... siostrę... nawet nie opisałem tutaj wszystkiego, bo po prostu wstyd... chodzi o przemoc, no cóż powiedzieć. I teraz widzę jaka jest, gdy dorosła... ja, starszy brat. I nadal czasem myślę o niej, gdy mnie wyprowadzi z równowagi... nie mogę napisać, nie wolno mi, przeginam. ...Ale to ja siebie - wyprowadzam z równowagi... Czym to się objawia? - Tym, że klepię w klawiaturę tutaj... Nie znowu nie mogę... Po co to w ogóle robię?? Co to ma zmienić, że tu piszę. Chcę już spać!

    Jeszcze jedno - znowu usprawiedliwienie? Cały czas czuję coś takiego, co ktoś dla mnie znaczący napisał na drugim forum, że to "zagubienie". Niezaradność, brak wyobraźni. Bo przecież tylko siedzę w domu, nigdzie nie wychodzę, boję się kontaktów z ludźmi, a tylko w internecie jestem odważny... to chyba też dla Was jasne.
    Przynajmniej przestałem tu durnie obrażać, osoby oferujące pomoc, specjalistów. Przepraszam - słowo, które u mnie w domu nie obowiązuje. A może nie? Nawet nie wiem... nie przejawiam właściwych zachowań, bo ich nie znam... (cytuję książkę znowu). Tyle chyba. Dobrze, że już spać. Powinienem zaprzestać tego bełkotu, to nic nie daje.
    Że czegoś tam nie zrobię, co sobie wymyśliłem, że jakiś linux (z tych łatwych), z poradnika... bo chciałbym dorównać - komu? To jest próżność... przed samym sobą udaję, zgadzam się.
    Nie chce widzieć ważniejszych rzeczy. Nawet polecanej tu strony - psychologia życia...
    Wolę zakrzyczeć wszystkich tutaj.
  • 06-07-2016, 10:53
    Nie zarejestrowany
    Tylko, że.. ja sam już*nie wiem co ja chcę robić w życiu. Czuję się jak najpróżniejszy człowiek świata, który nawet nie ma pojęcia co zrobić dalej. Wszyscy mają*plany, karierę. A nawet jak nie to, to chociaż plany na najbliższe kilka tygodni, a ja nie. Mówią znajdź sobie coś. Tylko skąd mam wiedzieć co sprawi mi radość? Jest tyle rzeczy, które chcielibyśmy jako ludzie osiągnąć, a nie potrafimy bo kieruje nami próżność. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Czuję się*jak egoistyczna świnia, która swoimi działaniami ściąga cierpienie i smutek na swoją*rodzinę i przyjaciół. Nigdy nie potrafiłem być na tyle przyciagającą*osobą, aby ludzie lubili mnie sami z siebie. Zgrywam ofiarę, choć*wiem, że nie powinienem. I co najgorsze czuję, że jakoś*mnie to odciąża, kiedy sobie tak ponarzekam. Przecież to jest chore. Kto lubi narzekanie? Ja po prostu już nie daję rady. Jak ktoś ma mi pomóc, skoro ja już całkowicie straciłem chęć, aby jakąkolwiek pomoc otrzymać? Przecież ja już*taki będę do końca życia. Próbowałem to zmienić. Robiłem różne dziwne rzeczy, aby spróbować przełamać swój lęk przed ludźmi, ale albo przy większych rzeczach tchórzyłem, albo nie dawało mi to satysfakcji. Nie wiem po co mam cokolwiek robić w życiu, skoro nie będę w stanie być uśmiechnięty. Czuję się wiecznie niezaspokojony. Jak żyć? Jak nie oszaleć w tym wszystkim, jak być silnym i nie poddać się*temu co mówią*o Tobie ludzie? Jak pogodzić się z tym, że jesteś leniwą świnią która nic nie potrafi zrobić ze swoim życiem?
  • 06-06-2016, 17:38
    stalker8
    Tak, tak - sarkazm. Ale wszystkiego Pani na priv nie napisałem, a warto by - jeszcze to zrobię. Nie chce mi się pisać tłumaczenia tego elaboratu powyżej - z przesłaniem: osiągnąłeś mało, ale jak na swoje możliwości i pojęcie wystarczy. ...Pojęcie mieć, że się nie jest zdolnym, a bez zdolności - nie ma człowieka, wszyscy z niego kpią i oczekują, żeby był "Ciszej proszę..." - nie tak?
    Oczywiście ma Pani rację, a po dzisiejszym dniu w pracy (krótkim), stwierdzam, że jednak tu chodzi o przetrwanie, klęska to już fakt dokonany... więc cóż, że żony nie będzie - dociera od niedawna, że myślenie o tym to strata czasu, podobnie jak (dla mnie, nie twierdzę, że dla młodych) - czytanie "Ciszej proszę..." Zrozumieć, by być cicho miałem dawno, a teraz niestety internet, tylko nasila niepokój. I upływ czasu.
    Czytać można cokolwiek, im więcej, tym bardziej nabywając poglądy,
    rzeczy w tym, by je ukształtować - chyba w okresie, gdy człowiek podatny na wpływ, bo liczy na nagrodę, czyli za młodu. Później - farmakologia, by "wyciszenie odzyskać", czyli z pożytkiem - jak zawsze, procedura.
    Ciszej - bo zadręczą, tak to na dziś wygląda. Tutaj - nic nie uzyskam, więc także. Ma Pani rację, jednak pisząc trochę się uspokajam - myślę sobie, że nie jestem całkiem obcy, więc bliższy - jak w teorii o tabu pokarmowym, z pożeraniem zwierząt (jak zwykle Wikipedia).
  • 06-03-2016, 20:24
    Jaaa
    Hej Po pierwsze, to poczytaj o introwertyzmie - szczególnie sięgnij po bardzo fajnie napisaną książkę "Ciszej proszę.." Susan Cain. I wbij sobie do głowy, że jaki jesteś taki jesteś, a jak się ciebie opisze i jakimi słowami to jest kompletnie nieistotne. Jesteś cichy? No i dobrze, taki jesteś (a inni są głośni i nieznośni, i co). W towarzystwie osób, które nie są ci zbyt bliskie i przy których nie czujesz się całkowicie komfortowo, pewnie zawsze taki będziesz. Wśród najbliższej rodziny i prawdziwych przyjaciół byś się otworzył i byłbyś sobą, mógłbyś dużo gadać, śpiewać, wygłupiać się. Ale najwidoczniej nie masz tam teraz obok siebie nikogo takiego.

    Skoro ci źle, to znaczy, że coś poszło nie tak. Czy studia cię cieszą, dają satysfakcję? Czy to to, co chcesz robić do końca życia? Nie sztuka trzymać się jednej, obranej ścieżki - sztuka to z niej zejść i zacząć iść inną, nieznaną! Może dobrze ci radzą, byś wrócił i wybrał inne studia. Zamiast iść dalej złą ścieżką, która cię męczy, lepiej pójść inną, dłuższą (bo będziesz dopiero na jej początku), ale dającą radość i satysfakcję. Wiele osiągnąłeś w Londynie - ale czy cię to cieszy, czy nie czas teraz sięgnąć po coś nowego, sięgnąć po coś wartościowszego na dłuższą metę? Zastanów się, czego naprawdę pragniesz. Wiele osób cierpi całe życie, bo nie chcą zrezygnować z tego, co mają - stabilne życie, stałą tą samą pracę od np. 30-tu lat, której tak naprawdę nie znoszą. Ale boją się nowego, wolą stare, niefajne, ale jednak znajome, przewidywalne życie. Pomyśl więc, czego naprawdę pragniesz, i zacznij iść w tym kierunku.

    Zastanów się też, czy nie warto by było, żebyś poszedł do poradni psychologicznej. Może zaczyna ci się depresja (myśli samobójcze są dość niepokojące). Warto, byś porozmawiał z profesjonalistą, który potrafi pomóc zagubionym duszom.

    A tymczasem - chłopie, masz całe życie przed sobą, jak dobrze pójdzie to kilkadziesiąt lat niesamowitości! Tyle rzeczy możesz zobaczyć, cały świat! Tylu wspaniałych ludzi poznać, zakochać się, mieć rodzinę, żonę, dzieci! Możesz robić cokolwiek, być kimkolwiek, otworzyć firmę, założyć fundację, pomagać innym, zmieniać siebie i swoje otoczenie, zmieniać innym życia na lepsze. Świat jest taki piękny i pełen tylu możliwości - wystarczy po nie sięgnąć! A ty myślisz o samobójstwie... Nie martw się, kiedyś i tak umrzesz. Umrzesz. Wszystko się skończy. Ale po cholerę to przyspieszać? Znacznie ciekawiej żyć i zobaczyć, co będzie - a może być cokolwiek, łącznie z wizytą kosmitów na Ziemi Jak się zabijesz to twoja ukochana, przyszła żona, będzie samotna, bo jej druga połówka zniknie I twoja rodzina się zapłacze ze smutku. Jak masz rzeczywiście silne myśli samobójcze, to idź do poradni psychologicznej, pewnie macie tam coś takiego przy uczelni. Po co masz się męczyć, niech ci pomogą, od tego są. I zastanów się bardzo, bardzo dokładnie, czego pragniesz, co ci daje najwięcej szczęścia, jaka myśl wywołuje o ciebie motylki w brzuchu i podekscytowanie. Powodzenia
  • 06-02-2016, 09:24
    Nie zarejestrowany

    Czuję, że moje życie się skończyło

    Cześć wszystkim. Na wstępie powiem, że w życiu nie wyobrażałem sobie, że moje życie potoczy się w takim kierunku w jakim się potoczyło i nie mogę z tego wyjść. Kiedy byłem małym dzieckiem byłem całkiem otwarty na innych, śmiałem się z innymi, bawiłem i tak dalej. Uległo to zmianie kiedy zaczęły się dalsze lata podstawówki, gdzie byłem prześladowany, wyzywany i generalnie nie było za ciekawie. Od tego czasu nie potrafiłem już otworzyć się na ludzi i żyć między innymi, poza małą grupką przyjaciół. I w gruncie rzeczy wszystko było w porządku dopóki nie wyprowadziłem się do Londynu, aby zacząć studiować muzykę. Myślałem, że być może jeśli rzucę się na coś konkretnie nowego to nauczę się sobie radzić w towarzystwie i życiowo. No i na początku jakoś leciało, znalazłem pracę jeszcze przed studiami, pracowałem dotychczas, skończyłem pierwszy rok studiów. No może nie do końca, bo nie udało mi się zaliczyć jednego przedmiotu. Problem był taki, że jednak nie odnajdywałem się wśród ludzi. Zawsze mówili mi, że jestem cichy i no co tu dużo mówić.. nie chciałem tego zaakceptować. Nie umiałem i nie mogłem. Aczkolwiek to nadal nie jest nic złego prawda? To tylko znajomi ze studiów co tu dużo mówić. Moje problemy zaczęły się jakoś tydzień temu (o ile dobrze pamiętam) pewnego dnia po prostu zacząłem się martwić. Nie mogłem wyjść ze swojej głowy, była przepełniona negatywnymi myślami, że to już koniec, że nie warto walczyć. Pomyślałem, że stop i że czas pójść spać. Tyle, że nie mogłem spać. Następnego dnia nie mogłem też już jeść. Znajomy z którym mieszkam w pokoju zaczął się*o mnie martwić i wyciągnął mnie żebym coś zjadł co mi jako tako pomogło tego dnia. Szliśmy wtedy na imprezę, wydawało mi się, że kontakt z innymi ludźmi pomoże, jednak nie udało się. Notorycznie nie mogę się skupić, co nawet widać*po tym poście. W pracy patrzą się na mnie jak na debila, który sobie znowu coś wymyślił. Że ej przecież jest z Tobą wszystko w porządku. Tak samo znajomi którzy mają już dosyć mojego obniżonego stanu od kilku dni mówią mi, że się użalam i żebym wziął się w garść. Tylko, ja nie potrafię. Nie umiem już więcej się dźwigać i podnosić. Nie potrafię. Jedna znajoma podrzuciła mi pomysł, abym wrócił do domu i zaczął studiować po prostu coś innego, ale to by oznaczało poddanie tego wszystkiego co już zbudowałem tutaj, w Londynie. Mam pracę, mieszkanie, pierwszy rok studiów za mną. To brzmi dobrze, ale ja nie potrafię*odnaleźć się w swojej rzeczywistości. Mam ochotę popełnić samobójstwo, ale wiem że to i tak nie rozwiąże moich problemów. Poza tym ściągnie cierpienie na moich bliskich.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37