Odpowiedz na ten temat

Post a reply to the thread: chcę przestać być socjopatką

Twoja wiadomosc

Kliknij tutaj, aby sie zalogowac

Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12

 

Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)

Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy

Dodatkowe opcje

  • Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].

Mapa tematow (Nowe na poczatku)

  • 03-25-2016, 11:47
    PsychologBMW
    Witam Panią,

    Stany depresyjne i silny ładunek autoagresji bardzo często towarzyszą zaburzeniom jedzenia o charakterze bulimicznym. W tej sytuacji konieczne jest leczenie farmakologiczne i stała opieka lekarza psychiatry wraz z głębszą psychoterapią (psychodynamiczną lub psychoanalityczną). Pomimo obaw czy trudności, zachęcam Panią do podjęcia takiej formy leczenia.

    Pozdrawiam,
    Barbara Michno-Wiecheć, psycholog psychoterapueta
  • 03-10-2016, 21:40
    kleszcz

    chcę przestać być socjopatką

    Witam,
    Odkąd pamiętam odnajdywałam w sobie wiele oznak zachowań socjopatycznych.W wieku lat 13 byłam molestowana przez brata. Przez wiele lat kreowałam się na moją, uwielbianą przez wszystkich, siostrę. Potem wreszcie poznałam siebie i chyba podświadomi e założyłam, że popełnię samobójstwo kiedy skończę 18 lat, chyba powstrzymała mnie jedyna wtedy miłość do matki. Często towarzyszyły mi te myśli. Jedyną osobą, która szczerze pokochałam przez 19 lat życia była moja mama, ale również wobec niej często stosowałam manipulacja. Manipulacja i spryt były dla mnie sposobem do osiągania celów. Nie rzadko, kłamstwami, wzbudzaniem współczucia itp owijałam sobie ludzi dookoła palca po to, bo nieświadomie ich ranić. Nigdy też nie byłam szczęśliwa i nie sądziłam, że jestem zdolna do miłości. Wiem też, że przez to, i parę innych czynników, nie mogę mieć dzieci- byłyby by wtedy dwie możliwości. Albo pokochałabym je i nieświadomie jednocześnie raniła, albo nigdy do końca nie potrafiłabym ich zaakceptować. Boję się też, że odziedziczą wiele cech po mnie. Leczę się na depresję. Jestem bardzo towarzyska, ale zawsze prędzej czy później wycofuję się ze znajomości, nawet przyjacielskich, boję się że ktoś mógłby poznać mnie za bardzo. Od zawsze noszę maski, jestem taka, jaka chce żebym była otoczenie. Zawsze tworzę wokół siebie tajemnice i to wszystko sprawia, że nie mam żadnych długotrwałych relacji z ludźmi.Na początku czerpałam nawet satysfakcje z kontroli, jaką miałam. Długie godziny spędzałam na analizowaniu siebie, czułam się dumna i więcej warta dzięki temu, że nie potrzebuję ludzi. Wręcz nienawidziłam gatunku ludzkiego. Chyba obwiniałam ich za niepowodzenia, za niemożność bycia szczęśliwym i niedopasowanie do społeczeństwa. Miałam spory potencjał naukowy i plastyczny, ale wszystko to zmarnowałam, obwiniając najpierw wszystkich dookoła, a teraz siebie. Cierpię też na bulimię. Rok temu wyprowadziłam się z domu, z powodu trudnych kontaktów z ojcem. Skończyłam wtedy świeżo 19 lat i tata nigdy nie zrozumiał tej decyzji. Wiem, że była to ucieczka od zobowiązań rodzinnych, i od ojca, którego charakter był bardzo ciężki i cała moja rodzina na tym cierpiał, bo niekiedy nachodzą mnie myśli, że wolałabym nie mieć rodziców, mimo, że mamę kocham.Związałam się z pewnym chłopcem, choć wiedziałam, że to kolejna pasożytnicza relacja. Gdy z nim zrywałam doszło do wielu nieprzyjemnych sytuacji, on podjąć leczenie, a ja nawet nie potrafiłam mu współczuć.
    Teraz, od 10 miesięcy jestem w nowym związku. Czułam, że jestem przy nim inna, i byłam. Nie raniłam go, nie nosiłam masek, wszystkie myśli kierowałam do niego, udawało mi się nim nie manipulować, myślałam, że on mnie wreszcie z tego wyleczy. Był ogromnym wsparciem, pomógł mi uporać się z przeszłością, wytłumaczył mi moje relacje z ojcem ale nie wiedział do końca z kim się wiążę. Pierwszy raz w życiu byłam szczęśliwa, jestem przekonana że on jest jedynym dla którego potrafię się zmienić, którego nie chcę ranić. Dał mi bardzo dużo. Ale, nieświadomie, znów zaczęłam stawać się bestią, nienawidzić siebie, widziałam, że co raz bardziej nim manipuluje, ranię.Zaczął to dostrzegać On znaczy dla mnie więcej niż życie. Nie widzę rozwiązania, jak wyjść z takiej matni? Boję się, że jedyne to pozwolić mu odejść, żeby go bardziej nie niszczyć. To jednak też nie jest rozwiązanie, wiem, że on mnie kocha tak samo, więc znów musiałabym go zranić. Za dwa miesiące planowaliśmy zaręczyny.
    Czy jest jakikolwiek ratunek? Nienawidzę potwora, którym jestem.

    Szukałam pomocy u psychologa, ale bardzo trudno mi o sobie opowiedzieć.

Uprawnienia

  • Mozesz zakladac nowe tematy
  • Mozesz pisac wiadomosci
  • Nie mozesz dodawac zalacznikow
  • Nie mozesz edytowac swoich postow
  •  

LinkBacks Enabled by vBSEO

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127