Post a reply to the thread: Nie czuje w 100% zmyslow.
Kliknij tutaj, aby sie zalogowac
Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12
Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)
Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy
Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].
Witam Panią, Jedna czy dwie wizyty u psychologa niewiele pomogą. Psycholog nie zajmuje się psychoterapią, może jedynie doradzić co powinna Pani zrobić. W opisanej przez Panią sytuacji najlepiej zgłosić się jednocześnie do lekarza psychiatry (jeśli zajdzie potrzeba, pokieruje Panią na inne dodatkowe badania) oraz najlepiej do psychologa psychoterapeuty. Żadna terapia nie zadziała po kilku spotkaniach, leczenie zaburzeń lękowych to długi proces, warto o tym wiedzieć. Pozdrawiam, Barbara Michno-Wiecheć, psycholog psychoterapueta
Do agorafobii mogla dojsc rowniez fobia spoleczna. zglos sie do specjalisty (psychologa) jak najszybciej.
Nie czuje w 100% zmyslow. Witam. Postaram się jak najkrócej opisać moja długą i koszmarną historię. Miałam 17 lat. W szkole znikąd zrobilo mi sie ciemno przed oczami Do tego lomotanie serca i silne uczucie strachu. Na pogotowiu stwierdzono jedynie tachykardie. Nie dostałam żadnego Leku, bo zanim sie mną zajęto minely 2 godziny i serce zdążyło sie uspokoic. Pozostał jedynie strach. Uczucie odrealnienia. Ciągle myślałam ze zaraz unmre. Tak bylo przez kolejne pól roku. Przez ten czas objawów nabywalo, lekarze rozkladali ręce. W koncu trafiłam do zielarza.stwierdził wysokie stężenie olowiu w organizmie. Przepisał mi ziola i po miesiącu czułam się w 90% lepiej. Nie myślałam ciągle o śmierci. Objawy minely. Po 1,5 miejsca wystąpił u mnie lek przed przestrzenia. W miedzy czasie stwierdzono u mnie niedoczynność tarczycy. Po lekach wcześniejsze objawy w 100% minely. Jedynie agorafobia pozostala Nie radzilam sobie z tym. Przestalam wychodzić z domu. Dopiero pod koniec lipca zdecydowałam sie Na wizytę u psychologa. Wystarczyly dwie wizyty i lęk mi przeszedł. Co prawda nie calkowicie ale czułam Sie o niebo lepiej. Jakies tam resztki lęków dalej w sobie miałam. Liczyłam tez ze z czasem mina same. Przybralam tez maskę pewnego rodzaju. Udawalam ze jest dobrze. Poznalam chłopaka. Wyprowadziłam sie z domu. Rozpoczelam prace. Tak jakos zylam wmawiając sobie ze czuje sie dobrze. Tak bylo do listopada następnego roku. Zaslablam. na pogotowiu stwierdzono u mnie hipoglikemie reaktywna. Teraz co jakiś czas mam oslabniecia. To jeszcze nasililo moje lęki. Do tego nie przezywam jakby wszystkiego w 100%. Tzn nie czuje tak jak kiedys zmysłów. Np. Wiatr czy słońce na policzkach odczuwam slabiej niż kiedys. Obraz niby jest wyraźny ale tak jakby troche inaczej go odbieram. Tak jakbym byla pokrya jeszcze jakas powloką ktora uniemożliwia mi pelne odczucia. Nie wiem jak inaczej to opisać. Do tego nie chodzę na imprezy bo ciągle boje się E dostane kolejnego oslabniecia. Lek przed przestrzenia tez wraca. Czuje sie okropnie. Nie mogę funkcjonować. Swiat przestał mnie cieszyc tak jak kiedys
Nie czuje w 100% zmyslow.
Zasady na forum