Witam
Nie będę wgłębiała się w szczegóły, ale jeszcze w styczniu wszystko było okej, nie było problemów z siedzeniem z kimś w jednym pokoju, w szkole na wykładach czy spaniu z kimś w nocy. To było jak dla innych ludzi naturalne. Natomiast po bardzo mocnym stresie, wręcz wyniszczeniu z powodu szefa, zwolniłam się, z czego miałam u niego jeszcze większe problemy. Schudłam w lutym 9 kg, ważyłam 49 kg przy wzroście 165cm. Wtedy właśnie zaczął się kompletny brak apetytu (kupiłam już apetizer), depresja, bardzo częste choroby, zimno na ustach 5 razy w miesiącu, złe samopoczucie, po małym posiłku ból brzucha, zaparcia. No i najważniejsze, to nieszczęsne burczenie. Siedziałam w biurze, a jak wiadomo tam jest cicho... burczało mi na różne sposoby, cicho, głośno, pękało powietrze, bardzo głośny pisk. Uciekałam na dół, ze stresu bolał mnie żołądek. Byłam u lekarza, podejrzewał wrzody żołądka, ale test wyszedł ujemny, więc stwierdził, że mam ZJD. Brałam przez miesiąc leki, ale gdy się skończyły, okazało się, że bez nich jest lepiej. W ogóle od stycznia unikam cichych pomieszczeń, zaczęłam teraz chodzić na studium i po prostu to jest katorga. Nie spotykam się ze znajomymi... ale spotkałam chłopaka. Jesteśmy ze sobą już 4 miesiące. Jak jesteśmy u mnie, włączam głośno tv, ale jak ma u mnie spać, albo ja u niego. Boże Święty. Mam wtedy istną burzę w brzuchu, mimo, że wie, że mam taki problem, czuję się taka spanikowana, że jak ostatnio obudziłam się w nocy, była cisza, a brzuch bez przerwy burczał, i te cholerne gazy, po prostu wyszłam w środku nocy i nie wróciłam aż do 9 rano... jak się uspokoiłam. Chłopak był mega zły, ja już nie chcę tak żyć, bo co? Będę z nim mieszkać i uciekać co noc do innego pokoju? Nie piję napojów gazowanych, ani żadnych niegazowanych kolorowych, tylko wodę, kawę, herbatki na trawienie prawie dziennie i ewentualnie sok ale to rzadko. Nie jem w macu, żadnych fast foodów, ani smażonych rzeczy, unikam grochu i cebuli i innych takich. Staram się nie obżerać, mimo, że mam mega apetyt bo potem umieram z bólu żołądka. Macie jakieś rady? Żeby spokojnie usiąść w cichym pokoju z chłopakiem? Żeby iść na spotkanie z klientem bo teraz znów pracuję w biurze... żeby iść na wykłady bez panicznego stresu? Żeby żyć jak INNI, bez stresu, burczenia, bólu brzucha.... czasem mam wielki ból brzucha przenikający, ściskający i idę zaraz do WC się załatwić, masakra... czasem mam też jakby dniową grypę jelitową, a to nie grypa, ale może to ZJD.
Nie wiem już co robić, jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów.