Post a reply to the thread: Nastolatka kontra rodzice.
Kliknij tutaj, aby sie zalogowac
Wpisz wynik sumy liczb 10 i 12
Send Trackbacks to (Separate multiple URLs with spaces)
Mozesz dodac ikonke do wiadomosci z ponizszej listy
Will turn www.example.com into [URL]http://www.example.com[/URL].
Witaj Twoja sytuacja jak i rodziców jest trudną sytuacją ale równocześnie starą jak świat. Każdy rodzic w chwili gdy jego dziecko wchodzi w wiek uzyskiwania określonego światopoglądu i wchodzenie w dojrzałość ma z nim mniejsze lub większe problemy wychowawcze. To okres nazywany czasem buntu nastolatków ale tak naprawdę to okres pierwszego rozpostarcia skrzydeł i patrzenia czy się już poleci i będzie bosko czy też wypadnie z gniazda i zrobi sobie kuku. Na kim nastolatek ma ćwiczyć ? Oczywiście ćwiczy na ile może sobie pozwolić , na rodzicach. Aby wypowiedzieć się na Twój temat trzeba by posłuchać jeszcze argumentów drugiej strony tzn Twoich rodziców Dorośli mają swoje doświadczenie i zapewniam Cię , że pamięta Jan jak Jankiem był . Jako nastolatek dużo mniej dyskutowałem z rodzicami - bezstresowe idee wychowywania dzieci nastąpiły potem wraz z książką dr Spocka (którego potem 18-letni syn popełnił samobójstwo) . Na szczęście większość rodziców kieruje się w wychowaniu miłością, rozsądkiem i dobrem dziecka (nie zawsze udolnie przyznaje). W pewnym wieku zauważyłem , że moje młodzieńcze wzniosłe i idealistyczne poglądy na temat miłości, polityki, etyki, pieniędzy, dziewczyn, zaufania do kolegów i koleżanek ...... ciągle muszę zmieniać i że coraz bardziej zaczynają przypominać poglądy mojej Mamy. W wieku 17-18 lat postawiłem się i wbrew niej przeprowadziłem pewną sprawę. Dotyczyła ona tylko mnie a Mamę mogło najwyżej serce zaboleć w razie wpadki. Byłem bezwzględny i jakiś czas zadowolony z siebie ale generalnie już po roku wiedziałem że dałem ciała. Z perspektywy czasu wiem , że pomimo bólu wewnętrznego wiedziała , że musi pozwolić bym nabił sobie guza aby się czegoś nauczył. Gdy konsekwencje złej decyzji mogły dotyczyć całej rodziny (np materialnie lub moralnie) decyzję podejmowali zawsze oni. Rozmowa była krótka - skończysz 18 lat, będziesz odpowiadał prawnie za swoje czyny oraz pójdziesz na swoje , wtedy będziesz decydować. Na razie jesz nasz chleb, śpisz pod moim dachem, ubieram cię, podaje leki jak chorujesz, opłacam zachcianki jak mnie stać.....i kocham cię najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie. Jako jedyna jestem gotowa oddać za ciebie życie. Zastanów Forumowiczko się czy to nie jest słuszne ? Oczywiście możesz napisać : moje dziecko będzie robiło to co będzie chciało a ja będę tyrać , pokrywać jego wydatki, naklejać plastry na jego guzy . Zapewniam Cię , że źle wychowasz dziecko. Każdy człowiek młody czy stary ma określone ograniczenia a w społeczeństwie są określone zasady. Twoi rodzice przez Ciebie mają równiez ograniczenia prawne i finansowe. Moja średnia córka zawsze nam mówiła , że jej koleżanka Justyna (mówiła o niej Jasta) wszystko może a ona nic. Dopiero na studiach nam się przyznała, że Jasta po ostatniej lekcji w gimnazjum przyznała się jej, że zazdrości jej matki i ograniczeń. Jej matka wcale się nią nie interesowała. Jak nie wracała na noc , to zero zainteresowania. Mówiła : mogłam leżeć zgwałcona , bez życia gdzieś w lesie - może po tygodniu by się zainteresowała by zgłosić zaginięcie. Oczywiście przyznaję Ci rację , że jeżeli dorosły widzi , że może nie spełnić jakiejś obietnicy , to nie powinien obiecywać , że nie pójdzie na ognisko ....itd Jest w końcu dorosłym i wie jak ważne jest dotrzymanie słowa i autorytet z nim związany. Ale pomyśl czy ona oprócz prania, gotowania, pracy zarobkowej, zakupów, ....ma aż tyle radości w życiu by nie podarować jej tej chwili. Radość osoby którą kochasz powinna być i Twoją radością . Masz coś takiego w sobie ? Jeszcze trochę. Czas szybko leci i będziesz miała swoje dziecko, które rzuci się w sklepie na podłogę i będzie kopać nóżkami i będzie NIESZCZĘŚLIWE że ograniczysz mu dostęp do słodyczy. Miłość to nie tylko dawanie ale i wymaganie . Może są nieudolni w wychowywaniu Twoi Rodzice ale wytrzymaj , bo nikt nie zapłacze nad Tobą bardziej niż oni. Nastoletni czas to czas "dorosłości" bez możliwości decydowania o wszystkim. Tu pochylam się równiez i nad Twoją niedolą ale to też nauka. Dorosłe życie nie jest lżejsze. Pozdrawia Terapeuta PS Kilkadziesiąt lat temu przeczytałem książkę znanego psychologa kanadyjskiego. Pamiętam jedno zdanie które pozwala mi żyć w zgodzie z większością upierdliwych ludzi . Brzmi ono: - w każdej niekorzystnej dla Ciebie sprawie najpierw dopatruj się swojej winy, bo sobie człowiek łatwo i szybko wybacza a innym pamięta do śmierci i pielęgnuje nienawiść . Nienawiść zabija i duszę i ciało. I jeszcze coś co dostałem niedawno od 3 córek. Wiersz pewnej Skandynawki o swoim ojcu MÓJ TATO, GDY MIAŁAM..... cztery lata: Mój tatuś może wszystko. pięć lat: Mój tatuś bardzo dużo wie. sześć lat: Mój tato jest bystrzejszy niż twój. osiem lat: Mój tato niezupełnie wszystko wie... dziesięć lat: Przed laty kiedy mój tato dorastał, rzeczy miały się zupełnie inaczej. dwanaście lat: No cóż, naturalnie, tato się w tym nie orientuje Jest za stary, by pamiętać swe szczenięce lata. czternaście lat: Nie przejmuj się moim ojcem. Jest taki staromodny. dwadzieścia jeden lat: On ? Mój Boże , on jest beznadziejnie zacofany! dwadzieścia pięć lat: Tato wie to i owo o pewnych sprawach. Nic dziwnego, ostatecznie przeżył już parę lat... Trzydzieści lat: Może zapytać tatę , co o tym myśli. W końcu ma spore doświadczenie. Trzydzieści pięć lat: Nic nie zrobię, póki nie pogadam o tym z tatą. czterdzieści lat: Zastanawiam się , jak tato by się do tego zabrał... Był taki mądry , taki doświadczony... pięćdziesiąt lat: Oddałabym wszystko, żeby tato mógł być teraz ze mną. Mogłabym wszystko z nim omówić. Żałuję , że nie doceniałam jego mądrości. Tyle mogłam się od niego nauczyć.... Ann Landers
Nastolatka kontra rodzice. Mam 14 lat. Moi rodzice mają 57 i 61. Problem jest w tym, że kompletnie nie mogę się z nimi dogadać. Ciągle na mnie krzyczą, (kiedyś mnie bili), czasem wyzywają, szantażują. Mam ich dość !! Rozmawiałam z nimi o tym, ale ich nie obchodzą moje uczucia. Chodziliśmy kilka razy do psychologa, ale to nic nie pomogło. Jakiś czas temu 2 czy 3 ray prosiłam mamę, aby mnie zapisała do psychologa, powiedziała że ok, ale oczywiście tego nie zrobiła. Rodzice obiecali mi psa na wiosnę,przyszła wiosna więc o tym wspomniałam, ale oni powiedzieli, że jednak nie będę go miała, bo ogrodzenia nie ma.Wczoraj mama powiedziała, że nie pójdzie na ognisko tylko zostanie ze mną, ale oczywiście poszła, nie obchodziło ją to co ja wtedy czułam. Kilka dni temu mój ojciec powiedział mojej wychowawczyni, że ze mną są same problemy, że nie do niego nie odzywam (nie powiedział już dlaczego, co on takiego zrobił). My mamy pole truskawek i rwałam po 30, 29 koszyków dziennie, a nawet wstawałam 0 4:00 nad ranem i szłam w pole zrywać a potem szybciutko z truskawkami na targ, ale on oczywiście powiedział że ja w ostatnim tygodniu szkoły leniuchowałam. Wiem, to stąd, że trochę podsłuchiwałam, ale później musiałam odejść bo jak by mi nerwy puściły to komuś stała by się krzywda. Później cała zapłakana zapytałam się dlaczego to zrobił, a on powiedział, że nie mówił tego obcej osobie tylko wychowawczyni...jak to usłyszałam to wpadłam w szał. I on się dziwi dlaczego jestem dla niego nie miła, jak on sam się do mnie nie odzywa. Nie mam dla kogo żyć, a od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie myśli samobójcze. Za 2 lat wyprowadzam się do liceum (chciałabym do teatralnego do Krakowa albo do Warszawy) ale ja 2 lat nie przeżyje . Nigdy mnie nie wspierali, nigdy nie usłyszałam od nich ,,będzie dobrze"...szkoda. Zastanawiam się za jakie grzechy ja przechodzę takie piekło. Problem leży po mojej stronie czy po moich ,,rodzicach'' ? Proszę o pomoc.
Nastolatka kontra rodzice.
Zasady na forum