Witam. Mam 20 lat, studiuję i jestem w szczęśliwym związku od 3 lat. W szkole bywa róźnie, wzloty i upadki, czasem chwile załamania i złości, a czasem chwile barwne i piękne. Podobnie w związku, choć tutaj przeważają piękne chwile. Mam swoje zasady, motta i pasje, którymi sie kieruje i ktore chce w zyciu realizowac. Jestem człowiekiem dość odważnym, mowie to co mysle i co czuje. Zawsze w rozmowie z druga osoba staram sie byc kulturalny i mily. Szacunek za szacunek. Ot zwykly chlopak. To tyle tytulem wstepu. Jednak jest cos, co mnie meczy. Otoz uwielbiam samochody i wszystko zwiazane z tym tematem. Uwielbiam wsiadac do auta i jechac. Ale od pewnego czasu, gdy musze wracac do domu 150km co tydzien z uczelni mam mysli, ktore nie daja mi spokoju. Mysli mowiace mi, ze moze mi sie cos stac, wtedy ciagle mysle i analizuje to, dodatkowo sie stresujac, panicznie bojac. Nie jezdze szybko, przestrzegam zasad ruchu drogowego. Podobnie mam mysli, ze dziewczyna moze mnie zdradzac, ze moze mnie zostawic, choc nie mam ku temu zadnego powodu. Czesto mam tak, ze w mojej glowie pojawiaja sie mysli obrazajace innych ludzi, mysli, ktore zle im zycza... choc wiem, ze to nie moje mysli. I wydaje sie to dziwne, ale doslownie w czasie jednej sekundy te myśli przebiegaja przez moja glowe i ulatniaja sie... a przez reszte czasu jest zadreczanie siebie i myslenie o tym jak moglem pomyslec w taki sposob i paniczny lek. Boje sie i sobie powtarzam, ze Pan Bog mnie ukarze za takie mysli. Podobnie jak widze noz w kuchni na stole to widze oczyma wyobrazni jak robie komus krzywde. To dzieje sie w ulamkach sekundy i znika, potem pojawiają sie znowu mysli, ze moge faktycznie komus zrobic krzywde i to jest paniczny strach, zaczynam analizowac i bac sie sam siebie