Dzień dobry
Mam 18 lat, 1,61m i ważę 60kg. Od dłuższego czasu interesuję się zdrowym odżywianiem, wprowadziłam w taki tryb całą rodzinę. Na codzień jem zdrowo co 3-4h, jestem w miarę aktywna fizycznie. Jednak raz na około dwa tygodnie czasem cześciej zdarza mi się tak że zaczynam jeść bez opamiętania, dosłownie jem co tylko mi wpadnie do głowy, takie jedzenie trwa przeważnie grubo ponad godzinę z lekkimi przerwami i podczas tego że tak to nazwę napadu mimo że dużo wiem o tym, że nie powinnam tak robić, robię to tak jakby w tym czasie wyłączając wszystko to co wiem o zdrowym odżywianiu bez wyrzutów sumienia, one nachodzą mnie jakiś czas po 'napadzie' razem z bólami żołądka i mdłościami. Myślałam czy nie rekompensuje sobie może stresu takim obżarstwem ale nie znalazłam żadnych czynników psychologicznych, jestem osobą raczej o silnej woli i samozaparciu więc gdy jestem po takim napadzie to czuję jakbym to nie ja jadła. Jest to dla mnie uciążliwe bo mam lekką nadwagę której chciałabym się pozbyć i nawet wstyd mi przed rodziną, że sama mowię im żeby nie jedli dużo naraz a się objadam. Mam rownież tak, że nie czuje nacodzień że powinnam przestać już jeść jednak wiem jaka porcja powinna mi wystarczyć więc kończę posiłek. Dziwię się gdy widzę że ktoś mało zjadł albo mówi że nie ma na coś ochoty, bo ja mogłabym jeść tak naprawdę cały czas, ale na szczęście gdzieś znajduję tą siłę by z tym walczyći. Jeszcze dodam że jestem pod opieką endokrynologiczną w związku z niedoczynnością tarczycy, ale reguluje sobie TSH i obwodowe Letroxem więc hormony w porządku ale może ma to jakiś wpływ. Może mam zaburzoną równowagę hormonów odpowiedzialnych za uczucie sytości? Nie wiem co robić, czy poszukać jakichś preparatów zmniejszających apetyt, żeby się tak nie męczyć i nie myśleć stale o jedzeniu, jak mogę sobie pomóc? Bardzo proszę o pomoc bo jest to coraz bardziej uciążliwe i nie chcę żeby to doprowadziło mnie do jakichś problemów psychicznych i fizycznych.
Pozdrawiam serdecznie