Witam serdecznie,
Zaczęło się jeszcze tej zimy - ból gardła, kaszel, katar - myślałem że to przeziębienie. Kaszel utrzymywał się dwa tygodnie, później zelżał. Od tego czasu czasami wracał, choć raczej w formie napadów. Zdawało mi się, że był spowodowany bardziej zakrztuszeniem się śliną, niż charakterystycznym 'drapaniem w gardle'.
Ponad 2 miesiące temu napady kaszlu zaczęły pojawiać się codziennie, najczęściej w nocy i nad ranem. W ciągu dnia kaszlę sporadycznie. Często odkrztuszam coś w rodzaju bezbarwnego śluzu, śliskiego, ciągnącego się. Teraz jest go mniej niż wcześniej (pamiętam, że pewnej nocy musiałem wypluwać ślinę do kubka, bo nie byłem w stanie jej przełknąć), ale nadal jest obecny. Ostatnio pojawiła się chrypa (wcześniej jej nie było, bądź nie zwracałem na nią uwagi), a wczoraj zacząłem mieć problemy z przełykaniem (czuję, jakbym coś miał w gardle).
Miesiąc temu byłem u lekarza pierwszego kontaktu - dostałem antybiotyk, skierowanie na badania krwi, moczu, rtg klatki piersiowej i zalecenie, bym dużo pił wody.
Antybiotyk nie pomógł, badania krwi i moczu nie wykazały nic, to samo rtg klatki piersiowej. Na ponownej wizycie u lekarza nie dowiedziałem się niczego innego - mam pić wodę.
Tymczasem, jak pisałem wyżej, objawy nie zniknęły.
Mam 22 lata, przy 184 cm wzrostu ważę 86 kg, ostatnio przytyłem. Nie palę papierosów (na dym tytoniowy jestem narażony stosunkowo rzadko), alkohol piję sporadycznie.

Jestem świadom, że postawienie dokładnej diagnozy nie jest możliwe, ale chciałbym wiedzieć o czym mogą świadczyć powyższe objawy (na ile jest to poważne). Gdzie powinienem szukać dalszej pomocy?

Pozdrawiam.